Gość "Czterech pór roku" podkreślał, że wbrew wielu opinion armia Kara Mustafy liczyła kilkadziesiąt, a nie trzysta tysięcy ludzi. Zbliżonymi siłami dysponowała koalicja, w skład której wchodziły wojska polskie. Zdaniem Michała Kopczyńskiego ewentualne dysproporcje w liczebności wrogich armii nie miały zresztą w tamtych czasach aż takiego znaczenia.
- Chodziło przede wszystkim o to, żeby uzyskać przewagę na odcinku, w który się uderza szarżą. Następnie, by złamać szereg i wtedy łamało się przeciwnika. To był ułamek sekundy, który bardzo często decydował czy obrońcy oddadzą salwę z armat i muszkietów wcześniej czy później. Jeżeli oddawali za wcześnie była ona nieskuteczna i wtedy się ich masakrowało, a największe straty były w czasie ucieczki - mówił przedstawiciel Muzeum Historii Polski.
Michał Kopczyński odniósł się także do zarzutu, że Wiktoria Wiedeńska była jedynie sukcesem militarnym, który nie przełożył się na korzyści polityczne dla Polski.
- Turcja nie była państwem, które można było pobić jedną bitwą. Wojna zakończyła się dopiero 16 lat po bitwie pod Wiedniem. Turcja poniosła bardzo duże straty terytorialne, ale nie została rozbita. Rzeczypospolitej nie wystarczyło środków na prowadzenie dalszych działań wojennych, a po wtóre Jan Sobieski – król elekcyjny postawił sobie za cel zyski dynastyczne. Chodziło o zdobycie Mołdawii, osadzenie tam syna Jakuba i zapewnienie mu drogi do tronu. Sobieski grał więc trochę na korzyść własnych celów, które niekoniecznie były zbieżne z oczekiwaniami szlachty - przypomniał.
Posłuchaj całej rozmowy Romana Czejarka z Michałem Kopczyńskim.
pg