EURO 2016

Reprezentacja Polski ma pecha na Euro? Wciąż dopisują kolejny akt dramatu

Ostatnia aktualizacja: 25.06.2024 12:00
Występy reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy dotychczas przyniosły kibicom nad Wisłą zdecydowanie więcej frustracji niż radości. Poza słynnymi frazesami o tym, że "nie ma już słabych drużyn" i "mecz nie ułożył się po naszej myśli", winę zrzucano na czynnik losowy. Czy Polacy naprawdę mają na Euro pecha? Poniżej przyjrzymy się czterem sytuacjom, które kibice z żalem rozpamiętywali jeszcze długo po zakończeniu mistrzostw.
Howard Webb podczas meczu Austria - Polska
Howard Webb podczas meczu Austria - PolskaFoto: PAP/VASSIL DONEV

Mecz Polska vs Francja będzie dla polskich piłkarzy pierwszym w historii mistrzostw Europy jedynie o honor. Nigdy wcześniej w turnieju tej rangi, wbrew powszechnej opinii, nie zdarzyło się, żeby ich ostatni występ w grupie nie miał stawki. Tak było wyłącznie na mundialach w XXI wieku. Jednak zbyt wiele nigdy na Euro nie ugraliśmy. 

<<< Początek rozbudził nadzieje, drugi mecz sprowadził na ziemię. To pierwsza taka sytuacja Polaków na Euro >>>

Historia kołem się toczy?

W 2008 roku reprezentacja Polski rozpoczęła swój pierwszy w historii europejski czempionat od porażki z późniejszymi wicemistrzami - Niemcami. Kolejne spotkanie, z Austrią, było dla Biało-Czerwonych "meczem o wszystko", w którym Polacy zmierzyli się ze współgospodarzem turnieju - Austrią.

Mimo że naprzeciwko reprezentantów Polski stanął futbolowy średniak pozbawiony nie tylko gwiazd, ale nawet wyróżniających się w skali Europy piłkarzy. Mimo to podopieczni Josefa Hickersbergera od pierwszej minuty absolutnie zdominowali Polaków, którzy czyste konto zawdzięczali głównie rozgrywającemu prawdopodobnie swój najlepszy mecz w barwach reprezentacji Arturowi Borucowi.

W 30. minucie wynik meczu niespodziewanie otworzył naturalizowany przed turniejem Roger Guerreiro, który wprawdzie był na spalonym, ale w epoce "przed VAR-em" przewinienie pomocnika Legii Warszawa umknęło sędziującemu spotkanie Howardowi Webbowi i jego asystentom.

To właśnie angielski sędzia stał się głównym "winowajcą" niepowodzenia Polaków, którzy ostatecznie nie zdołali utrzymać jednobramkowego prowadzenia. Webb podyktował bowiem rzut karny po faulu Mariusza Lewandowskiego na Sebastianie Proedlu, który w doliczonym czasie drugiej połowy wykorzystał Ivica Vastić. Tak całe zajście w swojej biografii wspomina arbiter:

"Zanim pozwoliłem wykonać rzut wolny, upomniałem piłkarzy kotłujących się na polu karnym bez piłki. Wreszcie pozwoliłem wznowić grę i w tłoku, jaki zapanował przed bramką, natychmiast zauważyłem, że Mariusz Lewandowski pociągnął za koszulkę Sebastiana Proedla, przez co ten upadł na murawę. (...) Sytuacja pomiędzy Lewandowskim a Proedlem była czymś więcej niż tylko przepychaniem się i walką z użyciem łokci, miałem do czynienia z oczywistym, celowym faulem. Uznałem, że nie mogę go zignorować, i nie mając wyboru, podyktowałem rzut karny dla Austrii" - czytamy.

Chociaż decyzja Anglika była słuszna, rozjuszyła właściwie całą Polskę. Jako pierwszy swoją frustrację na Webbie wyładował ówczesny selekcjoner Leo Beenhakker, który nazwał jego sędziowanie "pier... hańbą", sugerując również, że arbiter ma omamy wzrokowe. Swoje trzy grosze dorzucił też jeden z prominentnych polskich polityków, deklarując, że "miał ochotę zabić" Anglika.

Webb wspominał, że nawet po kilku latach od pamiętnego karnego otrzymywał pogróżki od polskich kibiców. Po remisie z Austrią Biało-Czerwoni wciąż mieli matematyczne szanse na awans, ale pogrzebali je, przegrywając z Chorwacją.

Euro 2012: zamknięty dach i nagły zwrot akcji w meczu otwarcia

Turniejowi z 2012 roku, którego Polska była współgospodarzem, towarzyszyły wielkie nadzieje i prawdziwa euforia kibiców. W spotkaniach towarzyskich poprzedzających turniej biało-czerwoni prezentowali się wprawdzie przeciętnie, ale atmosfera piłkarskiego święta udzieliła się zarówno fanom, jak i ekspertom.

Optymizmem napawał także skład grupy, w której Polacy zmierzyli się z Grecją, Rosją i Czechami. Z perspektywy czasu wydaje się, że podopieczni Franciszka Smudy najbardziej mogą żałować meczu otwarcia z "Helladą". 

Biało-Czerwoni rozpoczęli spotkanie w bardzo dobrym stylu, tworząc sobie kilka dogodnych szans bramkowych i właściwie nie wypuszczając rywali z własnej połowy. W 16. minucie nastąpiła eksplozja radości setek tysięcy ludzi zgromadzonych w strefach kibica i milionów przed telewizorami - Robert Lewandowski wyprowadził reprezentację Polski na prowadzenie i wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu.

Sytuacja Biało-Czerwonych dodatkowo poprawiła się tuż przed przerwą, gdy z powodu taktycznego faulu z boiska wyleciał Sokratis Papastatopulos. Po przerwie Polacy jednak wyraźnie spuścili z tonu - najpierw w 51. minucie po błędzie Wojciecha Szczęsnego wyrównał Dimitris Salpingidis, a 20 minut później, po faulu i czerwonej kartce naszego bramkarza mogło być 1:2. Sytuację uratował jednak wprowadzony na murawę Przemysław Tytoń, który zatrzymał strzał Jorjosa Karagounisa.

Końcówka meczu upłynęła pod znakiem desperackiej obrony Polaków, którzy sprawiali wrażenie wyczerpanych. Dlaczego podopieczni Smudy tylko zremisowali wygrany mecz i co wydarzyło się w przerwie spotkania? Wokół tajemniczej "przemiany" Biało-Czerwonych urosło wiele mitów, a nawet... teorii spiskowych. 

Najpopularniejsza z nich zakładała, że Polacy opadli z sił z powodu... zamkniętego dachu Stadionu Narodowego. Zasunięto go z uwagi na zapowiadane na czas meczu burze, jednak zamiast opadów i błyskawic podczas spotkania nad Warszawą świeciło słońce i było bardzo ciepło. Zdaniem zwolenników tej teorii, pod dachem zrobiło się duszno i gorąco, co sprzyjało gościom z południa Europy, bardziej przyzwyczajonym do tropikalnych warunków.

Takie wytłumaczenie wydaje się jednak karkołomne. Bardziej racjonalnie brzmi diagnoza Roberta Lewandowskiego, który w 2012 roku dopiero budował swoją pozycję w światowej piłce, ale już był jedną z kluczowych postaci kadry.

- Z Grecją do przerwy było 1:0, rywale w osłabieniu. A w szatni cisza. Powiedziałem, że musimy strzelić drugiego gola, by być pewnym wygranej. Trener tonował bojowe nastroje. Mówił, żeby grać spokojnie i czekać. W drugiej połowie nie dokonywał zmian, choć brakowało sił i zmiennicy by się przydali. Trener bał się chyba zaufać rezerwowym. A oni byli później przygaszeni, bali się ryzykować. Dziwię się, że pozwoliliśmy Grekom atakować. Powinniśmy ich dobić zaraz po przerwie - oświadczył po turnieju "Lewy" w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Euro 2016: karny Błaszczykowskiego

Zdecydowanie najlepszy turniej w wykonaniu reprezentacji Polski w XXI wieku również miał swój feralny moment. Zanim jednak do niego doszło, reprezentanci dostarczyli polskim kibicom wielu emocji - najpierw w dobrym stylu przebrnęli przez zmagania w grupie, wygrywając po 1:0 z Irlandią Północną i Ukrainą oraz bezbramkowo remisując z Niemcami.

Kolejne spotkania Biało-Czerwonych (ze Szwajcarią i Portugalią) miały bliźniaczy przebieg - Polacy obejmowali prowadzenie, które później tracili i przy wyniku 1:1 o awansie decydowały rzuty karne.

Ze Szwajcarią podopieczni Adama Nawałki byli bezbłędni. Pomylił się z kolei Granik Xhaka, dzięki czemu to my zagraliśmy w ćwierćfinale z Portugalią. Tam z kolei Rui Patricio wyczuł intencje Jakuba Błaszczykowskiego i zakończył marzenia Polaków o półfinale. Rzeczona jedenastka była później rozbierana na czynniki pierwsze wiele razy. 

Analizy wykazały, że portugalski golkiper przed strzałem skrzydłowego reprezentacji Polski wyszedł przed linię bramkową. Całe zajście miało jednak miejsce przed wprowadzeniem VAR-u, dlatego decyzja prowadzącego tamte zawody Felixa Brycha była ostateczna i wiążąca.

W mediach społecznościowych ponownie zawrzało. Tysiące internautów podpisywało się pod nieco absurdalną petycją nawołującą do powtórzenia tamtego rzutu karnego, natomiast pozostali rozdzierali szaty, podkreślając, że w półfinale Biało-Czerwoni wpadliby na Walię, a więc zespół o podobnym potencjale do naszego.

Przy ocenie tamtej sytuacji warto jednak podkreślić, że kilka lat temu przepis o pozycji bramkarza podczas wykonywania rzutu karnego nie był egzekwowany z taką skrupulatnością jak obecnie. Podobne sytuacje zdarzały się bardzo często, a gorycz polskich kibiców, choć zrozumiała, była mocno przesadzona.

Euro 2020: podwójny "sabotaż" w meczu otwarcia

Tym razem naprzeciwko Biało-Czerwonych w meczu otwarcia stanęli traktowani przez wielu kibiców pobłażliwie Słowacy, którzy w grupie mieli być jedynie dostarczycielem punktów dla rywali. Szybko okazało się jednak, że Polacy będą mieli spore problemy ze swoimi południowymi sąsiadami. 

Już w 18. minucie meczu piłka wpadła do siatki Biało-Czerwonych po nieszczęśliwym rykoszecie od Wojciecha Szczęsnego, który tym samym stał się autorem najszybszego gola samobójczego w historii Euro. Sytuacja pechowa, ale ze wszech miar zasłużona i doskonale obrazująca postawę podopiecznych Paulo Sousy w pierwszych 45 minutach gry.

Druga połowa rozpoczęła się od serii ataków reprezentacji Polski, które przyniosły wyrównanie - do siatki rywali trafił Karol Linetty. Kiedy wydawało się, że biało-czerwoni opanowali sytuację na boisku, w 62. minucie Grzegorz Krychowiak bezceremonialnie "wyciął" rywala i zobaczył drugą żółtą kartkę, wskutek czego wyleciał z boiska.

Słowacy wykorzystali prezent Polaków i 7 minut później za sprawą trafienia Milana Skriniara przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Koszmarny występ w meczu otwarcia postawił Biało-Czerwonych w bardzo trudnej sytuacji przed kolejnymi meczami z Hiszpanią i Szwecją.


Euro 2024

Polacy rozpoczęli udział w Euro 2024 od starcia z Holandią (16 czerwca, Hamburg) >>> CZYTAJ WIĘCEJ

Potem Biało-Czerwoni zmierzyli się z Austrią (21 czerwca, Berlin) >>> CZYTAJ WIĘCEJ

Ostatni mecz Biało-Czerwonych na Euro 2024 to starcie "o honor"  z Francją (25 czerwca, Dortmund) >>> CZYTAJ WIĘCEJ

Awans do 1/8 finału wywalczą po dwa zespoły z każdej grupy i cztery reprezentacje z trzecich miejsc. Reprezentacja Polski w swojej grupie zajęła ostatnie miejsce.

Euro 2024 w specjalnym serwisie PolskieRadio.pl/Euro 2024 i na antenach Polskiego Radia, które jest Oficjalnym Nadawcą Radiowym Euro 2024 w specjalnym serwisie PolskieRadio.pl/Euro 2024 i na antenach Polskiego Radia, które jest Oficjalnym Nadawcą Radiowym

Grupy Euro 2024 Grupy Euro 2024
Czytaj także:

bg

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Euro 2020: Sousa i Krychowiak wierzą w sukces. "Czujemy, że nadszedł ten czas"

13.06.2021 20:54
Selekcjoner Paulo Sousa liczy na dobry występ podczas mistrzostw Europy, na których Polacy zadebiutują w poniedziałkowym meczu ze Słowacją. - Chcemy, aby piłkarze dobrze się zaprezentowali, aby Polacy byli dumni. Mamy nadzieję, że wrócimy do Polski uśmiechnięci - powiedział na konferencji prasowej.
Paulo Sousa podczas treningu polskiej kadry
Paulo Sousa podczas treningu polskiej kadry Foto: PAP/Adam Warżawa
  • Występ w fazie grupowej Euro 2020, które rozpoczęły się 11 czerwca meczem Turcja Włochy 0:3, biało-czerwoni zainaugurują 14 czerwca ze Słowacją w Sankt Petersburgu. Pięć dni później w Sewilli ich rywalem będzie Hiszpania, a 23 czerwca ponownie w Rosji zmierzą się ze Szwecją
  • Z powodu pandemii COVID-19 UEFA zdecydowała, że kadry 24 uczestników Euro 2020 będą liczniejsze niż dotychczas. Trenerzy mogą powołać 26 piłkarzy (w przeszłości 23), przy czym w kadrze meczowej na dane spotkanie można zgłosić 23 graczy

- Mamy wartościowych zawodników, jesteśmy przygotowani. Liczymy na to, że wrócimy do Polski z trzema punktami i zaczniemy przygotowania do kolejnego spotkania - to słowa selekcjonera.

Paulo Sousa w każdym meczu zaskakiwał wyjściowym składem. Czy tak będzie również jutro?

- Mamy pewne znaki zapytania, ale nie są one duże. Jeden lub dwóch zawodników. Reszta jest klarowna - powiedział Portugalczyk.

- Jutro będzie jednym z najważniejszych dni w mojej karierze trenerskiej. Dziękuję Bogu, że futbol dał dużo mi, mojej rodzinie, najbliższym. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w Euro 2020 - dodał Sousa.

Z dziennikarzami rozmawiał również Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Lokomotiwu jest pełen nadziei w sukces.

Czujemy, że nadszedł ten czas. Jesteśmy podekscytowani tym turniejem. Chcemy osiągnąć sukces. Dla kibiców i naszych najbliższych. Wiemy, jak smakuje porażka po mistrzostwach świata. Nie chcemy tego znów przeżywać - stwierdził. 

To, że nie trenowaliśmy w Petersburgu, nie będzie miało żadnego znaczenia. Trening w Gdańsku pozwolił nam dobrze się przygotować do jutrzejszego spotkania - uważa "Krycha".

 

Czytaj także

Euro 2020: Polacy odliczają dni do meczu ze Słowacją. Kadra Sousy gotowa na wyzwanie

11.06.2021 19:10
W piątek rusza pierwszy turniej od momentu wybuchu pandemii koronawirusa, w meczu otwarcia Włosi rozbili Turków 3:0. Polacy szykują się do spotkania ze Słowacją, którym rozpoczną udział w imprezie.
Robert Lewandowski w meczu towarzyskim z Islandią
Robert Lewandowski w meczu towarzyskim z IslandiąFoto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Reprezentacja Polski swój pierwszy mecz na Euro 2020 rozegra w poniedziałek o godzinie 18.00. Rywalem biało-czerwonych będzie Słowacja. Na relację z tego spotkania zapraszamy do radiowej Jedynki i na PolskieRadio24.pl.

>>>Euro 2020: turniej czas zacząć. Włosi pokonali Turków na otwarcie [RELACJA]<<<

Niepewność - to pierwsze, co przychodzi do głowy wielu kibiców, którzy czekają na pierwszy mecz biało-czerwonych na Euro 2020. Tym razem przed turniejem nie było pompowania balonika, trudno też zauważyć, by nasz występ był związany z wielkimi oczekiwaniami.

Wszyscy doskonale pamiętają, jak skończyły się dla nas mistrzostwa świata w Rosji. To stosunkowo świeże wspomnienie, które na pewno nie należy do przyjemnych.

baner grafika serwis Euro bez-Milika 1200 f.jpg
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY

Musieliśmy długo czekać na ten turniej i w poniedziałkowy wieczór poznamy odpowiedź na pytanie, jak wykorzystaliśmy ostatni rok. Ostatnie mecze towarzyskie nie napawają przesadnym optymizmem, ale zarówno reprezentanci, jak i sztab szkoleniowy przyznają, że przygotowania przebiegały zgodnie z planem i będzie widać zarówno świeżość, jak i efekty przeprowadzonych treningów. 

Czytaj także:

- Szczerze mówiąc, to dzisiaj nie będę spał dobrze. Będę zapewne myślał, jak skonstruować naszą taktykę na kolejne mecze. Gdy spaceruję, to staram się zawsze patrzeć do przodu, przed siebie, a nie pod nogi. Zastanawiam się, jak zainspirować graczy, żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat. Do końca wierzyłem, że Arek z nami będzie grał, ale nie ma go i musimy znaleźć nowe rozwiązanie. Będą modyfikacje naszej gry, naszego systemu, ale też samego podejścia do gry - podsumował Paulo Sousa po zremisowanym 2:2 meczu z Islandią.

Posłuchaj
02:01 engel.mp3 O grupie E Grzegorz Nowaczyk rozmawiał z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski Jerzym Engelem (IAR)

 

Portugalski szkoleniowiec miał bardzo niewiele czasu na to, by wdrożyć swoje pomysły na to, jak ma wyglądać gra kadry. W dodatku sytuacja skomplikowała się w związku z urazami, które wykluczyły z gry Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika. W ostatnich dniach z resztą piłkarzy nie trenował Jan Bednarek, narzekający na problemy z mięśniem.

Nie zmienia to jednak faktu, że do dyspozycji trenera pozostaje większość kluczowych graczy biało-czerwonych. Trzon reprezentacji pozostanie bez zmian, ale w jedenastce, którą wybierze Sousa, pozostaje kilka niewiadomych, a wszystkie karty zostaną odsłonięte dopiero w poniedziałkowy wieczór.

Reprezentacja Polski nie znajduje się w gronie faworytów do tego, by zawojować mistrzostwa Europy, ale jeśli wykorzystamy wszystkie swoje atuty, w tym ten najbardziej oczywisty, czyli niesamowite strzeleckie umiejętności Roberta Lewandowskiego, możemy pokusić się tutaj o niespodziankę. 

- Wszyscy doskonale wiedzą, że pierwszy mecz jest bardzo ważny. Jeżeli jest zwycięstwo, to morale i pewność zespołu rośnie. My gramy pierwszy mecz ze Słowacją, czyli zespołem teoretycznie najsłabszym w grupie. Na pewno gorzej by było, gdyby to była Hiszpania. Nie mówię, że mecz ze Słowacją będzie łatwy, ale trzeba to spotkanie wygrać, najlepiej jak najwyżej i patrzeć dalej. Trzy punkty zdobyte już w pierwszym meczu mogą dać awans do fazy pucharowej. Dla mnie to będzie bardzo ważny mecz i nie chcę myśleć, co będzie, jeżeli przegramy – mówił były reprezentant kraju Jacek Bąk.

Dla reprezentacji Słowacji będzie to dopiero drugi w historii turniej Euro. Na ostatnich mistrzostwach Europy tegoroczny grupowy rywal Polski dotarł do 1/8 finału.

Żeby myśleć o grze na ME podopieczni selekcjonera Stefana Tarkovicia musieli zagrać w barażach, gdzie w dwumeczu pokonali Irlandię. Gola na wagę awansu zapewnił w dogrywce na Windsor Park w Belfaście Michal Duris. Eliminacje Słowacy zakończyli dopiero na trzecim miejscu w grupie E za plecami Chorwacji i Walii.

Słowacja to teoretycznie najprostszy rywal dla kadry Paulo Sousy, aczkolwiek biało-czerwoni nie powinni lekceważyć rywala. Ostatni raz obie ekipy spotkały się w 2013 roku na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, gdzie gospodarze ulegli 0:2. Łącznie Polska grała ze Słowacją osiem razy - odniosła trzy zwycięstwa, raz zremisowała i czterokrotnie doznała porażki.

Musimy wierzyć w to, że jako reprezentacja osiągniemy sukces. Wyjście z grupy to powinien być dla nas początek. A co dalej? Niech poniesie fantazja.  Ale patrząc na mistrzostwa Europy w 2016 roku, jeden mecz może zdecydować o wszystkim - powiedział na konferencji prasowej Robert Lewandowski.

Kolejnym rywalem biało-czerwonych będą Hiszpanie (19 czerwca), którzy borykają się z problemami związanymi z koronawirusem - mistrzowie Europy z 2012 roku są cały czas w niepewności, którzy piłkarze będą gotowi do gry. Podobnie przedstawia się sytuacja Szwecji (zagramy z nią 23 czerwca), gdzie także stwierdzono zakażenia COVID-19. 

Musimy jednak przede wszystkim patrzeć na siebie, a nie na kłopoty naszych rywali. Wszystko zostanie zweryfikowane na boisku, na którym trzeba będzie dać z siebie wszystko. Później dowiemy się, do czego to wystarczy.

Czytaj także:

 

Czytaj także

Euro 2020: Kamil Jóźwiak będzie motorem napędowym kadry? "Mogę dużo dać reprezentacji"

12.06.2021 11:45
Trwa zgrupowanie reprezentacji Polski przed mistrzostwami Europy. Podczas konferencji prasowej na pytania mediów odpowiadał Kamil Jóźwiak. - Chcę grać w wyjściowym składzie - zapewnił skrzydłowy, który dotąd w kadrze Paulo Sousy pełnił głównie rolę wchodzącego z ławki rezerwowych. 
Kamil Jóźwiak
Kamil Jóźwiak Foto: PAP/Adam Warżawa
  • Występ w fazie grupowej Euro 2020, które rozpoczęły się 11 czerwca meczem Turcja Włochy 0:3, biało-czerwoni zainaugurują 14 czerwca ze Słowacją w Sankt Petersburgu. Pięć dni później w Sewilli ich rywalem będzie Hiszpania, a 23 czerwca ponownie w Rosji zmierzą się ze Szwecją
  • Z powodu pandemii COVID-19 UEFA zdecydowała, że kadry 24 uczestników Euro 2020 będą liczniejsze niż dotychczas. Trenerzy mogą powołać 26 piłkarzy (w przeszłości 23), przy czym w kadrze meczowej na dane spotkanie można zgłosić 23 graczy

Konferencja prasowa reprezentacji Polski:

Źródło: Łączy Nas Piłka/YouTube

Na zgrupowaniu są wysłannicy Polskiego Radia, którzy mają możliwość rozmowy z kadrowiczami.

Jóźwiak odpowiadał na pytania dziennikarzy po porannym treningu biało-czerwonych. 

Skrzydłowy Derby County przyznał, że atmosfera w kadrze jest dobra. - Te zgrupowania dały mi dużo jeśli chodzi o współpracę z zawodnikami. Mam nadzieję, że przełoży się to na wyniki - powiedział. 

Rola dżokera go nie zadowoli 

Kamil Jóźwiak w dotychczasowych meczach kadry za kadencji Paulo Sousy wchodził z ławki.

- Nie czuję się dżokerem. Jestem zawodnikiem, który chce grać w wyjściowym składzie - nie ukrywał były piłkarz Lecha Poznań.  

23-letni zawodnik został zapytany o to, czy może być motorem napędowym drużyny narodowej.

- Nie jestem doświadczonym zawodnikiem, ale mogę dać dużo reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że dostanę tę szansę i ją wykorzystam - ocenił.

Na jakiej pozycji zagra? 

Jóźwiak w reprezentacji Polski zagrał dotąd 14 razy, zdobywając dwie bramki. Mistrzostwa Europy to pierwsza wielka impreza w jego karierze.

- To spełnienie marzeń - przyznał 23-latek. 

Selekcjoner Paulo Sousa preferuję taktykę z dwoma wahadłowymi. Kamil Jóźwiak nie ukrywał jednak, że czuje się lepiej jako skrzydłowy.

- Jestem nominalnym skrzydłowym. Byłem i jestem. Gra na pozycji wahadłowego to też miejsce, w którym mogę występować. Nie mam z tym żadnego problemu - zaznaczył.

Uniemożliwić Słowakom kontry 

Młody piłkarz z szacunkiem wypowiedział się o pierwszym rywalu biało-czerwonych, którym będzie Słowacja.

- Słyną z kontrataków. Widziałem kilka ich spotkań - zaznaczył. - Przygotowujemy się, by nie pozwolić im na zaprezentowanie swoich atutów - dodał.

Kamil Jóźwiak w rozmowie z Mateuszem Ligęzą - zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy:


Posłuchaj
03:48 rozmowa Kamil Jóźwiak Ligęza.mp3 Mam przyjaciół w kadrze, mam też jednego w reprezentacji Słowacji - Kamil Jóźwiak w rozmowie z Mateuszem Ligęzą (Jedynka)

 


Od 9 czerwca biało-czerwoni przebywają w bazie w Sopocie i tam pozostaną w trakcie turnieju. Trenują na Polsat Plus Arenie w Gdańsku. 

Czytaj więcej:

baner grafika serwis Euro bez-Milika 1200 f.jpg
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY

Występ w fazie grupowej mistrzostw Europy reprezentacja Polski zainauguruje 14 czerwca ze Słowacją w Sankt Petersburgu. Pięć dni później w Sewilli ich rywalem będzie Hiszpania, a 23 czerwca ponownie w Rosji zmierzą się ze Szwecją.

Czytaj także:

red

Czytaj także

Euro 2020: mecz Holandia - Ukraina pełen zwrotów akcji. Gol Jarmołenki bramką turnieju? (wideo)

13.06.2021 23:12
Trzeci niedzielny mecz Euro 2020 był z pewnością tym, który postronnym kibicom podobał się najbardziej. Piękne ofensywne szarże i niespodziewane zwroty akcji w Amsterdamie na długo zostaną w pamięci widzów. Po golu w ostatnich minutach, Holendrzy pokonali Ukraińców 3:2.
Reprezentacja Holandii po strzelonej bramce
Reprezentacja Holandii po strzelonej bramce Foto: PAP/EPA/Dean Mouhtaropoulous / POOL

Oba zespoły od samego początku ruszyły do ataku. Ukraińcy chcieli zdominować Holendrów i już w 2. minucie zostali przez to skontrowani - w indywidualnej akcji ruszył Memphis Depay, ale z jego strzałem poradził sobie Buscan.

Po chwili swoją szansę miał zaś Dumfries - jak na pięć minut meczu działo się bardzo wiele i zwiastowało to świetne widowisko. Dwie minuty później - trzecia szansa "Pomarańczowych", tym razem niecelnie uderzył w polu karnym Wijnaldum.

baner grafika serwis Euro bez-Milika 1200 f.jpg
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY

Przewaga Holendrów nie była jedynym problemem Andrija Szewczenki - selekcjoner musiał już w 10. minucie dokonać pierwszej zmiany, gdy kontuzjowanego Zubkowa zastąpił Marlos, naturalizowany Brazylijczyk.

Szalone tempo nieco wyhamowało, ale piłkarze obu zespołów nie przestawali atakować. Próbował Jarmołenko, chwilę później w ukraińskim polu karnym znalazł się Van Aanholt. Bliski zdobycia gola był też Weghorst, gdy zmarnował szansę po sytuacyjnym zagraniu w polu karnym - Buscan kolejny raz powstrzymał holenderskie ambicje.
W ostatniej akcji przed przerwą szarżę prawym skrzydłem przeprowadzili Ukraińcy - Jarmołenkę powstrzymał dopiero Stekelenburg.

paulo sousa 1200.jpg
Euro 2020: Sousa i Krychowiak wierzą w sukces. "Czujemy, że nadszedł ten czas"

Po zmianie stron nadal grę prowadzili Holendrzy i dopięli swego. Dumfries dośrodkował z prawej strony, piłka minęła Weghorsta, jednak wychodzący Buscan wypuścił ją przed siebie. Tam czekał już doświadczony "Gini" Wijnaldum i otworzył wynik meczu.
Chwilę później napastnik Wolfsburga był bliski podwyższenia prowadzenia, lecz jego uderzenie było za słabe, aby pokonać Buszczana. Weghorst dopiął swego - w 59. minucie Dumfries wbiegł w pole karne i zmusił do błędu ukraińską obronę, a snajper dopadł do "bezpańskiej" piłki i skierował ją do siatki.

Ukraińcy byli zupełnie rozbici i zdominowani, bardzo rzadko opuszczali z piłką własną połowę, a Holendrzy niesieni wsparciem kibiców na stadionie w Amsterdamie cieszyli się grą. Groźny strzał ze skraju pola karnego oddał w 72. minucie Jaremczuk, ale nie zaskoczył doświadczonego Stekelenburga.
Gdy zdawało się, że mecz nie przyniesie już emocji - do akcji na kwadrans przed końcem wkroczył Jarmołenko. Ukraiński skrzydłowy w stylu słynnego Arjena Robbena - zbiegł z prawej strony do środka i uderzył nie do obrony lewą nogą.

Podopieczni Szewczenki poszli za ciosem - chwilę później Rusłan Malinowski dośrodkował w pole karne z rzutu wolnego, a do piłki dopadł Roman Jaremczuk, po czym celnym strzałem głową pokonał Stekelenburga.

Holendrzy przeszli drogę z nieba do piekła... i z powrotem. W 84. minucie rezerwowy Nathan Ake dośrodkował w pole karne, a zamykający akcję Dumfries wygrał pojedynek w powietrzu z Zinczenką i pokonał Buscana.

Grupa C: Holandia - Ukraina 3:2 (0:0).

Bramki: 1:0 Georginio Wijnaldum (52), 2:0 Wout Weghorst (58), 2:1 Andrij Jarmołenko (75), 2:2 Roman Jaremczuk (79-głową), 3:2 Denzel Dumfries (85).

Żółta kartka - Ukraina: Serhij Sydorczuk.

Sędzia: Felix Brych (Niemcy). Widzów: 15 837.

Holandia: Maarten Stekelenburg - Jurrien Timber (88. Joel Veltman), Stefan de Vrij, Daley Blind (64. Nathan Ake) - Denzel Dumfries, Frenkie de Jong, Georginio Wijnaldum, Marten De Roon, Patrick van Aanholt (64. Owen Wijndal) - Memphis Depay (91. Donyell Malen), Wout Weghorst (88. Luuk de Jong ).

Ukraina: Georgij Buscan - Ołeksandr Karawajew, Ilia Zabarny, Mykoła Matwiejenko, Witalij Mykołenko - Andrij Jarmołenko, Rusłan Malinowski, Ołeksandr Zinczenko, Serhij Sydorczuk, Roman Jaremczuk - Ołeksandr Zubkow (13. Marlos, 64. Mykoła Saparenko).

TERMINARZ EURO

Wyniki dotychczasowych meczów i tabela grupy C:

2021-06-13
Holandia - Ukraina 3:2 (0:0)
Austria - Macedonia Północna 3:1 (1:1)
2021-06-17
Ukraina - Macedonia Płn. (15.00)
Holandia - Austria (21.00)
2021-06-21
Macedonia Płn. - Holandia (18.00)
Ukraina - Austria (18.00)

Tabela (mecze, wygrane, remisy, przegrane, bramki, punkty)
1. Austria 1 1 0 0 3-1 3
2. Holandia 1 1 0 0 3-2 3
3. Ukraina 1 0 0 1 2-3 0
4. Macedonia Północna 1 0 0 1 1-3 0

Czytaj więcej:

kp