- Nie cierpię Sienkiewicza... Może dlatego, że ojciec namawiał mnie do niego przez całe dzieciństwo. Mimo siedmiu podejść nigdy nie udało mi się przebrnąć przez całą "Trylogię" - przyznaje wybitny aktor, pedagog i reżyser. - Natomiast już w drugiej klasie liceum zakochałem się w Gombrowiczu. Choć nigdy nie zamierzałem i nie zamierzam opuścić kraju, całkowicie podzielam jego krytyczny stosunek do Polski. Jego ataki zawsze były, moim zdaniem, podszyte miłością.
Jan Peszek pracuje właśnie w warszawskim Teatrze IMKA nad "Dziennikami" Witolda Gombrowicza w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. To bodaj najmniej sceniczne teksty wybitnego polskiego obrazoburcy, które demaskują nasz patriotyzm, głęboko zakorzeniony sarmatyzm i dwulicowy katolicyzm. Takie "niewykonalne role" pozostają specjalnością Jana Peszka od ponad czterech dekad.
Jako student drugiego roku Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, debiutował w... zespole muzycznym MW2. W skład grupy założonej przez pianistę i dyrygenta Adama Kaczyńskiego wchodzili nie tylko instrumentaliści i śpiewaczka, lecz także tancerka oraz aktorzy. Krakowski zespół prowadził w latach sześćdziesiątych pionierskie na polskim gruncie eksperymenty w dziedzinie tzw. teatru instrumentalnego. Zatarcie granicy pomiędzy konwencją estradową oraz sceniczną było postulatem żywej legendy polskiej awangardy, Bogusława Schaeffera.
Wówczas to właśnie Jan Peszek "wpadł w oko" wybitnemu kompozytorowi. Z myślą o młodym aktorze Schaeffer podjął jedną ze swoich pierwszych i najważniejszych prób o stricte dramaturgicznym charakterze. Tak powstał słynny "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego". - Tekst w zasadzie ateatralny. raczej wykład poważny, nadęty, z pogranicza socjologii sztuki - wspomina Jan Peszek, który wykonuje arcydzieło Schaeffera od 34 lat. - Długo szukałem dlań scenicznego ekwiwalentu i w końcu postawiłem na groteskę. Zrozumiałem wtedy, że o poważnych rzeczach nie można mówić wyłącznie poważne. To po prostu nie jest naturalne. Przecież pogrzeby często są świadkami bardzo zabawnych sytuacji, a wesela nieraz przypominają stypę.
Od Schaeffera nauczył się jeszcze jednej rzeczy: - Człowiek jest doskonałym instrumentem muzycznym. Wszystko, co robimy, jest z muzyki, bo ma swoje pulsy, rytmy, pauzy, crescenda, etc.
Być może właśnie ukształtowana wcześnie, eksperymentalna oraz interdyscyplinarna, świadomość uczyniła Jana Peszka jednym z najbardziej wszechstronnych i elastycznych aktorów powojennej Polski. Współpracował z najwybitniejszymi polskimi reżyserami, wśród których znalazły się tak różne osobowości, jak Jerzy Grzegorzewski ("wielka przygoda mojego życia, poeta teatru, artysta z krwi i kości"), Mikołaj Grabowski, Andrzej Wajda, Krystian Lupa, Mariusz Treliński, Michał Zadara (jego student) oraz Jan Klata.
Nie unikał też ról filmowych, a nawet serialowych, w związku z czym niektórzy oskarżali go o koniunkturalizm i konformizm. - Ostatnio prawie w ogóle nie przyjmuję propozycji z filmu, więc siłą rzeczy pojawia się ich coraz mniej - zaprzecza Peszek. - A to dlatego, że obecną polską kinematografię uważam za strasznie mimetyczną i pozbawioną śladów oryginalności. Irytuje mnie to nieustanne ściganie się ze światowymi modami.
Nie oznacza to wcale, że aktor nie czuje się spełniony. - Mój zawód to w zasadzie forma autoterapii, za którą jeszcze mi płacą - żartuje. I wraca wspomnieniami do swojej japońskiej podróży, podczas której przeżył głęboką fascynację tradycją sformalizowanego, arystokratycznego teatru No. - Poznałem aktorów, którzy dziedziczą swoją rolę od kilkudziesięciu pokoleń, a podczas spektaklu panują doskonale nad najmniejszym gestem i brzmieniem każdego słowa - mówi Peszek.
Przypomina to o jego "muzycznej inicjacji", która ostatnio powraca doń echem w działalności reżyserskiej. We współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie oraz Capellą Cracoviensis przygotowuje właśnie sylwestrowy spektakl mozartowskiego "Wesela Figara".
Wygląda na to, że Jan Peszek nieraz nas jeszcze zaskoczy. Przede wszystkim wyjątkowo konstruktywnymi efektami swojej "anarchistycznej" natury...
Z Janem Peszkiem rozmawiała Anna Fuksiewicz. Aby posłuchać, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Wieczny anarchista" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.