Sztuka jest najlepszym kochankiem

Zdaniem Niny Andrycz sztuka nigdy nie zdradza i nie zważa na wiek.

Nina Andrycz ma 96 lat, a wciąż intensywnie pracuje. Kończy ostatni tom swojej autobiografii, jeździ z wieczorami autorskimi. Jeszcze niedawno można ją było zobaczyć w teatrze.

- Bogu dzięki pamięć mi dopisuje. Wciąż mogę przez 40 minut mówić bez kartki - opowiada wielka aktorka. Jest absolutna rekordzistką, jeśli chodzi o rolę królewskie. - Pierwszą monarchinię zagrałam mając ledwie 19 lat, w Królu Learze, wyjątkowo parszywą osóbkę, księżniczkę Reganę - mówi. Potem były kolejne.

Lata przedwojenne opisała już w dwóch tomach swojej autobiografii: "My rozdwojeni" i "Bez początku i końca". Pracuje nad trzecim tomem. - To chyba najtrudniejsza część, bo i ten PRL taki przaśny, i wielka miłość, i młodość i dojrzałość. Tyle, tyle lat - wspomina aktorka. Przywołuje swoją pierwszą wielką miłość, która trwała wiele lat, jak mówi dlatego, że związek nigdy nie był sformalizowany. Za mąż wyszła za peerelowskiego premiera, Józefa Cyrankiewicza. Był w niej zakochany beż pamięci, gdy przejeżdżał koło jej teatru zdejmowała kapelusz. Jednak w domu denerwował się, że ona w tym teatrze właściwie mieszka. - Ale nigdy nie żądał, bym porzuciła sztukę. Gdyby to zrobił, wystawiłabym go za drzwi - zapewnia. Bo sztuka, jak mówi, to najlepszy kochanek, taki, który nigdy nie zdradza i nie zważa na wiek.

W "Rozmowie z mistrzem" Nina Andrycz zdradza też, co mówili o niej koledzy ze szkoły aktorskiej i zapewnia, że nigdy nie miała operacji plastycznej, choć zazdrosne koleżanki wmawiały jej piętnaście.

Rozmawiała Anna Retmaniak.

(lu)

Aby wysłuchać rozmowy, wystarczy wybrać "Nina Andrycz" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie