Tekst Carlo Goldoniego z 1762 roku - to spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego - wymarzone dzieło, by w sposób stosunkowo łatwy i przynoszący szybko pożądane rezultaty wykazać się umiejętnościami autorskimi i przy okazji rozbawić do łez publikę. Niestety - okazji do rubasznego śmiechu jest w nim jak na lekarstwo, a sama opowieść jest do bólu przewidywalna. Co nie miara jest za to bezcelowego przekrzykiwania się i wulgaryzmów.
Oczywiście, nie spodziewałem się po "Awanturze w Chioggi" szczególnie bystrych puent i uniwersalnych mądrości - dwóch stałych elementów komedii Shakespeare'a - ale mimo wszystko liczyłem, że uda się z tej sztuki wyciągnąć więcej. Głównym motywem jest tu bowiem - plotka - której siła potafi wywołać wybuch gwałtownego konfliktu w sennym, portowym miasteczku Chiogga. Intrygi, kpiny, obgadywanie i idące za nimi nieustanne spory - to dobry materiał, by wykazać słabości ludzkiej natury, w szczególności, jeśli dodamy do tego napięcia na linii damsko - męskiej.
Czy to oznacza, że "Awantura..." to stara czasu? Bynajmniej - młodzi aktorzy grają naprawdę nieźle - prezentując różne, stereotypowe typy kobiecości i męskości. Od czasu do czasu udaje im się też z gracją przypomnieć, że mamy do czynienia z komedią. To jednak stanowczo za mało. W rezultacie mamy do czynienia z pozycją, o której szybko zapomnimy, choć nie zdziwię się, jak za jakiś czas grający w niej aktorzy będą się sprawdzać w o wiele ciekawszym repertuarze.
Mieczysław Burski