Kultura

Gehenna na Wyspach

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2008 11:27
Życie emigranta na Wyspach na pewno nie jest usłane różami, ma jednak niewiele wspólnego z reżyserską wizją Kena Loacha, ktorą zaprezentował w filmie „Polak potrzebny od zaraz”.

 

Życie emigranta na Wyspach na pewno nie jest usłane różami, ma jednak niewiele wspólnego z obrazem „totalnego wyzysku”, jaki możemy obejrzeć w najnowszym filmie Kena Loacha „Polak potrzebny od zaraz”.

Podstawowym zadaniem kina zaangażowanego, podobnie, jak i filmów dokumentarnych, powinno być przekazywanie prawdy. A że prawda jest dla wielu pojęciem względnym, relatywizm moralny, naginanie faktów, przemilczenia, propaganda i manipulacje były i są na porządku dziennym. Dążąc do obronienia swojej tezy i wizji świata reżyserzy nieraz dopuszczali się nadużyć, uogólnień i łgarstw, które miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Podobnie sprawa wygląda z filmem Kena Loacha „Polak potrzebny od zaraz”, który warto skonfrontować z autentycznymi relacjami i raportami dotyczącymi życia polskiej i nie tylko polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii. Mimo nierzadkich przykładów oszustw i wykorzystywania pracowników z zagranicy, pracy za niższe stawki i życia w skromnych warunkach, zbyt dużo mamy dowodów świadczących o tym, że wyjazdy zarobkowe są po prostu opłacalne. Zarówno dla emigrantów, jak i dla samej Wielkiej Brytanii. Truizmem jest stwierdzenie, że nawet krótki wyjazd daje szansę na stosunkowo szybkie znalezienia pracy przez bezrobotnych z tych regionów Europy, które same nie potrafią wykorzystać potencjału drzemiącego w swoich obywatelach. Jasne, większość osób wyjeżdża na przysłowiowy „zmywak”, ale łatwość zmiany pracy i duże perspektywy podniesienia swojego poziomu życia sprawiają, że wielu z tych co przyjechali, chce tam zostać na stałe. Ci zaś, którzy potraktowali wyjazd, jako możliwość zarobienia dużych (z polskiej perspektywy) pieniędzy w krótkim czasie, najczęściej wracają zadowoleni. Są to informacje, które zna każde dziecko w Polsce, czemu więc Ken Loach wydaje się nie mieć o tym pojęcia? Odpowiedź jest prosta. Chcąc po raz kolejny „dokopać” systemowi kapitalistycznemu i idei wolnego rynku, nachalnie stara się udowodnić, że sytuacja emigrantów na Wyspach jest porównywalna do tej jaką mają przymusowi robotnicy w Chinach. Czy  to żart? Nie. Podobne stwierdzenia można znaleźć bowiem w praktycznie każdym z jego wywiadów...

 

''

Angielski reżyser, który większą popularnością cieszy się zagranicą niż w kraju, przedstawia nam rzeczywistość szarą i dołującą, w której każdy (nie znajdziemy tu nawet tzw. „pozytywnych wyjątków”) obcokrajowiec, przyjeżdżając na Wyspy z miejsca staje się niewolnikiem. Loach przekonuje nas, że głównymi winnymi takiego stanu rzeczy nie są bynajmniej pełniący funkcję „zarządców”, bezwzględni Brytyjczycy, ale system kapitalistyczny, w którym by ktoś mógł zyskać ktoś inny musi stracić. Stąd też główna bohaterka, niewinnie wyglądająca blondyneczka Angie, zajmująca się sprowadzaniem pracowników z Europy Wschodniej, staje się tylko „instrumentem” w rękach niewidzialnego demiurga, tworzącego z jednych katów a z drugich ofiary. Nigdy niezaspokojony system, żądać będzie coraz więcej, dając coraz mniej, aż jedni umierać będą z przejedzenia, a drudzy z głodu, zdaje się mówić reżyser.

Oryginalny tytuł filmu „It’s a free country” został ze względów komercyjnych zmieniony na taki, który zachęciłby rodzimą publikę do zapoznania się z angielską percepcją „polskiego ataku na Wyspy”. Chociaż sam film okazuje się nie dotyczyć wyłącznie naszych rodaków, to jednak znajdziemy w nim sporo polskich akcentów. Obok rzesz polskich pracowników, jeden z drugoplanowych bohaterów, Polak Karol (grany przez Lesława Żurka) wpada w oko Angie już podczas naboru kandydatów do pracy. Później widzimy go na ekranie sporadycznie, pochłonięci kolejnymi etapami transformacji bohaterki, która postanawia, zmuszona okolicznościami, rozkręcić własny biznes. Pełna energii wciąga do niego koleżankę - Rose i razem zakładają firmę ściągającą pracowników z Europy Wschodniej. Początkowe sukcesy i szybkie pieniądze nie zabezpieczają ich jednak przez kłopotami. Ktoś nie wypłacił pracownikom obiecanych pieniędzy i trzeba spojrzeć w oczy rozwścieczonemu tłumowi, ktoś inny nie jest zadowolony ze świadczonej przez nich usług i tak w kółko. Dwojąca się i trojąca Angie stara się jak może wszystkich zadowolić. Chce dobrze zarobić, ale uważa, że poprzez swoją pracę daje szansę zarobku także innym. Niestety, okrutny system nie pozwala na szczęście dla wszystkich. Pracodawcy chcą tańszych pracowników, pracownicy zaś godnej zapłaty. Pierwsi proponują sprowadzanie nielegalnych emigrantów, drudzy skarżą się, że są cały czas wykorzystywani, a gdzieś w tle słyszymy głosy tubylców, którym przybysze zabierają miejsca pracy.

 

''

Angie chce, a nie może, stara się, a przegrywa. Loach podkręca tempo akcji a kłopoty się mnożą. Dochodzą problemy rodzinne, związane z osamotnionym, przez ciągle nieobecną matkę, synem, wychowywanym przez dziadków. Ci nie mogą rozpoznać w nowej Angie swojego dziecka. Nie znajdują usprawiedliwienia dla jej postawy i starają się naprowadzić ją na dobrą drogę. Dziadek, z jednej strony człowiek tradycyjny, z drugiej zaś idealista, mówi, że lepiej by było gdyby wykształceni emigranci mogli pracować u siebie w zawodach, w których się kształcili, a nie jako „słudzy” na obczyźnie. Racja, ale kto ponosi odpowiedzialność za plagę bezrobocia na Wschodzie, w szczególności wśród ludzi młodych i wykształconych? Widzowie zapewne wskażą palcami na rodzimych polityków. Ken Loach zaś milczy.

Angie nie ma jednak zbyt wiele czasu na wchodzenie w tę problematykę. Walczy o możliwość utrzymania się w biznesie, starając się, targana emocjami, pomóc nielegalnym uciekinierom politycznym z Iranu znaleźć pracę, by później nasłać na nich policję, gdyż zajmują miejsce, które obmyśliła sobie dla swoich nowym pracownikom. Realia życia zdają się ją przygniatać, ona zaś reaguje na nie bezwzględnością wobec emigrantów, których zaczyna traktować jak towar. Stają się oni dla niej jedynie bezosobowymi imionami, dla których wybiera odpowiednią ciężarówkę lub po których dzwoni, gdy ma ochotę na „zabawę”. Cały czas lawiruje na granicy prawa, a normy morale przestają mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie. Liczą się tylko zarobione pieniądze, a raczej marzenie o dorobieniu się „prawdziwej kasy”. Determinacja bohaterki wydaje się nie mieć granic. Nawet realne zagrożenie życia jej i jej bliskich nie może ją powstrzymać w biegu po gotówkę. Z zaradnej dziewczyny wierzącej że ciężką pracą wyjdzie na swoje, sama nie zdaje sobie sprawy kiedy staje się monstrum. Osiąga stadium, które nareszcie daje Loachowi możliwość uśmiechnięcia się i stwierdzenia: „a nie mówiłem?”.

Petar Petrović

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Premiery tygodnia

Ostatnia aktualizacja: 11.03.2010 12:45
Trzy polskie produkcje: "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego z Andrzejem Sewerynem, Robertem Więckiewiczem i Magdaleną Boczarską w obsadzie, komedia sensacyjna "Trick" z Piotrem Adamczykiem oraz dokument "Beats of Freedom - Zew wolności" można już oglądać na dużym ekranie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Premiery tygodnia

Ostatnia aktualizacja: 12.02.2010 11:16
W walentynkowy weekend do kin wchodzi pięć nowych tytułów. Są to: polska komedia "Kołysanka", trzy filmy o miłości: "Wciąż ją kocham", "To skomplikowane" i "Walentynki" oraz biografia "Amelia Earhart".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piątkowe premiery

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2010 10:38
Nagrodzony francuskim Cezarem dokument "Plaże Agnes" w reżyserii Agnes Vardy, dramat "Była sobie dziewczyna" nominowany do Oscara w trzech kategoriach (m.in. na najlepszy film) oraz klasyka filmu gangsterskiego z 1967 roku "Bonnie i Clyde" od piątku w kinach.
rozwiń zwiń