– Survival to bardzo poważne zajęcie – twierdzi Gerard Sawicki, dziennikarz, badacz pradziejów, popularyzator wiedzy o prehistorii i zdolnościach adaptacyjnych naszych przodków. – Jeżeli ograniczymy się do czasów współczesnych, to początków survivalu należy szukać gdzieś w czasach, kiedy na przełomie XIX/XX wieku narodził się skauting – tłumaczy.
W Anglii skauting, ruch społeczny i pedagogiczny, zapoczątkował Robert Baden-Powell, a w USA – Ernest Thompson Seton. – To oni stworzyli podstawy umiejętności bytowania w lesie – podkreśla Sawicki. Seton stworzył coś, co nazywa się woodcraftem, czyli leśnym junactwem, rzemiosłem. – Są to umiejętności, które pozwalają nam bez niczego, bez żadnych narzędzi stworzonych przez cywilizację techniczną, radzić sobie w lesie – wyjaśnia gość Jedynki.
Co ciekawe survivalem, czyli sztuką przetrwania, ludzie zaczęli interesować się na nowo dzięki filmom o Rambo. – Z tym że one pokazywały tylko jedną z odmian, taki militarny survival – mówi. Korzenie survivalu militarnego sięgają początków XVII, kiedy to Robert Rogers w Ameryce Północnej stworzył oddziały tzw. rangersów. – Byli to tropiciele, traperzy, który potrafili świetnie radzić sobie w lesie i wykorzystywali te umiejętności w czasie wojny, w warunkach militarnych. Podczas wojen z Francuzami i Indianami w XVIII wieku – opowiada gość Jedynki, znawca sztuki przetrwania.
Rangersi w 1986 roku
Podkreśla, że jeśli podchodzi się do survivalu poważnie, to powinno się uczyć wszelkich umiejętności, które pozwalają radzić sobie w dzikiej przyrodzie. – Tych, z których korzystali również nasi przodkowie, w czasach, kiedy nie posiadali kłów, pazurów i musieli sobie radzić z dzika przyrodą – mówi. Nadmienia jednak, że jeżeli chcemy, aby survival był efektywny, nie powinniśmy się ograniczać i uciekać od korzystania z najnowszych osiągnięć techniki. – Na przykład są teraz takie specjalne krzesiwka, które lepiej zdają egzamin w ekstremalnych warunkach. Kiedy jesteśmy przemoczeni, nie mamy zapalniczniki, to dzięki krzesiwu możemy rozpalić ognisko, wysuszyć odzież, a to czasami może uratować nam zdrowie – tłumaczy.
Survival jednak niejedno ma imię. Odmian tej sztuki jest kilka, np. survival miejski. – On uczy, w jaki sposób bezpiecznie radzić sobie w naszym otoczeniu. Jak postępować, żeby nie zostać porażonym prądem, co robić w sytuacjach zagrożenia, czyli to, czego uczą nas na kursach bhp, jest tak naprawdę survivalem miejskim – stwierdza Gerard Sawicki.
Jednak zanim człowiek opanował energię i nauczył się ją wykorzystywać, musiał potrafić ją wydobyć. Pierwszą sztuką, jaką musieli opanować pierwotni ludzie, żeby przetrwać, była sztuka rozniecania ognia. To pomogło naszym przodkom między innymi w walce z dziką zwierzyną. – Na początku używano ognia, który powstawał w sposób naturalny podczas rozładowań atmosferycznych – opowiada gość programu. Dopiero później ludzie nauczyli się rozniecać ogień. – Używali do tego celu na przykład dwóch kawałków drewna, pocierając je o siebie, uzyskiwali żar, który później rozdmuchiwali, kładąc go na coś, co się łatwo mogło zapalić. Na jakiś roślinny puch, próchno bądź na skruszoną, wysuszoną hubę – wyjaśnia.
Ogień pozwalał oswoić najbliższe otoczenie i odstraszał dzikie zwierzęta. Był także bardzo sprawnym narzędziem. – Dzisiaj możemy bawić się, wypalając z rozpołowionych okrąglaków drewniane miski. Należy położyć kawałki żaru na powierzchni okrąglaka i rurką wykonana na przykład z trzciny kierować żarem tak, aby on kształtował zagłębienie – instruuje Gerard Sawicki.
Rozmawiała Agnieszka Kunikowska.
(mb)