Rio 2016
Dla tenisistów olimpijski turniej w Rio de Janeiro jest dość trudny. Tym bardziej dla tych, którzy muszą grać przeciwko Brazylijczykom. Atmosfera na trybunach przypomina raczej tą znaną z piłkarskich aren.
Przekonali się o tym chociażby Serbowie Novak Djokovic i Nenad Zimonjic, którzy w drugiej rundzie gry podwójnej przegrali 4:6, 4:6 z rozstawionymi z numerem trzecim reprezentantami gospodarzy Marcelo Melo i Bruno Soares.
To, co działo się na trybunach, nie miało nic wspólnego z tenisową widownią. Zawodnicy tej dyscypliny są przyzwyczajeni do spokoju, ciszy i pełnej koncentracji. W Rio nie ma o tym mowy. Po każdej udanej piłce rozlegały się głośne okrzyki: Brasil, Brasil.
To nie koniec. Nawet przy serwisie kibice nie potrafili zachować się powściągliwie. Często ubrani w narodowe barwy, nie tylko krzyczeli, ale i klaskali oraz... skakali. Trybuny, które są mocno prowizoryczne, całe się trzęsły.
Prawdziwy wybuch radości był jednak po meczu, kiedy okazało się, że lider światowego rankingu w zestawieniu singlistów został pokonany przez Brazylijczyków. Djokovic docenił jednak spontaniczne reakcje widzów. Schodząc z kortu podziękował za ich doping, mimo że był skierowany przeciwko niemu. Kibice uszanowali jego gest i pożegnali go, skandując jego nazwisko.
Z kolei Melo i Soares zostali trochę dłużej. Cieszyli się zwycięstwem i tak gorącym przyjęciem. Rzucali w trybuny piłki, a po nie - dosłownie - rzucały się tłumy.
ps