RIO 2016

Rio 2016. Radosław Kawęcki: przyszedł dzień, w którym upadłem na ziemię

Ostatnia aktualizacja: 11.08.2016 07:56
- Nie znam przyczyny, bo czułem się bardzo dobrze – powiedział pływacki wicemistrz świata Radosław Kawęcki po odpadnięciu w eliminacjach 200 m st. grzbietowym na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.
Audio
  • Trener Radosława Kawęckiego, Paweł Słomiński był bardzo zaskoczony występem swego podopiecznego (IAR)
Radosław Kawęcki po wyścigu w eliminacjach 200 metrów stylem grzbietowym
Radosław Kawęcki po wyścigu w eliminacjach 200 metrów stylem grzbietowym Foto: PAP/Adam Warżawa

Serwis specjalny
rio 1200.jpg
Rio 2016

- Też chciałbym wiedzieć, co się stało. Jestem naprawdę dobrze przygotowany, na każdym treningu dawałem z siebie wszystko. Każdemu się zdarza nie zrealizować swoich marzeń, nie każdy zawsze jest zadowolony ze swojego wyniku. Przyszedł dzień, w którym upadłem na ziemię. Mam nadzieję, że się podniosę i będę jeszcze konsekwentniej realizował każdy trening – dodał.

Kawęcki był wymieniany w gronie jednego z kandydatów do medali. Dwukrotnie stanął na drugim stopniu podium mistrzostw świata – w 2013 i 2015 roku.

- Płynąłem tylko jednym rytmem, to widać po czasach w poszczególnych "50". Nie mogłem przyspieszyć, nie wiem, co się stało. Mój organizm dziwnie tutaj reaguje. Może atmosfera nie jest za fajna, ale co zrobić? Trzeba przyjąć to na klatę, to nie jest koniec świata - oznajmił.

Przyznał też, że miał nadzieję, iż jego czas da mu 16. lokatę, która dawałaby nadzieję na start w półfinale.

- A wtedy miałbym szansę się poprawić. Niestety, zabrakło trzech setnych. Trudno, żyjemy dalej. Wracamy do kraju dopiero w poniedziałek. Jeszcze mam sztafetę przed sobą - przypomniał.

Na treningach nic nie wskazywało na to, że będzie tak słabo w trakcie zawodów.

- Dwa dni temu pływało mi się super, luźno, na długim kroku, wydawało mi się, że będzie jeszcze lepiej. Myślałem, że wejdę do półfinału, ale jak patrzyłem na całą kadrę to widziałem, że nie każdy dobrze pływa. Mam nadzieję, że jeszcze coś pokażą nasi reprezentanci, bo na razie Polska nie istnieje - podkreślił.

Zawodnik zapewnił, że nadal będzie współpracował z trenerem Pawłem Słomińskim.

- W połowie września wrócę do treningu, a za cztery miesiące kolejne ważne zawody – mistrzostwa świata. Tam pokażę, że potrafię się podnieść z ziemi. A za cztery lata Tokio, jest jeszcze dużo czasu - powiedział.

Kawęcki jest daleki od tego, by obwiniać szkoleniowca za złe przygotowanie. Jak zaznaczył w kadrze jest wielu zawodników, którzy ćwiczą z różnymi szkoleniowcami, i im także nie wyszedł olimpijski start.

- Nie wiadomo, co się dzieje. Europejczycy na tych igrzyskach się nie liczą, tylko nieliczne osoby pokazują swoje możliwości. Przykładem może być Laszlo Cseh, który cztery lata temu w Londynie popłyną na 200 motylkiem 1.52, a tutaj ledwo dopłynął ostatnią pięćdziesiątkę – przypomniał.

Jemu samemu także w 2012 roku pływało się znacznie lepiej.

- A w Londynie byłem parę dni po antybiotyku i pływało mi się zdecydowanie lepiej niż tutaj. A przecież teraz jestem wypoczęty i zrelaksowany. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Na razie nie mam wytłumaczenia. Muszę wyciągnąć wnioski i pogadać z trenerem, co było nie tak – dodał.

W Rio jeszcze żaden z polskich pływaków nie zakwalifikował się do finału.

(ah)

Dziś w Rio