Po małym urozmaiceniu jakim był występ Audrey Tautou w Kodzie Leonarda da Vinci, niezapomniana Amelia, wraca do stylistyki, która jej najbardziej pasuje i z której chyba już się nie wyplącze – komediowych melodramatów. Niestety Po prostu razem tylko momentami nabiera znamion czegoś świeżego i nie powtarzającego utartych schematów rządzących komediami romantycznymi.
Jeśli ktoś kojarzy Audrey Tautou z ładną, filigranową dziewczynką o żywych lśniących oczach i okrągłej buzi to… na pewno ciężko będzie mu rozpoznać ją w postaci Camille, która jest tu zabiedzoną i porządnie wychudzoną dziewczynę, zamieszkującą samotnie poddasze pewnej paryskiej kamienicy. Wieczorami pracuje jako sprzątaczka, w ciągu dnia ucieka przed całym światem. Niespełniona malarka, która starannie skrywa swój talent. Skrzywdzona w dzieciństwie nie potrafi nawiązać dobrych stosunków z matką. Podążając za prawami rządzącymi melodramatem czy romansem intuicyjnie czujemy, że z tego marazmu wyrwie ją przystojny Książe i to koniecznie na białym koniu. Tak się zdarza i tym razem. Tylko zamiast dysponującego miłą aparycją księcia mamy jąkającego się przedstawiciela wymierającego gatunku dobrze wychowanych chłopców w muszkach, wyrwanego jakby z poprzedniej epoki. Czy postać Philiberta można potraktować jako ironiczny uśmieszek samej autorki powieści, na której oparty jest film Claude Berri - Anny Gavaldy, w stosunku do szablonowych kreacji, jakich pełno w historiach tego typu? Chyba nie, bo jak się bardzo szybko okazuje to nie on zacznie odgrywać w życiu Camille główną rolę, tylko trzeci bohater opowieści: zagubiony, pełen sprzeczności i przystojny Frank (Guillaume Canet). No, ale do końca filmu i happy endu musimy przejść jeszcze przez etap „kto się czubi ten się lubi”…
Po prostu razem to film o przełamywaniu własnych słabości i strachu przed otworzeniem się na drugiego człowieka. Cleude Berri za pomocą techniki małych kroczków uczy swoich bohaterów tego czym jest przyjaźń, bliskość drugiego człowieka, poświęcenia i… a jakże by inaczej - miłość. Obserwujemy świat ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić sami ze sobą, a zmuszeni są radzić sobie jeszcze z problemami innych. Receptą na wszystko ma być miłość, mająca wiele form, acz jedno imię.
Chamski i gburowaty Frank mieszkający u Philiberta w przestronnym i staroświeckim mieszkaniu, pracuje całymi dniami jako kucharz, a w jedyny wolny dzień odwiedza babcię w szpitalu. Swoje żale i rozgoryczenie z powodu upływającego czasu i bezsensu życia, topi, jak to zwykle bywa, w butelce i stara się o wszystkim zapomnieć w ramionach nowopoznanych kobiet. Nie dziwi więc fakt, że gdy Philibert sprowadza chorą i wymagającą pomocy Camille do ich mieszkania, nasz kucharz dostaje białej gorączki i jak tylko może zatruwa jej życie. Nie trzeba przeczytać złotej setki romansów by przewidzieć, że to właśnie ich połączy uczucie.
Petar Petrović
Po prostu razem, reż. Cleude Berri, Audrey Tautou, Guillaume Canet, Francja, 2007.