Najpierw z wyspy Kauai wystartował specjalny balon. Wyniósł na ponad 36 kilometrów statek LDSD, zwany potocznie latającym talerzem ze względu na kształt. Potem włączył się specjalny silnik i wyniósł pojazd jeszcze wyżej, na 55 kilometrów. Wreszcie, statek osiągnął prędkość prawie pięciu tysięcy kilometrów na godzinę i wtedy uruchomiono gigantyczny spadochron. Ten miał się otworzyć i zmniejszyć szybkość LDSD, ale w kluczowym momencie po prostu się urwał.
Podobna awaria miała miejsce podczas testu rok temu. Eksperci NASA mówią, że system hamowania jest potrzebny, by w przyszłości bezpiecznie i precyzyjnie można było posadzić ładunek na Marsie, którego atmosfera jest bardzo rzadka.
Kolejny taki test - za rok.
(IAR)