W 1976 roku sensacją była anonimowa twarz na Marsie, sfotografowana przez sondę Viking 1. Wówczas nie znaliśmy jeszcze Czerwonej Planety tak dobrze jak dziś, a więc opinię publiczną rozpaliła idea nieznanych nam marsjańskich budowniczych, którzy tworzą widzialne z kosmosu portrety. Wystarczyło jednak zdjęcie tego samego obszaru w wysokiej rozdzielczości, aby okazało się, że twarz to po prostu nieregularny pagórek.
Nie wszyscy wyciągnęli wnioski z tej lekcji. Najnowszą marsjańską sensacją jest twarz Gandhiego, którą wypatrzył Włoch Matteo Ianneo. Portret znajduje się w następującym miejscu Marsa: 33°12'29.82"N, 12°55'51.21"W.
Również i ten portret robi wrażenie tylko wówczas, kiedy zobaczymy go w niskiej rozdzielczości. Zdjęcie z Google Mars zostało wykonane w takiej właśnie jakości przez należący do ESA Mars Express Orbiter.
Jeśli jednak porównamy je z fotografią tego samego obszaru, zrobioną przez Mars Reconnaisance Orbiter przy pomocy niezwykle ostrej kamery CTX, obraz okaże się zgoła inny. Wypukły portret to po prostu zagłębienie!
Rzekoma podobizna Gandhiego według kamery CTX, źr. NASA.
Dlaczego zatem uparcie widzimy twarze na Marsie? To „pareidolia", czyli zjawisko dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych szczegółach. Jesteśmy wyczuleni na odnajdywanie szczegółów w ludzkich twarzach i dlatego widzimy je nawet tam, gdzie ich nie ma.
Z Google Mars czeka nas teraz wysyp sensacji. W zeszłym tygodniu David Martines, domorosły astronom, odnalazł na Marsie bazę Marsjan. Inny “badacz” odkrył na Czerwonej Planecie ślady wegetacji.
My także zachęcamy do używania googlowskiej aplikacji. Podglądanie obcych światów jest ciekawe nawet wówczas, kiedy nikt tam nie rzeźbi niczyich podobieństw, ani nie buduje baz.
(ew)