Głównym animatorem urodzinowego spotkania była Joanna Podolska, badaczka interesująca się Bobkowskim nie od dziś, czy od roku. Znany jest np. jej wywiad przeprowadzony w roku 1999 z Jerzym Giedroyciem. Redaktor poproszony o ocenę „Szkiców piórkiem”, stwierdził: „To jest jedna z najważniejszych książek opublikowanych przez Instytut Literacki”. W tej samej rozmowie pada wiele ciekawych informacji dotyczących życiorysu autora „Szkiców…”, jak np. ta, iż – być może – ważnym powodem wyjazdu Bobkowskich z Polski wiosną 1939 roku było jego, nieopatrzne, towarzyskie zaplątanie w kręgi infiltrowane przez wywiad niemiecki (ojciec był generałem WP). Oficjalnie przybyli wówczas do Paryża, aby wkrótce wsiadać na statek płynący do Buenos Aires. Bobkowski, ekonomista z wykształcenia, miał podjąć pracę w przedstawicielstwie Polskiego Eksportu Żelaza. Termin wyjazdu był ciągle przesuwany. Do Ameryki Południowej, i to do Gwatemali a nie Argentyny, Bobkowscy dotarli dopiero w roku 1948, i to nie w pogoni za pracą, a w ucieczce przed komunizmem zalewającym Europę.
Spotkanie urodzinowe
Najważniejszymi uczestnikami spotkania urodzinowego byli bracia Julio i Fernando Quevedo. Uczniowie, ale i świadkowie życia i działań polskiego pisarza w Gwatemali. Znalazła ich dwa lata temu wspominana już Joanna Podolska, ona też zdecydowała się ich zaprosić do ojczyzny ich mistrza, patrona. Mistrza modelarstwa awiacyjnego, patrona w życiu.
Bobkowski modele samolotów budował od dawna, od czasu uczęszczania do krakowskiego gimnazjum. To była pasja niewątpliwie równa tej bardziej znanej w jego życiorysie; wyprawy rowerowe. W Gwatemali szukając sposobu na uzyskanie środków do życia, owe modelarstwo przełożył na język biznesu. Udało się, także finansowo. Dochód z tej działalności był ważnym uzupełnieniem pracy etatowej pisarza w gwatemalskim urzędzie. Ale udało się także w wymiarze zapewne nie oczekiwanym przez Bobkowskiego; w jego szkółce modelarskiej kleiło się modele, montowało je, ale jednocześnie stała się ona miejscem dyskusji filozoficznych, politycznych. Dla młodych szkołą życia, wartości. Wspominający dziś tamte lata bracia Quevedo podkreślają niepowtarzalność atmosfery panującej pomiędzy nimi. Do jego sklepu wpadali po dwa, trzy razy w tygodniu, dla rozmowy, dla spotkania.
Poznali się jesienią 1949 roku. Długo nie wiedzieli o jego kraju pochodzenia. On przedstawiał się za mieszkańca Europy, a dokładniej za uciekiniera z owego kontynentu. Rozmowy z nim uodporniały młodych przeciw lewicowym złudzeniom dość gęsto już krążących po Ameryce. Bracia doskonale zapamiętali wyprawę na zawody modelarskie do Nowego Jorku, ale i zachwyt Bobkowskiego tym miastem. Podobno zdecydował się bywać tam choć raz w roku, i podobno udawało mu się to. Pod koniec lat pięćdziesiątych, jeden z braci – wówczas student medycyny – stał się odkrywcą strasznej choroby Bobkowskiego. Medycyna była bezradna, pisarz zmarł w 1961 roku.
W tym październikowym dniu urodzin „Boba” (bo tak o nim i wtedy i dziś mówią) bracia Quevedo otrzymali z rąk vice-ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Tomasza Merty odznaki Zasłużonych dla kultury polskiej. Wręczający wyróżnienia wyraził im wdzięczność, za staranność ale i warunki jakie stworzyli dla przetrwania dzieła Bobkowskiego. To oni przechowali jego rękopisy, archiwum a potem także te pozostałe po Barbarze (która była m.in. poetką, ale i ciekawą malarką). To oni cierpliwie czekali dwadzieścia pięć lat na możliwość przekazania owej spuścizny w odpowiednie ręce. Dziś znalazła się ona w Polsce.
To oni, wreszcie, po śmierci Bobkowskiego, namówili ojca na przyjęcie go do ich rodzinnego mauzoleum. Potem, w roku 1982 znaleźli tam miejsce także i dla Barbary.
Andrzej Bobkowski. Zdjęcie z Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu.
Spotkanie urodzinowe urozmaicono, m.in. odtworzeniem wywiadu, jakiego autor „Szkiców piórkiem” udzielił red. Tadeuszowi Nowakowskiemu z Radia Wolna Europa. Wcześniej zebranym pokazano amatorski film rejestrujący, bliżej nie ustalone, zawody modelarskie. Brał w nich udział Bobkowski wraz ze swymi uczniami. Już w pełni profesjonalnym filmem był „List z Gwatemali” Anny Kwiatkowskiej i Tomasza Rudomino zrealizowany przez TVP. Film ten jest próbą biografii pisarza. Jest, więc tu obecna Polska przedwojnia, jest Paryż lat okupacji niemieckiej. Jest Gwatemala w zdjęciach archiwalnych, ale i ta współczesna, zawierająca m.in. rozmowy z kilkoma znajomymi Bobkowskiego. Film przybliża, m.in., historię sklepu Bobkowskiego, czyli coraz lepiej rozwijającego się biznesu. Sam sklep istniał do lat 80. Do dziś działa klub modelarski założony przez polskiego pisarza. Klubowi przybył nowoczesny sprzęt, dysponuje własnym mini-lotniskiem itp. Wśród młodzieży zajmującej się dziś modelarstwem są wnuki braci Quevedo, ale także wnuki wielu innych byłych uczniów Bobkowskiego. Jak wcześniej ich ojcowie, a synowie przyjaciół mistrza.
Byłem tam, piłem wino czerwone, rozmawiałem. Atrakcyjność urodzin, ale i wystawy to atrakcyjność zwykłości, normalności. Bobkowski nienawidził póz, sztuczności. Tak w literaturze, jak i w życiu codziennym. I takie też proporcje udało się utrzymać autorom wystawy – pomiędzy ukazywaniem wielkości pisarza, jego niepowtarzalności, oryginalności a miejscem, jakie sobie znalazł, wypracował w społeczeństwie, wśród sąsiadów. Czy to we Francji czy w Gwatemali.
Za właściwą puentę spotkania należy uznać pomysł wydania po hiszpańsku tomu prozy Bobkowskiego, nowel związanych tematycznie z pobytem pisarza na tamtym kontynencie. Dobrym pretekstem będzie nadchodząca 100 rocznica urodzin autora „Szkiców piórkiem”. Tu niewątpliwie przydatne byłoby wsparcie tej inicjatywy wydawniczej ze strony władz.
Zgadza się adres, termin i jubilat
Nie tylko ja byłem na tych urodzinach. Był tam także Wojciech Cieśla, o czym mogę wyczytać w artykule „Tajemnica kartonu z 208 East. St” zamieszczonym kilka dni temu w „Dzienniku” (22/23.11.br.). W każdym razie – zgadza się adres, termin i jubilat. Wszystko pozostałe dotyczy jednak jakby zupełnie innej imprezy i innej osoby. Po pierwsze, wedle autora tekstu, Bobkowski to dziś obiekt „kultu i celebry”. A same urodziny to, jak pisze: „regularna, państwowa akademia: był minister kultury, eleganckie starsze panie, odznaczenia”. W sumie, jak ocenia: „sztywna pompa”… A „znajomy badacz” piszącego miał powiedzieć: „Ten wysyp ‘bobkowszczan’ to istna plaga i zaraza jakaś. Widział pan listy do matki wydane przez Twój Styl? To jakaś zgroza”. Cieśla skromnie w tym momencie stwierdza, iż – pomimo wszystko – „Bobkowski na zmartwychwstanie zasłużył”…
Po lekturze artykułu w „Dzienniku” rodzi się pytanie: po co tekst ten powstał? Jest i drugie pytanie: jakie są sympatie autora? Ceni Bobkowskiego, czy bynajmniej?! Z kolei, podtytuł artykułu informujący o odnalezieniu rękopisu „Szkiców piórkiem”, sugerował choćby próbę wyjaśnienia zarzutów, jakoby Bobkowski do notacji z lat 1939-45 dopisał swą wiedzę z lat późniejszych. Cieśla ze swego kontaktu z rękopisem wyciąga dwa wnioski. Pierwszy kategorycznie stwierdza, iż „przechowywane w Nowym Jorku zeszyty różnią się od dziennika znanego z edycji książkowej”. Drugi, natomiast, przeciwnie: „Rękopis znaleziony w Nowym Jorku raz na zawsze rozwiewa wszelkie wątpliwości: Andrzej Bobkowski na pewno nie był oszustem”... Chciałoby się powiedzieć; chroń nas Boże od takich obrońców, z wrogami damy sobie sami radę!
Na szczęście dla prawdy istnieje wypowiedź Giedroycia sformułowana w przywołanym już powyżej wywiadzie z roku 1999. Redaktor „Kultury” zdecydowanie potwierdza zgodność rękopisu „Szkiców piórkiem” z oryginałem!
Grzegorz Eberhardt
Wystawa „Chuligan wolności” w nowym roku ruszy w objazd kraju. To dobra wiadomość dla nie-warszawiaków. Mieszkańcy stolicy mogą ją jeszcze oglądać do końca grudnia w Łazienkach Królewskich, w Podchorążówce, od wtorku do niedzieli w godzinach 9.00 – 15.30 (wstęp wolny).