Kultura

"Włożyłem trochę siebie w główną postać". Piotr Jezierski o książce "Aligator w Wilnie"

Ostatnia aktualizacja: 21.12.2021 16:00
- Książka ma zachęcić do podróżowania po Wilnie, szczególnie tych, którzy jeszcze w nim nie byli. Mam nadzieję, że Polaków z Ukrainy czy z Czech też zainteresujemy tym, co jest na Litwie i co zostało tam po Polakach - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Jezierski.

Jak stwierdził sam autor, "Aligator w Wilnie" to skrzyżowanie kryminału i powieści przygodowej "przyprawione szczyptą historii Polski oraz Wileńszczyzny". Jest to opowieść skierowana głównie do nastolatków, ale wartka akcja i kryminalna intryga wciągną także dorosłych.

Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy w 1931 roku młody wilnianin Witek zakrada się na teren remontowanej po wielkiej powodzi wileńskiej katedry. Jest świadkiem odkrycia grobu Barbary Radziwiłłówny i kradnie z niego tajemniczy przedmiot. Po latach opisuje to znalezisko w liście do szwajcarskiego inżyniera Alfreda Rietmanna. I tak przenosimy się do współczesności, by wraz z nastoletnią Aliną odbyć podróż z Warszawy, przez Gdańsk, do Wilna.

To tam Alina, jej ojciec i grupa przyjaciół próbują rozwiązać tajemnicę związaną ze św. Kazimierzem. Na ich drodze staje organizacja mafijna. Pościgom, spiskom i zaskakującym zwrotom akcji towarzyszą opisy Wilna i jego okolic, więc czytelnik może sięgnąć po mapę i bez trudu narysować sobie plan parodniowej wycieczki przez miasto.

Jezierski przyznaje, że książka nawiązuje do cyklu Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku - detektywie amatorze rozwiązującym zagadki historyczne - ale także do klasyków polskiej powieści dla młodzieży - Adama Bahdaja i Edmunda Niziurskiego.

Premierę książki miła miejsce 16 grudnia. Nieprzypadkowo odbyła się ona w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, w przestrzeni edukacyjnej "Złoty Skok. Bezdany" o godz. 17.00. Projekt wydania książki "Aligator w Wilnie" sfinansowany został ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2021.

Czytaj także:

Piotr Jezierski to pisarz, dziennikarz i kulturoznawca, który publikował między innymi w "Kulturze Współczesnej", "Czasie Kultury", "Nowych Książkach" oraz na portalu "Cud Kultury". Jest autorem zbioru opowiadań "Zgubiłem zegarek", internetowego kryminału w odcinkach "Parada grzeszników" oraz łączącej kilka gatunków powieści "Kochankowie brzydszej córki". Jako badacz kultury popularnej wydał książkowe eseje "Siła strachu" i "Wektory wyobraźni". Jest również twórcą wystaw o historii polskiego kina prezentowanych w Wilnie, Trokach i Dyneburgu. Od najmłodszych lat miłośnik Pana Samochodzika, Tolka Banana i Indiany Jonesa.

Autor w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl opowiedział o samej książce - jej bohaterach i akcji, a także o tym, jak podróże służbowe do Wilna pomogły przy powstawaniu opowieści. Zdradził także, kto ze współczesnych mieszkańców miasta znalazł się wśród bohaterów jego książki.

Zachęcamy do obejrzenia całej rozmowy z autorem.

***

Sabina Treffler (PolskieRadio24.pl): Dlaczego Aligator i dlaczego w Wilnie? Co możemy już zdradzić czytelnikom?

Piotr Jezierski: Niewiele. Nie powiem za dużo o Aligatorze i skąd się bierze, bo to taka główna tajemnica na początek.

Możemy powiedzieć, że Aligator jest w "ekipie tropiącej"?

Tak, można tak powiedzieć. A Wilno - bo to tam się rozgrywa większość akcji - zaczyna się w Warszawie, potem jesteśmy w Gdańsku i cała "ekipa tropiąca" przenosi się, a właściwie tworzy się już w Wilnie.

A gdzie książkę będzie można dostać?

Książka nie pojawi się w sprzedaży. Będzie rozdawana przede wszystkim wśród Polaków na Wschodzie. Postaramy się również wysłać ją do bibliotek, więc jeśli Państwo nie dostaną tej książki i jeśli nie ma jej w Państwa bibliotece, to polecam napisać na adres Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" i postaramy się ją wysłać. O ile jeszcze coś zostanie.

Czytaj także:

Opowiedzmy teraz o bohaterach i postaciach, które się przewijają przez karty tej książki. Główna bohaterka to 16-letnia Alina, która jak na 16 lat ma wszystkie cechy osób w swoim wieku, ale dodatkowo jest poważną postacią.  Czy była na kimś wzorowana?

Na tej prawdziwej Alinie, której książka jest dedykowana. Są to też moje wspomnienia z tego wieku - trochę włożyłem siebie w tę postać.

Trochę osoby, która wolała zwiedzać Wilno, niż leżeć pod palmą na tropikalnych wakacjach?

Tak bywało. Akurat w Wilnie nie bywałem, ale gdy miałem 16 lat, dużo jeździłem na Białoruś - podróżowałem po niej i zwiedzałem ją. Mam nadzieję, że Alina kiedyś się i tam wybierze.

Wracając do postaci - możemy zdradzić, że w książce pojawiają się osoby, które współcześnie zamieszkują Wilno, działają w nim. Są polscy dziennikarze z "Kuriera Wileńskiego", są działacze polskich instytucji. Pojawia się także dosyć charakterystyczna postać, którą od razu można rozpoznać. Chociaż nie jest wymieniona nawet z imienia, to wiadomo, że owa zakonnica prowadząca hospicjum to siostra Michaela Rak.

To prawda, w książce nie wymieniam jej nawet z imienia. Nie jest to dosłowne, ale każdy się domyśli - każdy, kto zna siostrę, kto był w Wilnie i zna hospicjum.

Na Litwie jest chyba tylko jedno hospicjum, prowadzi je siostra Michaela. Jeżeli jest jakieś drugie, to na pewno założyła je siostra Michaela.

Mam nadzieję, że siostra się nie obrazi o to, że została umieszczona w książce.

Czytaj także:

Porozmawiajmy jeszcze o akcji książki. Jest to kryminał, ale kryminał sensacyjny...

...kryminał sensacyjny z historią w tle. Nawet nie trochę, a bardzo wzorowany na Panu Samochodziku, na którym się wychowałem i którego ubóstwiam. Do dzisiaj zdarza mi się go czytać. Zresztą szykując się do "Aligatora w Wilnie", przeczytałem dwa tomy, tak w ramach wprawek. Pan Samochodzik był człowiekiem dorosłym i za pomocników miał nastolatków, a ja postanowiłem dać nastolatce główną rolę w książce.

Książka porusza także bardzo ważny współcześnie temat, czyli odzyskiwanie artefaktów dziedzictwa narodowego. Cała akcja toczy się wokół poszukiwania. Czy dużo jest tutaj fikcji, czy też znajdziemy nieco prawdy?

Sam artefakt jest fikcyjny. Natomiast okoliczności jego odkrycia są prawdziwe. Od tego zaczyna się książka - na początku lat 30. XX w. w Wilnie. Po wielkiej powodzi w wileńskiej katedrze odkryto kilka grobów, kilka zakamarków, o których istnieniu wiedziano, że gdzieś są, ale nie wiedziano gdzie. Młody chłopak, który jest na miejscu, zakrada się do katedry i znajduje coś, co wypływa po latach, już współcześnie i jest zalążkiem akcji.

Książka jest bardzo plastyczna i obrazowa. Dla młodych osób, które chciałyby poznać Wilno, wystarczą trzy dni z tą książką, która jest również świetnym przewodnikiem po mieście. Wystarczy wziąć mapę, zaznaczyć sobie punkty i przejść się na spacer. Czy celem było też to, żeby młodych ludzi zachęcić do takiej wycieczki?

Książka ma zachęcić do podróżowania po Wilnie, szczególnie tych, którzy jeszcze w nim nie byli. Mam nadzieję, że dotrze nie tylko do mieszkańców Wilna, ale również do innych Polaków na Wschodzie - wśród nich będziemy ją rozdawać. Mam nadzieję, że to zachęci do weekendowego odwiedzenia miasta. Nawet trzy dni wystarczą i to nie będzie napięty plan. Mnie udało się przejść taką trasę w jeden dzień. W trakcie pisania książki sprawdzałem, jak długo idzie się z jednego punktu do drugiego, czy na pewno coś tak wygląda, jak zapamiętałem. Mieć na to weekend lub trzy dni byłoby wspaniale, zachęcam do wycieczki tropami Aligatora.

Czytaj także:

Czyli służbowe wyjazdy do Wilna były pomocne, gdy powstawała książka.

Moje życie zawodowe miało wpływ na ten twórczy element. Często jestem w Wilnie - myślę, że raz w miesiącu mi się zdarza. Teraz, przez epidemię, bywałem rzadziej, ale nadrabiam te wyjazdy pod koniec roku. Na miejscu mam obowiązki służbowe, więc sporo trzeba biegać po mieście i nie za bardzo jest czas na oglądanie zabytków czy życia - bo starałem się też przyjrzeć życiu mieszkańców Wilna. Od tego są popołudnia, gdy można pozwiedzać i staram się to robić. Sporo wydarzeń jest organizowanych w tych historycznych miejscach, które się pojawiają w książce.

"Aligator w Wilnie" jest skierowany głównie do Polaków mieszkających na Wschodzie, a ułatwieniem jest to, że wydawcą książki jest Fundacja "Pomoc Polakom na Wschodzie". Proszę opowiedzieć nieco więcej o samym projekcie.

Powstał jako projekt własny Fundacji, a ta - jak sama nazwa wskazuje - pomaga Polakom na Wschodzie, interesuje się też kulturą, wspieraniem jej, ale również takimi akcjami jak ta książka, czyli pokazywanie tego, co mamy na Kresach dobrego - dziedzictwem kulturalnym i historycznym. Pokazujemy je Polakom tutaj w Polsce, jak również - tak jak mam nadzieję, że będzie z tą książką.

Dziękuję za rozmowę.

***

Rozmawiała Sabina Treffler, PolskieRadio24.pl

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

"Staramy się promować działalność młodych ludzi". Mikołaj Falkowski o fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie"

Ostatnia aktualizacja: 20.11.2021 08:05
- Staramy się promować działalność młodych ludzi i młodych artystów. Ludzi, którzy chcą zajmować polską kulturą i sztuką, chcą myśleć i czuć po polsku i w sposób taki swoiście rozumiany eksponować swoje polskie wartości, polski punkt widzenia kolegom Litwinom - powiedział na antenie Polskiego Radia 24 prezes fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" Mikołaj Falkowski.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piotr Baron o albumie "Moniuszko Jazz": ci muzycy sprawiają, że większą przyjemność mam z niegrania, niż z grania

Ostatnia aktualizacja: 21.12.2021 09:00
- "Moniuszko Jazz" to jest płyta, na której grają najwybitniejsi muzycy, jakich można sobie wyobrazić. Oni sprawiają, że większą przyjemność mam z niegrania, niż z grania - najbardziej lubię ich słuchać - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl saksofonista jazzowy Piotr Baron.
rozwiń zwiń