"Małe, samotne, bezbronne, wychłodzone, nieporadne i takie puchate… Widzimy nielatające pisklę na ziemi w parku lub ogrodzie i od razu chcemy je ratować" - opisują przyrodnicy z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (OTOP).
I apelują: "w większości przypadków pisklęta należy pozostawić, gdyż są pod opieką rodziców".
Na problem pisklaków ornitolodzy zwracają uwagę w ramach najnowszej edycji międzynarodowego projektu edukacyjnego "Spring Alive" prowadzonego w Europie, Azji Środkowej i Afryce.
W tym roku akcja - w Polsce koordynowana przez OTOP - odbywa się pod hasłem "Nie zabieraj piskląt do domu!".
Co zrobić, kiedy zobaczymy pisklę na ziemi?
Nauka w portalu PolskieRadio.pl
Po pierwsze należy się upewnić, czy zwierzę ma widoczne rany lub obrażenia. "Wówczas należy skontaktować się z najbliższym ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt lub weterynarzem" - czytamy w dokumencie OTOP.
Przyrodnicy dodają, że w takiej sytuacji zwykle organizacje ochrony przyrody niewiele mogą pomóc.
Jeśli ptak nie jest ranny, może to być tzw. podlot, który samodzielnie opuścił gniazdo. Posiada on krótkie, podobne do dorosłych osobników pióra i nadal musi być karmiony przez rodziców. Podlot może siedzieć na ziemi albo skakać wokoło, ale ciągle jeszcze nie potrafi dobrze latać.
"Jednakże jego rodzice, choć niewidoczni, prawdopodobnie są gdzieś w pobliżu, zbierają pokarm i zapewne mają swoje dziecko cały czas na oku. Zabranie takiego podlota z naturalnego środowiska znacznie obniża jego szansę na przetrwanie. Nie porywajmy więc podlotów!" - zaznaczają ekolodzy.
W takim wypadku najlepszym rozwiązaniem jest wycofanie się. Nasza obecność może powstrzymywać rodziców przed karmieniem pisklęcia.
Jeśli jednak ptak jest w niebezpiecznym miejscu, np. na ulicy albo może zostać zaatakowany przez kota, możemy przesunąć lub przenieść pisklę kilka metrów dalej tak, aby nadal było słyszane przez swoich rodziców.
Pisklaki - w przeciwieństwie do podlotów - są jeszcze nieopierzone, pokryte puchem albo pojedynczymi piórkami lub też nadal mają zamknięte oczy. Czasem rodzice celowo wyrzucają z gniazda chore lub umierające pisklęta, by skoncentrować się na karmieniu pozostałych dzieci.
Jeśli jednak znajdziemy zdrowe pisklę, a w pobliżu znajduje się gniazdo - możemy z powrotem umieścić tam młode.
Jeśli gniazdo spadło lub też nie da się go zlokalizować, można zbudować gniazdo zastępcze. W tym celu wieszamy na gałęzi niewielki, wiklinowy koszyczek wyłożony suchą trawą, w którym umieszczamy pisklę.
Rodzice powinni wrócić i zacząć się nim opiekować. Jeśli jednak nie pojawią się w ciągu dwóch godzin lub też nie mamy możliwości zrobienia gniazda zastępczego, warto skontaktować się z najbliższym ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt.
Trochę inaczej wygląda postępowanie ze znalezionym jerzykiem (Apus apus), jednym z gatunków wędrownych. Jest to ptak, któremu najłatwiej jest wystartować z pewnej wysokości.
Jeśli więc znajdziemy ten gatunek na ziemi, być może nic mu nie dolega, ale po prostu nie umie wzbić się w powietrze. W takim przypadku, najlepsze, co można zrobić, to umieścić ptaka na dłoni i pozwolić mu wylecieć przez okno.
Pisklęta dymówki Hirundo rustica również wylatują prosto z gniazda, więc nie powinny być znalezione na ziemi.
"Jeśli masz wątpliwości, skontaktuj się z lokalną organizacją ochrony ptaków" - radzą przyrodnicy.
Odchowanie pisklęcia nie jest takie proste
"Przyroda potrafi być czasami okrutna. Należy pamiętać, że młode ptaki w naturze muszą stawić czoła wielu trudnym wyzwaniom. Tylko 30 procent ptaków śpiewających przeżywa swój pierwszy rok życia. To naturalna kolej rzeczy" - tłumaczą eksperci z OTOP.
Podkreślają, że odchowanie pisklęcia przez człowieka nie jest takie proste. Próba samodzielnej opieki nad ptakiem nie tylko może być niebezpieczna dla jego zdrowia, ale też trzymanie dzikiego ptaka jako zwierzątka domowego jest nielegalne.
Przedstawiciele OTOP dodają, że jeśli nawet uda się nam odchować ptaka i wypuścić go na wolność, to ptak nie będzie miał możliwości nauczenia się od rodziców niezbędnych umiejętności pozwalających na przeżycie.
PAP Nauka w Polsce, kk