Kanał Andrzeja Wajdy po dziś dzień jest tematem dyskusji dotyczących nie tylko aspektów natury artystycznej, ale i politycznej. Rok ogłoszenia tzw. „odwilży” w krajach bloku wschodniego i liberalizacja cenzury pozwoliła na zrealizowanie projektu, którego zamysł od dłuższego czasu tlił się w głowach wielu Polaków. Tragedia Powstania Warszawskiego stanowiła odpowiedni temat, którym można było rozpocząć dyskusję o białych plamach w naszej historii. Jak się jednak okazało, początkowo film ten nie zadowolił ani krajowej krytyki, ani publiczności i dopiero sukces na festiwalu w Cannes pozwolił mu przetrwać zmasowany atak jego oponentów. Z samej dyskusji niewiele wyszło i do dnia dzisiejszego filmowcy mogą mieć sobie sporo do zarzucenia z tego powodu.
Już na samym wstępie należy zaznaczyć, że autorzy Kanału, reżyser Andrzej Wajda i twórca scenariusza Jerzy Stawiński, zabrali się za bardzo niebezpieczny temat, gdyż z jednej strony jest on przepełniony mitem Polski walczącej, z drugiej zaś, był on wielce niebezpieczny dla komunistycznych władz. Analizując film, w tym kontekście, po pięćdziesięciu latach od daty jego powstania, możemy złożyć ręce do braw w geście uznania dla elastyczności jego twórców, którzy oddali bogu, co boskie a cesarzowi, co cesarskie. Co prawda, żadna ze stron nie była w rezultacie do końca zadowolona, jednak misję filmowców można uznać za udaną. Wstrząsająca historia ludzi, którzy po dwóch miesiącach bohaterskich walk, schodzą do kanałów, by ponoć kontynuować dalej bój, a tak naprawdę aby nie trafić w ręce wroga, nie dotyka jednak politycznego wymiaru tamtych czasów. Nie usłyszymy tu ani jednego słowa o radzieckich wojskach przyglądających się burzonej Warszawie, za to znajdziemy dostatecznie dużo przykładów demitologizacji samego Powstania, co w czasie powstawania tego obrazu było na rękę komunistycznym władzom.
Scenariusz filmu oparty był na prawdziwych wydarzeniach, w których uczestniczył Stawiński, będący jednym z tych, którzy przeżyli siedemnaście godzin w swoistym piekle. Obraz ten złożony z dwóch zasadniczych płaszczyzn, walki w zrujnowanej stolicy i prób wydostania się z kanałów, jest mocnym i uniwersalnym, w swym przesłaniu, dziełem. Film, tak naprawdę, zaczyna się wraz z momentem zejścia do kanałów. Powstańcy ukazani są jako ludzie stłamszeni, pozbawieni nadziei, część z nich, jak Mądry, wolałaby już zginąć na górze niż brodzić w ściekach. Dziś wymowa filmu sprawia, że ogarnia nas nie tylko poczucie bezsensu prowadzonych przez nich działań, śmierci walecznych ludzi, ale i zmarnowania całego pokolenia warszawiaków i zamiany Warszawy w pogorzelisko, przez nieodpowiedzialnych dowódców. Ni mniej, ni więcej znaczy to, że komunistyczna propaganda osiągnęła swój cel. Pięćdziesiąt lat temu ludzie wychodzili z kin zawiedzeni. Długo czekali na to, by na ekranie zobaczyć swoich bohaterskich, bliskich, z którymi los obszedł się tak okrutnie. W zamian dostali umazanych fekaliami, zrozpaczonych ludzi, z których część, w zwierzęcym strachu i marząc tylko o wydostaniu się na powierzchnię potrafi dopuszczać się najgorszych świństw. Nie chodzi tu oczywiście o proste moralizowanie czy ukazywanie czarno–białych postaci, lecz o mnogość ludzkich postaw i fundamentalne pytania o sprawiedliwość, honor, miłość i poświęcenie. Tandem autorów nie postawił sobie za cel podsumowanie tych wydarzeń tylko ukazanie pewnego ich wycinka. Z perspektywy czasu wiemy, że w tej swojej wizji rozminęli się z oczekiwaniami widzów.
Po latach dzieło Wajdy prezentuje się nam już raczej w kontekście wyłącznie artystycznych wartości, jako wysokiej klasy opowieść o zmaganiu się człowieka w nieludzkiej sytuacji. Jest to największa wartość tego dzieła. Odwaga i poświęcenie dowódcy kompanii Zadry, egoizm pozornie bohaterskiego Mądrego, wytrwałość i wielka miłość na pierwszy rzut oka płytkiej Stokrotki, to tylko kilka przykładów ciekawie naszkicowanych postaci. Walka ludzi o przetrwanie, nadzieja w ich oczach, gdy wydaje im się, że zaraz znajdą wyjście, to wszystko jest naprawdę bardzo autentyczne i przekonujące. Mimo tego, że w wymiarze politycznym Kanał, można oskarżać o przemilczenia i manipulacje, to jednak artyzm filmu pozwala nam śmiało umieścić go w szeregu największych osiągnięć polskiej kinematografii.
Petar Petrović
Kanał, reż. Andrzej Wajda, obsada: Tadeusz Janczar, Teresa Iżewska, Wieńczysław Gliński, Stanisław Mikulski, Jan Englert, Stanisław Mikulski.
POSŁUCHAJ: Andrzej Wajda wspomina jak 50 lat temu dostał nagrodę specjalną jury za film "Kanał", którego projekcja ma się odbyć w tym roku w Cannes z okazji jubileuszu. Program I Polskiego Radia. (1,96 MB).