Los aktora to jego gra. Wspominanie Łomnickiego nieodmiennie prowadzi do jego kreacji przede wszystkim jednak ze względu na to, jak radykalnie rozumiał swą pracę: „Mam swoje umiłowania i nienawiści – wszystko, co tworzy mnie jako człowieka. I oddaję wszystko (całą moją egzystencję) postaci, którą gram – aż po oddech, najmniejsze drgnienie każdego nerwu. Nie ma rozdźwięku między mną a tą postacią. [...] Nie mam nic do ukrycia. Nie wstydzę się niczego, co tworzy mnie jako człowieka. Aktorstwo to namiętność, to chęć wyrażania własnej postawy, przekazania jakiejś idei, to coś więcej niż udawanie kogoś, czyjego tekstu zaledwie wyuczyło się na pamięć i kogo obdarzyło się kilkoma konwencjonalnymi gestami. Aktorstwo to wyrażanie na scenie prawdy życia”.
90 rocznica urodzin Tadeusza Łomnickiego - audycja Anny Lisieckiej, Wieczór z Jedynką, Program Pierwszy PR, 18.07.2007. (17,29 MB)
Tadeusz Łomnicki, kadr z serialu "Dekalog", 1988.
Charakter aktorstwa, jakie uprawiał Łomnicki, budził kontrowersje. Zarzucano mu, że grał w sposób cyniczny, że mając ogromne doświadczenie, wiedzę na temat praw rządzących teatrem, manipuluje widzem, odbiorem. Nazywano go genialnym kuglarzem, uwielbiał bowiem hipnotyzować, czarować – bywało, że dla tej tajemnicy i magii potrafił poświęcić sens sztuki, osiągając jednak przy tym efekty niebywałe. Jego gra była bardzo cielesna, często nadekspresyjna – mówi się, że Łomnicki redukował siebie samego do zera, że w tym geście był rodzaj okrucieństwa, zemsty na człowieku. Dla Łomnickiego nie najważniejsza była jednak forma, owszem, przyznawał, że fascynacja nią i jej możliwościami to nieodłączny etap rozwoju aktora – on także go przebył. Ostatecznie naprawdę istotne było bowiem dopiero to, co rozumiał jako istotę teatru, czyli ukazanie sumy wiedzy o ludzkiej kondycji, przedstawienie „człowieczeństwa i swego sądu nad nim”.
Ocena aktora pozostaje zawsze oceną jego ról, tego, co na ich temat utrwalone zostało w pamięci tych, którzy obcowali z jego dziełami – jako widzowie lub jako współpracownicy. Lata po 1981 roku, kiedy nie był już związany etatem z żadnym z teatrów, owocowały w kreacje wielkie. Andrzej Wanat podkreślał, że był to czas ról trudnych, pozwalających „na zastanowienie nad własną sztuką [...] na całościową refleksję nad człowiekiem”, dających możliwość ujęć ogólnych. Był więc Krapp w Ostatniej taśmie Krappa, Feuerbach w Ja, Feuerbach, Kościuszko w Lekcji polskiego, Bruscon w Komediancie. To był już ostatni ze świetnych okresów jego twórczości, które jednak od wczesnych lat wypracowywał swym aktorstwem. Dosyć szybko osiągnął przecież pierwsze sukcesy, żeby wspomnieć choćby role, powstałe tuż po wojnie, z Szczęścia Frania, Dwóch teatrów czy Snu nocy letniej. Następnie znakomite role, dojrzałe już owoce współpracy z wielkim reżyserami – Erwinem Axerem (Kariera Artura Ui), Janem Kreczmarem (Dożywocie), Andrzejem Wajdą (Play Strindberg) czy Konradem Swinarskim (niedokończona Pluskwa), przeszły do historii teatru.
Tadeusz Łomnicki, kadr z filmu "Pan Wołodyjowski", 1969.
Tadeusz Łomnicki to tytan pracy, który działał na wielu polach z równą namiętnością i pasją. Był przecież także aktorem filmowym – trudno zapomnieć jego role w arcydziełach polskiej szkoły filmowej (Pokoleniu, Niewinnych czarodziejach Wajdy czy Eroice Munka) czy kreacje niezwykle popularne takie jak Pan Wołodyjowski. Tworzył również jako dramaturg, reżyser (m.in. głośnej prapremiery Do piachu Tadeusza Różewicza) i dyrektor-założyciel teatru (Teatr na Woli; co nie było bez związku z politycznym zapętleniem wielkiego aktora – był członkiem KC PZPR), wreszcie spełniał się jako nauczyciel (przez lata również rektor warszawskiej PWST). Ostatecznie jednak to teatr i aktorstwo wypełniły jego życie, choć to, że został aktorem, było właściwie dziełem przypadku. Jako osiemnastolatek pełen nadziei i marzeń, ze swym dramatem Anioł, wybrał się na egzamin do otwieranego właśnie „kursu dramatu” przy Starym Teatrze w Krakowie. Postanowił spróbować sił. I dostał się, ale nie jako dramaturg, jak planował, ale aktor. Grając już pierwsze role (w Mężu doskonałym i Teorii Einsteina), nie do końca jeszcze wierzył, że to właśnie aktorem przyjdzie mu zostać. Ciągle żywił naiwną nadzieję, że to jedynie praktyczne wprawki... Powoli jednak życie, codzienna praca sama za niego określiła jego przyszłość. I został aktorem. Adolf Rudnicki rozważał: „Można by się dziwić, skąd się w naszym świecie za dwa grosze wziął ten wielki metafizyczny aktor, choć raczej należałoby się dziwić, gdyby go nie było; tylko głupcom wydaje się, iż znają pełny stan naszego posiadania” i rzeczywiście, chyba nie mogło być inaczej. Tadeusz Łomnicki musiał zostać aktorem.
Katarzyna Piętka