Gość Jedynki podkreślił, że dzięki Centrum można zobaczyć, że istnieje alternatywa dla tandetnego sposobu uczenia w szkołach i przedszkolach.
- Nauka jest to coś takiego, co wszyscy mogą kochać, lubić i również fantastycznie się nią bawić. Centrum Nauki Kopernik pokazuje jak to robić – mówił profesor.
Zapewniał, że ludzie nauki będą dążyli do tego, aby zmienić polską szkołę.
- My to zrobimy w Polsce prędzej czy później polska szkoła się zmieni – stwierdził Turski.
Gość Jedynki wyraził opinię, że szkoła musi podchodzić do nauki zupełnie inaczej niż obecnie podchodzi.
Profesor Turski, który jest jednym z pomysłodawców Centrum, podkreślał, że zmiany w polskiej edukacji muszą doprowadzić do sytuacji, w której dzieci będą zainteresowane nauką.
Centrum Nauki Kopernik powstało na warszawskim Powiślu dzięki środkom warszawskiego samorządu i ministerstw edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego.
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Nauka" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Sygnały Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6. Zapraszamy.
(mb)
***********
Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: publicysta, fizyk, popularyzator nauki, prof. Łukasz Turski. Witamy, panie profesorze.
Prof. Łukasz Turski: Dzień dobry panom, dzień dobry wszystkim słuchaczom. Piękny dzień się zapowiada, chłodno, nie napadało dużo śniegu...
K.G.: Ale tak zdrowo chłodno.
Ł.T.: W ogóle zima wspaniała pora roku, zawsze tak było i tak będzie, więc...
K.G.: Jak pan profesor zauważył, dla niektórych zima jest pewnego rodzaju niespodzianką o tej porze roku.
Ł.T.: No, cóż robić...
K.G.: Niektórzy narzekają, że zimno, że mróz, że śnieg pada.
Ł.T.: No tak, no tak. A wszystko przez to, że Ziemia się kręci. Czyli kto nawalił? Kopernik.
K.G.: Kopernik. Panie profesorze...
Ł.T.: [śmieje się] Jakby się nie kręciła, to byśmy nie mieli tego.
K.G.: Nauka światowa 2010, nauka polska 2010. Czy...
Ł.T.: Ciekawy rok.
K.G.: Właśnie. Czy szczególnie zadowolony był pan w listopadzie? Z pana osobistego punktu widzenia?
Ł.T.: Wie pan, z mojego osobistego to to ma małe znaczenie.
K.G.: Centrum Nauki Kopernik nie ma znaczenia?
Ł.T.: No nie, Centrum ma wielkie, gigantyczne znaczenie, tylko moje, czy ja byłem zadowolony, to już pozostanie moją prywatną sprawą, to się nie liczy. Ja myślę, że te sto kilkanaście tysięcy młodych ludzi i nie tylko młodych, którzy zdążyli przez te niecałe dwa miesiące odwiedzić Centrum, to jest chyba dowód na to, że było warto to zrobić. Centrum jest otworzone, działa, za kilkanaście tygodni będą mogli państwo wszyscy zobaczyć następną część, która będzie zupełnie unikatowa.
Zresztą w ogóle w „Koperniku”, jeśli można tak mówić, już mamy jedyny na świecie Teatr Robotyczny i żadne inne centrum nauki na świecie go nie ma, a galeria Re: Generacja, którą otworzymy za kilka tygodni, kilkanaście tygodni, to jest coś, czego też żadne z takich muzeów nie ma. Otóż mamy... Wie pan, co jest najważniejsze? Otóż w listopadzie pokazaliśmy całej Polsce, że można w Polsce zrobić coś, co jest super, czego nie ma nigdzie na świecie, co nie jest tylko kopią jakiegoś pomysłu.
I bardzo bym chciał, żeby w 2011 roku więcej ludzi w Polsce zaczęło się zastanawiać, że może tak i inne rzeczy da się robić, że może by tak cała Polska stała się taka jak Centrum Nauki Kopernik, bo to nie ma żadnego powodu, żebyśmy nie mieli nowoczesnych budynków, nowoczesnych dróg, nowoczesnych rozwiązań technicznych. To wszystko da się zrobić, tylko trzeba chcieć i trzeba przestać uprawiać taką działalność, jak to Mrożek w Indyku opisał – siedzieć na przyzbie i narzekać: A może by coś zasiać? A może by coś wyhodować? No, trzeba ruszyć, wszyscy państwo świetnie wiedzą, co, i zbudować.
K.G.: Zrezygnować ze słowa „może”, tak?
Ł.T.: No nie, może to...
Wiesław Molak: Zaraz pan usłyszy, panie profesorze: a skąd pieniądze? I zacznie się wszystko od nowa.
Ł.T.: No ale... Wie pan, co ja panu powiem? Prawie tyle samo kosztuje coś tandetnego co coś dobrego. Bo zwykle rzeczy dobre można zbudować nawet taniej niż tandetne, jeśli się ma pewną wizję, jeśli się coś umie. Wreszcie zacznijmy korzystać z tego, że coś umiemy. W Polsce nie jest może bardzo dużo ludzi, którzy coś umieją, ale mamy zdolność do zrobienia prawie wszystkiego, co chcemy, dobrze. Więc zróbmy to na litość boską.
K.G.: Ale ten wątek pieniędzy ma znaczenie. Pan w wywiadzie dla dziennika Polska w marcu tego roku mówił, że nawet jeżeli ktoś wynajdzie u nas lek, to będzie musiał go sprzedać zagranicznym koncernom, bo u nas nie ma pieniędzy na jego wdrożenie na rynek. Albo: co z tego, że mamy najlepszego na świecie specjalistę od otolaryngologii, profesora Henryka Skarżyńskiego, skoro u nas nie inwestuje się w medycynę kliniczną?
Ł.T.: No, nie inwestuje się w medycynę kliniczną. Wiecie państwo, inwestuje się w sposób... Aczkolwiek w ciągu ostatnich kilku miesięcy usłyszałem dwie rzeczy, które bardzo mnie podniosły na duchu. Mamy ten gamma nóż w Warszawie, jednak jest kliniczna medycyna, znaczy neurochirurdzy w Warszawie dostali takie urządzenie i teraz podobne urządzenie na nieco innych klinicznych zasadach działające w Gliwicach. Więc coś się zmienia.
Wie pan, po prostu trzeba o tym mówić. Ja myślę, że panowie macie tutaj dużo do zrobienia, bo trzeba po prostu mówić o tym, że pewnych rzeczy robić... Ja na przykład uważam, że powinniśmy się naprawdę wszyscy skrzyknąć i zacząć mówić, że trzeba inwestować w taką medycynę. Z tymi lekarstwami to nadal jest... Żeby uruchomić produkcję bardzo nowoczesnych leków, potrzeba takich pieniędzy, których w Polsce nie ma. Ale na to, żeby właśnie rozpropagować czy rozbudować... Na przykład budujemy od nie wiem ilu lat sztuczne komory serca. No, to akurat inwestycja w to nie jest tak wielka finansowo jak inwestycja w nowe leki, w dystrybucję leków, potem w zarejestrowanie tych leków, w badania kliniczne. Dlaczego my ciągle musimy skąpić pieniądze na te badania? I to się trochę w ciągu ostatniego roku zmieniło i może na dobre.
K.G.: Mówiąc o nauce, o polskiej nauce w roku 2010, dzisiaj Rzeczpospolita piórem swoich dziennikarzy działu nauki opracowała taki ranking wydarzeń naukowych kończącego się roku i na pierwszym miejscu stawia osiągnięcie młodych polskich paleontologów...
L.K.: Fantastyczne, absolutnie.
K.G.: ...ich osiągnięcie znalazło się na okładce prestiżowego pisma Nature, czyli najstarsze ślady czterech łap.
L.K.: No właśnie. Wie pan, ale... Bardzo dziękuję za to. Widzi pan, ponieważ w nauce nie można powiedzieć, co należy rozwijać... Na przykład myśmy odkryli tego... znaczy myśmy. Fantastyczni młodzi paleontolodzy odkryli tego czworonoga takiego koszmarnego sprzed iluś tam milionów lat i przesunęli zegar paleontologiczny wstecz. Ale w tym roku Nagrodę Nobla z dziedziny chemii dostało dwóch Japończyków i Amerykanin: Heck, Negishi i Suzuki. Otóż jednym z takich kamyczków, które przerzucimy za tą nagrodą jest odkrycie w końcu lat 90... Jak myślą panowie, czego?
K.G.: Zaryzykujemy odpowiedź: nie wiemy.
Ł.T.: Gąbki.
K.G.: Takiej zwykłej po prostu?
Ł.T.: Gąbki z Karaibów. Jeden z nurków nurkujących sobie przy którejś z wysp na Karaibach wyłowił z morza bardzo dziwną gąbkę. Błagam, żebyście mnie panowie o tę nazwę biologiczną tej gąbki nie pytali, bo i tak ją przekręcę i będzie afera, że w radiu mówią bzdury. Otóż ta gąbka jest niezwykle prymitywna. Jej obroną jest substancja, którą wytwarza, dyskomedorin chyba to się nazywa, i to jest trucizna. Otóż prawdopodobnie ta trucizna ma podobne działanie jak jeden z najpotężniejszych leków antynowotworowych Taxon. I ta substancja jest produkowana przez tę gąbkę w niezwykle małych ilościach. Potrafimy ją produkować do badań laboratoryjnych, a być może do leczenia ludzi wyłącznie w wyniku reakcji, za która przyznano tegoroczną Nagrodę Nobla – to katalityczna reakcja węgla. Otóż gdyby ten nurek nie nurkował, co nie ma nic wspólnego z wielkimi programami naukowymi, to byśmy się nigdy nie dowiedzieli tego, co być może będzie nas leczyć z cholernych chorób nowotworowych.
I jestem głęboko przekonany, że to odkrycie naszych paleontologów też kiedyś w jakiś sposób zaowocuje w naszym codziennym życiu. I powtórzę kolejny raz na antenie Polskiego Radia: w XIX wieku lord, skarbnik królowej Wiktorii odwiedzał laboratoria Michaela Faradaya, człowieka, który stworzył naukę o elektryczności, magnetyzmie, i zapytał go: Panie Faraday, po co te wszystkie głupie doświadczenia? Jakieś cewki... I Faraday mu powiedział: Nie mam zielonego pojęcia, milordzie, ale jednej rzeczy jestem pewny: któryś z pana następców będzie za to pobierał podatki. I wszystkie podatki, jakie państwo i ja płacimy na świecie, płacimy w tej chwili de facto za energię elektryczną, za zjawiska, których odkryciu, u których podstaw leżą eksperymenty Faradaya. Otóż nauka jest tym czymś, co tworzy wszystko, co dookoła nas mamy. I dlatego ten czworonóg to jest coś fantastycznego.
K.G.: Tak na koniec, panie profesorze, naszej rozmowy, o stanie naszej nauki pan powiedział dwa lata temu, że polski naukowiec dostanie Nagrodę Nobla dopiero wówczas, gdy zmienimy polską szkołę, a nawet przedszkole...
Ł.T.: I podtrzymuję to, i w tym roku zaczęliśmy zmieniać...
K.G.: No właśnie, do tego zmierzam.
Ł.T.: ...otworzyliśmy Centrum Nauki Kopernik.
K.G.: Czyli możemy liczyć...
Ł.T.: To jest początek rewolucji, proszę państwa. Rozwalimy tandetny sposób uczenia w szkołach i przedszkolach. Bo Centrum Nauki Kopernik jest instytucją, która pokazuje każdemu, kto tam przyjdzie, kto ma oczy do patrzenia i uszy do słyszenia, że nauka jest ciekawa. Dopóki nie przekonany dzieci, że nauka w szkole to nie jest tortura wymyślona przez zdziczałych rodziców i nauczycieli, który ich zmusza do tego, żeby o ósmej rano przez śniegi i zawieje, jak to teraz się mówi, przedzierały się do tej szkoły i się uczyły. Nie, nauka jest fantastyczną rzeczą w życiu. Wie pan, ja jestem człowiekiem głęboko szczęśliwym, gdy ja codziennie rano jadę do swojej roboty, za którą mi jeszcze płacą, i ja robię coś, co ja kocham i lubię. Otóż nauka to jest coś takiego, co wszyscy mogą kochać, lubić i również fantastycznie się nią bawić. I Centrum Nauki Kopernik pokazuje, jak to robić. I my to zrobimy w Polsce prędzej czy później. Polska szkoła się zmieni. Polska szkoła będzie przyjazna dzieciom, polska szkoła będzie dobrze uczyła. Ona musi uczyć zupełnie inaczej niż teraz. Ale co ja będę gadał? Przyjdźcie państwo do „Kopernika”, to zobaczycie.
W.M.: Zresztą pan powiedział, panie profesorze: Kopernik wcale nie ma uczyć, ma po prostu zainteresować.
Ł.T.: Tak, bo człowieka nie można... Nie ma pan takiego lejka, przez który może pan przysłowiowego oleju nalać komuś do głowy. Gdyby pan miał, to ja panu wskażę taki budynek okrągły z takim szpiczastym daszkiem w Warszawie, czterystu sześćdziesięciu panów tam siedzi, i ja bym natychmiast z tym lejkiem tam się udał, prawda? Ale to tak nie jest. To nie można nikomu wlać nic do głowy. Naukę pan zdobywa sam. Poza tym, na litość boską, my tylko pięć procent swojego życia spędzamy w szkole. My całą naszą wiedzę zdobywamy teraz poza szkołą. To wszystko trzeba zmienić. I Kopernik jest takim miejscem, gdzie próbujemy zrobić. I wielkie dzięki Warszawie, która za to zapłaciła, za ten piękny budynek, Ministerstwu Nauki, które sfinansowało wyposażenie tego. Okazuje się, że jak się chce, to w Polsce można zrobić coś bardzo dobrego. I ja jeszcze raz powtarzam: skrzyknijmy się w 2011 roku, przestańmy biadolić i róbmy coś dobrego. To naprawdę się daje zrobić.
K.G.: Był to apel profesora Łukasza Turskiego, naszego gościa. Panie profesorze, dziękujemy za rozmowę.
Ł.T.: Wszystkiego najlepszego wszystkim państwu w nowym roku. Jakby państwo coś przygotowali, to proszę pamiętać, żeby majonez tylko w jedną stronę ucierać, bo jak w obie strony, to się wścieknie.
K.G.: To tak samo jak z ciastem, też w jedną stronę.
(J.M.)