Jeże to jedne z najstarszych ssaków na Ziemi. Od milionów lat ewoluują tylko w niewielkim stopniu, ale i tak przetrwały szereg zlodowaceń i nawiedzających Ziemię kataklizmów. Zagrożone są dopiero teraz.
Polska jest dumna z własnych „leśnych” tradycji. Nie bez przyczyny żubr jest jednym z naszych narodowych symboli, a wycieczki odwiedzają miejsca, gdzie partyzanci i powstańcy kryli się w pniach potężnych drzew. Część polskiego leśnego dziedzictwa jest jednak zagrożona. Jeże, bo o nich mowa, mogą całkowicie wyginąć do 2025 roku.
Być może niektórzy się zdziwią, bo przecież każdy z nas spotkał jeża przynajmniej kilka razy w życiu. Ta ich wszechobecność to jednak pozór. Ich pierwotne środowisko życia, czyli lasy liściaste, albo zostały zniszczone, albo nie dostarczają im wystarczającej ilości pożywienia. Środki owadobójcze zabijają przecież nie tylko szkodniki drzew, ale i inne owady, którymi żywią się jeże. Właśnie dlatego kolczaści intensywnie się synantropizują, to znaczy uczą żyć z ludźmi, pojawiając się tam, gdzie ich być nie powinno. – To, że jest ich dużo wokół nas, to tak naprawdę krzyk rozpaczy ginącego gatunku – mówi Andrzej Kuziomski, człowiek-instytucja, który od kilku lat prowadzi w Krakowie pierwszy w Polsce Ośrodek Rehabilitacji Jeży i jedyne Pogotowie Jeżowe.
Jedyna tego typu placówka w Polsce fukcjonuje w zasadzie tylko dzięki samozaparciu pana Andrzeja. Obecnie pomaga m.in. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, ale już na przykład nie miasto Kraków, chociaż wcześniej taką pomoc obiecywano. Nie pomaga również polskie prawo, które w rzeczywistości utrudnia, a nie ułatwia pomoc. Niemal wszystko, co dotyczy jeża, jest zakazane, utrudnione przewożenie koleją. Andrzej Kuziomski: - Z drugiej strony nikt nawet mandatami nie każe właścicieli psów, których podopieczni zaatakowali jeża. Albo tych, którzy dla tak zwanego śwętego spokoju (bo pies szczekał), łopatą zabili jeżycę z małymi.
Polska weterynaria nie zna takiego gatunku
Ośrodek Rehabilitacji Jeży i Pogotowie Jeżowe znajdują się niedaleko krakowskich Łagiewnik, na wylocie z Krakowa w kierunku Zakopanego. To pierwszy w Polsce specjalistyczny ośrodek poświęcony jeżom. Powstał za zgodą Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. Pan Andrzej ma w tej chwili do dyspozycji dwa pokoje z niewielką kuchnią. Tam mieszka, aby całą dobę opiekować się jeżami (zwykle ok. 60). To ich „kojce” zajmują pokoje. Część zwierząt hibernuje na balkonie. – To praca na całą dobę. Na ogół śpię tylko po 3-4 godziny i to nie ciągiem – mówi pan Andrzej. Od dłuższego czasu apeluje o pomoc, ale wolontariuszy jest jak na lekarstwo. - Także dlatego, że to trudny temat. Jeże to nie udomowione psy czy koty, które entuzjastycznie reagują na każdą nową osobę - wyjaśnia.
Praca przy jeżach nie jest łatwa: to głównie sprzątanie kilkudziesięciu specjalnych kojców. Zwierzęta trzeba także nakarmić żywymi owadami (dla niektórych specjalne karmy sprowadzane są z Niemiec i Anglii, a dla jeży, które straciły ząbki, pan Andrzej robi specjalna „zupkę” , mieląc w blenderze robaki i importowane karmy).
Jego Pogotowie zapewnia całodobowy kontakt z ludźmi, którzy chcą pomóc jeżom. Dlatego pan Andrzej bez przerwy ma w uchu zestaw słuchawkowy. Może rozmawiać nawet wówczas, kiedy karmi podopiecznych lub sprząta. Dzwonią ludzie, którzy informują go o znalezionych i rannych jeżach. Ale nie tylko. - Miałem na przykład telefon od weterynarza z Wrocławia, że na jego stole operacyjnym leży jeż, któremu podano zwykłe środki znieczulające i one nie działają. Pytał się, co podać.
>>> Posłuchaj reportażu "Pogotowie jeżowe"
Całe szczęście, są także ludzie, którzy chcą pomagać. Jednym z nich jest dr Przemysław Baran z krakowskiej Kliniki Weterynaryjnej „Arka”, jeden z niewielu weterynarzy w Polsce, który zna się na jeżach. Andrzej Kuziomski: - Większość polskich weterynarzy nie ma o nich pojęcia, bo nie jest o jeżach uczona. Polska weterynaria nie zna takiego zwierzątka.
W Europie jeże także się chroni. Oczywiście – lepiej niż u nas. W Szwajcarii istnieje na przykład sieć ośrodków Igel Zentrum, gdzie sztab opiekunów i weterynarzy pomaga każdemu przedstawicielowi tego gatunku, który takiej pomocy potrzebuje. Podobne rozwiązania mają też Niemcy czy Anglicy.
Jeże mają koszmary
Jeże pana Andrzeja bardzo się od siebie różnią. Niektóre można pogłaskać i wziąć na ręce. Kolce, kiedy nie są nastroszone, to po prostu grubsza sierść. Nie wszystkie zwierzęta z Ośrodka są jednak gotowe zaufać człowiekowi. Jeden z jeży jest niemal stale zwinięty w nastroszoną, iglastą kulkę, nawet na posiłki wychodzi bardzo nieufnie. Inny, któremu ktoś uciął łapkę ucinaczkami do drutu, nadal ma koszmary: w czasie snu wydaje przeraźliwe krzyki. – Jeże krzyczą tak wówczas, kiedy ktoś je krzywdzi – wyjaśnia pan Andrzej. Jedna z „jeżyczek” jest jednak tak ufna, że bardzo trudno będzie znaleźć dla niej bezpieczne miejsce.
W większości jeże jednak wracają na wolność. Są wypuszczane w miejscach uzgodnionych z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Krakowie. - Najlepiej, kiedy są to jak najspokojniejsze, zarośnięte ogródki, ale nie takie wystrzyżone i hermetycznie odcięte od świata. Chodzi o to, żeby jeż sam mógł zdecydować, czy idzie na wolność, czy zostaje w zaroślach w pobliżu ludzi, licząc na ich pomoc – wyjaśnia Andrzej Kuziomski.
Jeże, wbrew temu, co się głosi, mają znikome szanse roznosić wściekliznę, a pchły, jeśli się na nich pojawią, będą specyficznie jeżowym gatunkiem Archaeopsylla erinacei, który nie przechodzi na człowieka, ani zwierzęta domowe. Są za to bardzo pożyteczne - zabijają szkodniki, przede wszystkim owady, ślimaki, ale i skutecznie tępią gryzonie. Warto zatem pozwolić, aby kolczasty zwierz zadomowił się na przykład w przydodmowym ogródku lub w stodole, jeśli ktoś taką posiada. W lutym i marcu, kiedy brakuje owadów, a jeże kończą hibernację, ludzka pomoc może być im bardzo potrzebna. Prowadzona przez pana Andrzeja strona internetowa www.jeze.com.pl dostarcza informacji, czym dokarmiać te sympatyczne zwierzęta i jak im pomagać podczas różnych pór roku. Wkrótce pojawią się tam być może także informacje dla weterynarzy.
Marta Kwaśnicka
Środki, którymi dysponuje Ośrodek, nie wystarczają na pełne utrzymanie jeży. Miesięcznie na samą karmę wydać trzeba ok. 4,5 tys. złotych. Na działalność Ośrodka Rehabilitacji Jeży i Pogotowia Jeżowego można przekazać 1 procent podatku za pośrednictwem Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami według instrukcji na oficjalnej stronie Fundacji „Igliwiak”. Można również przekazać dowolną wpłatę bezpośrednio na konto Fundacji. Wszystkie szczegóły na stronie www.jeze.com.pl
Telefon Pogotowia jeżowego jako całodobowy funkcjonuje wyłącznie w zakresie pilnych spraw, związanych ściśle ze stanem jeża, jak przystało na Pogotowie. Na wszystko inne, mniej pilne, jest wydzielony czas w godzinach 11:00 – 16:00.
Aby posłuchać materiału dźwiękowego, kliknij na ikonkę dźwięku w ramce pod zdjęciem.