Badacze klimatu Pushker Kharecha i James Hansen twierdzą, że używanie energii jądrowej zamiast polegającej na węglu, zapobiegło jak dotąd około 1,84 mln zgonów. Wyniki ich analiz publikuje pismo Environmental Science & Technology.
Skąd ta liczba? Z analiz statystycznych, dotyczących tego, jak wielu ludzi umiera np. na choroby związane z zanieczyszczeniem powietrza.
Kharecha i Hansen twierdzą, że gdyby od 1971 roku ograniczyć całkowicie spalanie węgla na rzecz energii jądrowej, można byłoby ocalić niemal 2 mln osób. Gdyby zaś świat przeszedł na atom do roku 2050, ocalałoby dalszych 420 tys. do 7 mln osób.
A zatem - konkludują - chociaż węgiel zabija powoli i od środka, niszcząc nasze płuca, jest dużo bardziej niebezpieczny od elektrowni atomowych. Tymczasem to te ostatnie od czasów Fukushimy mają zdecydowanie bardziej czarny PR.
Kharecha i Hansen szacują także, że od 1971 roku spalanie węgla spowodowało emisję 64 gigaton (Gt) gazów cieplarnianych. Kolejne obliczenia wskazały, że zastąpienie energii węgla atomem do 2050 roku zmniejszyłoby tę emisję o 80-240 Gt.
Wyniki ich analiz publikuje pismo Environmental Science & Technology.
Skąd ta liczba? Z analiz statystycznych, dotyczących tego, jak wielu ludzi umiera np. na choroby związane z zanieczyszczeniem powietrza.
Kharecha i Hansen twierdzą, że od 1971 roku zastępowanie spalania węgla przez energię jądrow ocaliło niemal 2 mln osób. Gdyby zaś świat przeszedł na atom do roku 2050, ocalałoby dalszych 420 tys. do 7 mln osób.
A zatem - konkludują - chociaż węgiel zabija powoli i od środka, niszcząc nasze płuca, jest dużo bardziej niebezpieczny od elektrowni atomowych. Tymczasem to te ostatnie od czasów Fukushimy mają zdecydowanie bardziej czarny PR.
Kharecha i Hansen szacują także, że od 1971 roku spalanie węgla spowodowało emisję 64 gigaton (Gt) gazów cieplarnianych. Kolejne obliczenia wskazały, że zastąpienie energii węgla atomem do 2050 roku zmniejszyłoby tę emisję o 80-240 Gt.
(ew/PhysOrg)