Ten pacjent to 9-letni Kuba, który oparzył się wapnem gaszonym podczas remontu domu.
- Pan doktor dał nam dużą nadzieję, że Kuba będzie widział normalnie, tak, jak jego rówieśnicy, bo do tej pory nie widzi nic. Są ponoć duże szanse, że będzie widział tak, jak przed wypadkiem - powiedział tata chłopca Grzegorz Barański.
Nauka w portalu PolskieRadio.pl
Specjaliści z Oddziału Klinicznego Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach mają już na koncie przeszczepy komórek macierzystych nabłonka rogówki u pacjentów z uszkodzoną powierzchnią oka.
Potwierdziły one wysoką skuteczność tej metody - u pacjentów z wyjściową ostrością wzroku na poziomie 10 proc. ostrość widzenia zwiększyła się nawet do 50-70 proc. wartości wyjściowej.
- Ta metoda powstała, bo dotychczasowe nie spełniały naszych oczekiwań. To jest unikalna procedura - przeszczepiamy lek, zawierający komórki macierzyste pacjenta - wyjaśnił kierownik oddziału prof. Edward Wylęgała.
Podkreślił, że w porównaniu z dotychczas stosowanymi ta metoda leczenia skutków oparzeń oka jest mało inwazyjna, a jednocześnie daje bardzo dobre wyniki.
Jak zaznaczył, procedura jest bardzo skomplikowana. Pacjent musi mieć jedno oko zdrowe - to z niego pobiera się metodą biopsji materiał do przeszczepu według ściśle określonego protokołu.
Potem jest on umieszczany na specjalnym nośniku i transportowany w szczególnych warunkach do Włoch, gdzie przez sześć miesięcy trwa hodowla.
- Zabieg operacyjny jest również skomplikowany. Musimy bardzo precyzyjnie pilnować protokołu, gdzie nie wolno dotykać nożem tkanki, musimy robić to używając specjalnych szpatułek, mikroskopów. Przeszczep jest trudny, nie przyszywamy go, musimy schować go pod spojówką - dodał prof. Wylęgała.
Pierwsze efekty zabiegu widać już po czterech dniach, a ostateczny efekt jest możliwy do oceny po miesiącu.
kk