W kolejnej odsłonie cyklu literackich spotkań w kawiarni Opasły Tom PIW, którego współorganizatorem jest Program 2 Polskiego Radia, naszym gościem był prof. Janusz Degler, autor książki "Witkacego portret wielokrotny" – z której wyłania się obraz artysty, prowokatora, filozofa, ale też po prostu człowieka. Pretekstem do spotkania był wydany niedawno III tom "Listów do żony" Witkacego.
Janusz Degler zauważył, że Witkacy złą sławę zawdzięcza w dużej mierze inskrypcjom umieszczanym na obrazach, sugerującym, pod wpływem jakich środków malował dane dzieło np.: cof (kofeina), piffko (piwo). Zdaniem prof. Deglera była to niepozbawiona poczucia humoru forma uczciwości wobec własnych modeli. Witkacy twierdził, że wszystkie przyjmowane substancje mają wpływ na osobowość twórcy i stan, w jakim tworzy, i że nie należy tych informacji ukrywać. Z listów pisanych do żony można się dowiedzieć, że narkotyki Witkacy zażywał zawsze pod kontrolą lekarza tylko w celach artystycznych, aby wprowadzić się w odpowiedni stan. Ponadto usilnie walczył z nałogami, takimi jak palenie i picie.
Nasz gość jednak przyznał żartobliwie, że najtrudniej jest zniwelować wizerunek Witkacego jako erotomana, bo kobiety zewsząd go osaczały, darząc wielkim uwielbieniem. Żonie Jadwidze oświadczył się spontanicznie podczas spaceru, jak sam przyznał – ku własnemu zaskoczeniu. – Być może było to zgodne z zasadami dandyzmu zakopiańskiego, który Witkacy przeciwstawiał zwykłemu dandyzmowi – sztuce zaskakiwania innych. Dandyzm zakopiański miał wyższe aspiracje - był sztuką zaskakiwania samego siebie – dodał Janusz Degler.
Niezwykłe było małżeństwo Witkacego z Jadwigą, zawierając je artysta zastrzegł sobie pewne prawa, m.in. do wolności twórczej i osobistej, która wiązała się z odrzuceniem zasady bezwzględnej wierności. Jadwiga przystała także na bezdzietność, która była rezultatem poglądu Witkacego, że świat coraz bardziej potwornieje i byłoby okrucieństwem zostawiać na nim swoich potomków. Małżonków łączyła jednak głęboka przyjaźń, pisali do siebie trzy razy w tygodniu przez szesnaście lat, a ich korespondencja pełna była intymnych zwierzeń.
Janusz Degler zwraca szczególną uwagę na język, jakim pisane są listy do żony. Pisarz znany był ze swej ogromnej inwencji i wyobraźni lingwistycznej. – Jego język we wszystkim, co pisał, był melanżem języka potocznego, filozoficznego, wulgaryzmów i gwary, uwielbiał zdrobnienia i transformacje własnego nazwiska – mówił prof. Degler. Jan Miodek poświęcił kiedyś artyście felieton zatytułowany "Jak całował Witkacy", w którym analizował różnorodność wyrażeń odnoszących się do tej czynności, m.in.: "całuję cię potwornie", "bez cienia erotyzmu", "całuję cię w świecie i poza światem", "całuję cię bardzo aż do kości", "tłamszę i duszę". Witkacy niechętnie odnosił się do wszelkich zapożyczeń z języków obcych, usilnie szukał ich polskich odpowiedników. – Denerwowało go, że "ten pijacki naród" nie ma własnego określenia na stan po upojeniu alkoholowym, dlatego zaproponował szereg własnych np. "glątwa" "wnętrzo-stek" – przypomniał prof. Degler.
Rozmowę z prof. Januszem Deglerem prowadził Jerzy Kisielewski.
Aby wysłuchać całej rozmowy, kliknij ikonę dźwięku w boksie Posłuchaj po prawej stronie.
(Lm)