Kultura

Ludzie potrafią parzyć

Ostatnia aktualizacja: 26.04.2008 11:00
Pod wodą są obawy, strachy, traumy, meduzy… To co zostało zatopione i to co chcemy uratować z otchłani - mówi Shiry Geffen, współreżyserka i scenarzystka filmu "Meduzy".

 

Nagroda za debiut w Cannes w 2007 roku, wydaje się być wystarczająca zachęta, by sprawdzić co tak spodobało się jurorom w filmie izraelskiego małżeństwa, Shiry Geffen i Etgara Kereta.  Dla tej dwójki pisarzy, przejście z języka literatury w język filmu, nie okazał się zbyt trudnym procesem. W rozmowie z portalem Polskiego Radia Shira Geffen przyznała, że ich dotychczasowa praktyka okazała się bardzo pomocna. Mamy różne doświadczenia jeżeli chodzi o kino, sama grałam w filmach, a Edgart napisał scenariusz i zajmował się reżyserią krótkometrażową, tak więc nie przyszliśmy z nikąd, świat filmu nie jest nam obcy. Scenariusz filmowy to wprawdzie nie jest sztuka, ale w gruncie rzeczy opiera się na pisaniu dialogów i ja to znam także z moich poprzednich doświadczeń. Ich wspólna praca nad filmem okazała się być bardzo owocna, również dzięki różnicom w sposobie spojrzenia na świat, co zdaniem autorki wynika także z różnic pomiędzy płciami.  On twierdzi, że widzi przeszłość i przyszłość, a ja tylko teraźniejszość. Wydaje mi się, że jest to zasadnicza różnica w percepcji pomiędzy kobietami i mężczyznami. Jak np. oglądamy film, to on wie co będzie dalej, a ja przyglądam się temu jaki kwiat jest w wazonie (śmiech). Oprócz ambicji i ciekawości wynikającej z robienia czegoś nowego, jednym z głównych motywów podjęcia się pracy nad scenariuszem przygotowanym przez Geffen, było… niezadowolone z realizacji jej poprzednich scenariuszy.

PRZECZYTAJ recenzję książki "Rury" Etgara Kereta

Etgart Keret połączył swoje zdolności do tworzenia krótkich form literackich ze scenariuszem żony, która zaproponowała opowieść złożoną z trzech, przenikających się historii. Ciekawostką jest, że niewiele zabrakło a zobaczylibyśmy ją samą w filmie, grającą postać Kerem, panny młodej, która zamiast wyjazdu na Karaiby, jest zmuszona spędzi swoją podróż poślubią w hotelu przy autostradzie, niedaleko od Tel Awiwu. Podczas kręcenia „Meduz” byłam w ciąży i ostatniego dnia trwania zdjęć urodziłam na miesiąc przed terminem. Gdyby podobna sytuacja miała się zdarzyć jeszcze raz, to z pewnością bym do tego nie dopuściła. Problemy nie rozumiejącego się młodego małżeństwa to temat drugiej opowieści. Pierwsza dotyczy młodej dziewczyny, depresyjnej kelnerki Batyi, niekochanej przez rodziców, która pewnego dnia odnajduje na plaży, a następnie zabiera do swojego ponurego mieszkania tajemniczą, rudą dziewczynkę, o niezwykłym spojrzeniu, która wyszła z morza. Trzecia opowieść dotyczy przyjaźni starszej pani do swojej filipińskiej opiekunki,  którą na samym starcie  traktuje z nieukrywaną niechęcią, a która zatrudniona została przez neurotyczną córkę aktorkę. A w tle odnajdujemy Tel Awiw, ale jakiś taki dziwny, inny.

Samotni ludzie, nie potrafiący nawiązać relacji z drugim człowiekiem, dążą do stabilizacji, której w żaden sposób nie mogą osiągnąć. Otrzymują na to szansę poprzez trzy postacie, pełniących w filmie rolę mediów, sprawiających, że w „Meduzach” zaistnieje szansa na komunikację. To jest odpowiedni moment, by oddać głos Shirze Geffen, która nie ukrywa, że mała afrodyta to nie tylko wymysł jej wyobraźni, to część jej wspomnień z dzieciństwa, traumatycznych wydarzeń, które kiedyś nie zrealizowane w formie opowiadania, teraz stanowią najbardziej malowniczy, odmienny i symboliczny element filmu.

 

Shira Gaffen: Film powstał na podstawie krótkiego, niedokończonego opowiadania, w którym mała dziewczynka jedzie wraz z rodzicami nad morze i zostaje porwana przez fale. Wtedy nie udało mi się tego opowiadania skończyć, ale czułam, że jest ono bardzo wizualne, dlatego postanowiłam umieścić jej w „Meduzach”. Widzimy więc dziewczynkę, która z głębi morza, z daleka, obserwuje swoich rodziców. Ta historia oparta jest na prawdziwych i ważnych dla mnie wydarzeniach. Pamiętam, że był wtedy piękny, słoneczny dzień, byliśmy tacy szczęśliwi jadąc nad morze, a gdy tam dojechaliśmy moi rodzice „z niczego” zaczęli się gwałtownie kłócić, a ja w tym czasie się topiłam…

W państwa filmie ważną funkcję pełni też Tel Awiw, dlaczego zdecydowaliście się pokazać go w mało realistyczny sposób?

Ten film raczej nie dotyczy problemów Izraela a jest bardziej o ludzkim życiu. On jest tu przedstawiony jako szary i niewyraźny. Jestem bardzo związana z Tel Awiwem, lubię to miasto, ale nie zaprzeczę, że to co się dzieje w moim filmie mogłoby wydarzyć się w każdym miejscu. Izrael jest miejscem żywym, choć jednocześnie krwawiącym, ale film o tym nie mówi. Jednak jest tu trochę rzeczy charakterystycznych dla mojego społeczeństwa, jak Filipinki, które licznie przyjeżdżają do naszego kraju, by zajmować się starymi kobietami.

W jaki sposób pani ojciec, Jonathan Geffen, pisarz, publicyst, autor piosenek (m.in. 'Shir le Shira' - napisanej dla córki), wywarł wpływ na pani przyszłe zainteresowania literackie?

Żyliśmy w świecie wypełnionym kulturą, mój ojciec czytał mi poezję wybitnych pisarzy, takich jak Natan Alterman. Dla mojego ojca pisarstwo jest jak dla kogoś innego pójście do psychologa. I kiedy miałam dziewięć lat dostałam od niego pusty zeszyt, a na pierwszej stronie znalazłam jedno słowo - „pisz”. Od tej chwili zaczęłam pisać, na początku bardzo technicznie, przypominało to codzienny raport. Ale po jakimś czasie zapełniło mi to życie i służyło jako azyl. Po dzień dzisiejszy jest to jakaś siła, która mnie uzdrawia.

Kluczową rolę w filmie odgrywa morze... symbol wolności, melancholii, tęsknoty, jaką funkcję pełni w państwa filmie?

Morze jest wszystkim, ono łączy każdą postać w tym filmie. W Tel Awiwie do morza jest blisko z każdego miejsca, w ciągu pięciu minut można dotrzeć do brzegu. Freud twierdzi, że woda jest symbolem życia, ja też tak twierdzę. Pod wodą są obawy, strachy, traumy, meduzy… To co zostało zatopione i to co chcemy uratować z otchłani. Woda też symbolizuje brak stabilizacji, woda jest ziemią postaci.

''

Wasi bohaterowie szukają samookreślenia, walczą z samotnością, nie mają kontroli nad własnym życiem. Są jak meduzy targane przez fale morza. Czy do tego właśnie odwołuje się tytuł filmu?

Tak właśnie jest! A meduzy, które ranią, które parzą przypominają ludzi, którzy choć nie robią tego specjalnie, potrafią bardzo skrzywdzić, w szczególności tych najbliższych.

Zdecydowaliście się na pokazanie samotnych postaci, które dążą do nawiązania kontaktu z innymi ludźmi, ale nie potrafią tego zrobić. Czy myśli pani, że jednym z najważniejszych problemów współczesności jest wyalienowanie człowieka?

Nie jestem pewna czy jest to problem współczesnego świata, czy po prostu problem samej ludzkości. Bo np. w sztukach Czechowa ludzie też nie potrafią nawiązać kontaktu i mnie ten temat najbardziej interesuje – samotność w związku.

Globalizacja świata, rozwój techniki, to wszystko ma za zadanie przybliżyć do siebie ludzi, ułatwić nawiązywanie kontaktu bez wychodzenia z domu. Wydaje się jednak, że te starania przynoszą odwrotne rezultaty, a socjologowie krzyczą o samotnym tłumie, o atomizacji społeczeństwa.

Nie jestem pewna czy oddalają, ale mam wrażenie, że technologia się ciągle rozwija a my nie. Jest taka przerwa, której nie można zapełnić.

Bohaterowie w „Meduzach” to bierne postaci, które potrzebują medium, przez które mogliby wyrazić swoje uczucia i potrzeby. Stąd postać afrodytki, opiekunki z Filipin i próbującej popełnić samobójstwo pisarki. Czy uważa Pani, że ludzie nie potrafią sobie sami poradzić ze swoimi kłopotami, że potrzebują drugiej osoby?

To prawda, w każdym z tych trzech opowiadań jest jakaś postać, która  łączy, która przybliża, a czasami w życiu nawet tego nie mamy..

To brzmi bardzo pesymistycznie…

No, i tak jest… (śmiech)

''

W każdej z historii śmierć prawdziwa lub metaforyczna odgrywa ważną rolę.

Jest w tym filmie dużo śmierci, ale nie są one do siebie podobne. Np. dziewczynka w morzu symbolizuje rozstawanie się. Wydaje mi się, że śmierć w tym filmie jest takim pośrednikiem, który wskrzesza inne rzeczy.

„Meduzy” to film wolny od przemocy, nie dotyczy konfliktu żydowsko – arabskiego. Czy planuje pani projekty, w których poruszy pani ciężkie dla mieszkańców Izraela tematy związane z polityką?

Tak, jestem w pełni świadoma czasów w których żyję i niewątpliwie to się pojawi w moich kolejnych projektach. Muszę znaleźć coś takiego co nie byłoby politycznym banałem…

Czytałem, że pani ulubionym reżyserem jest Aki Kaurismaki? Co panią tak fascynuje w jego twórczości?

Jest coś teatralnego w tym co on robi, a ja również pochodzę z teatru, z pisania, z reżyserii teatralnej. Odnajduję coś szczerego i czystego w jego wizualności. Zmusza mnie to do koncentracji na istocie bohaterów. Moim zdaniem przypomina w tym Kieślowskiego i dlatego lubię też jego filmu.

A jakie są pani inspiracje literackie?

Nabokov, Kafka, Czehov, przede wszystkim wielcy rosyjscy pisarze. Najważniejsze rzeczy do których docieram to te, które bezpośrednio dotyczą mnie samej. Szukam zawsze napięcia między człowiekiem a naturą, między człowiekiem a rodziną.

Film zaczyna i kończy piosenka Edith Piaf „La vie en rose”, śpiewana po hebrajsku, dlaczego?

Szukaliśmy wielu piosenek zanim do niej dotarliśmy, w tym filmie jest coś bardzo romantycznego i jednocześnie różowego, ale na drugim planie czujemy pustkę. Jest tu konfrontacja pomiędzy piękną romantyczną piosenką a światem pełnym śmieci i brudów.

Petar Petrović

 

 


 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Piątkowe premiery

Ostatnia aktualizacja: 22.01.2010 09:25
Japoński dramat "Pożegnania", nagrodzony ubiegłorocznym Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, musical "Nine - Dziewięć" z Danielem Day-Lewisem, Penelope Cruz i Nicole Kidman w obsadzie oraz irańska produkcja "Co wiesz o Elly?" od dziś w polskich kinach.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2009 15:00
Dziś przede wszystkim gorące relacje z II Festiwalu Filmów Polskich "Wisła" w Moskwie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2009 13:00
Dziś specjalne wydanie "Trójkowo, filmowo" prosto z warszawskiej Kinoteki czyli z 25 Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego.
rozwiń zwiń