O wielkości - pomyślanego pierwotnie jako pojedyncza powieść pod tytułem "Wilcze gniazdo" - arcydzieła świadczy to, z jakim odbiorem spotkało się ono w społeczeństwie polskim tuż po wydrukowaniu pierwszych odcinków w 1883 roku w warszawskim "Słowie". Polaków ogarnęła swoista "trylogiomania", o której już w 1884 roku pisał prof. Stanisław Tarnawski: "(…) o bohaterach powieści mówiło się i myślało jak o żywych ludziach, małe dzieci w listach do rodziców po zdrowiu swoim i swego rodzeństwa donosiły o tym, co zrobił Skrzetuski, albo co Zagłoba powiedział".
Sienkiewicz otrzymywał listy, w których czytelniczki błagały go, by Skrzetuski szczęśliwie odnalazł swoją Helenę. "Trylogia" kształtowała wyobraźnię i stanowiła kompas narodowej moralności jeszcze długo po śmierci autora. Dowodem na to są konspiracyjne pseudonimy czasów okupacji, wśród których pełno jest "Kmiciców" i "Bohunów".
Na ten fenomen złożyło się wiele czynników. Niezaprzeczalny talent literacki Sienkiewicza w połączeniu z rzetelną pracą dokumentalistyczną przyniosły znakomity efekt. W 1882 roku autor pisał Stanisławowi Smolce, redaktorowi "Czasu", o "Ogniem i mieczem": "powiem o powieści to tylko, żem grunt pod nią przygotował z całą sumiennością i przeczytałem mnóstwo źródeł współczesnych, tak że ani jednego nazwiska nie zaczerpnąłem z fantazji".
Nie oznacza to, że "Trylogia" to jałowy, kronikarski obraz epoki. Kolorytu epopei dodają przede wszystkim barwne postaci. Wołodyjowski, który z młodego, trochę naiwnego żołnierza przekształca się w narodowego bohatera, niepokorny duch stepów Bohun, potężny i przeklęty Janusz Radziwiłł, przechodzący duchową przemianę Kmicic. Pominąć, oczywiście, nie można Jana Onufrego Zagłoby, najlepiej wykreowanej postaci "Trylogii". Bohater wzorowany jest na postaciach literackich (Homerycki Odyseusz, Szekspirowski Falstaff), jak i znajomych Sienkiewicza (odziedziczył sporo cech po kapitanie Rudolfie Korwin-Piotrowskim, spotkanym przez autora w czasie jego podróży po Ameryce). To, z jednej strony, niezwykle inteligentny i przebiegły szlachcic, którego podstępy więcej wskórały niż niejedna szabla, z drugiej - uosobienie wszelkich sarmackich wad, z warcholstwem, sobiepaństwem i pijactwem na czele.
Prof. Jan Tomkowski: Wydaje się, że to właśnie Kmicic jest postacią, która symbolizuje całe mnóstwo polskich cech.
Mimo to, nie zabrakło wokół "Trylogii" słów krytyki. W "Ogniem i mieczem" współczesnemu czytelnikowi niełatwo pogodzić się z całkowicie pozytywną kreacją okrutnika księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, trudno też przyjąć jednoznacznie negatywną ocenę buntującego się przeciwko kresowym książętom chłopstwa. Słabą stroną "Pana Wołodyjowskiego" jest przede wszystkim stricte romansowy charakter powieści. Na tym tle wyróżnia się "Potop", który epiką, złożonością konstrukcji głównego bohatera i problematyką przerastał pozostałe części "Trylogii".
Powieściom zarzucano nie tylko uszczerbki fabularne. Już w latach ukazywania się odcinków "Trylogii" w prasie pisano o tym, że ucieczka w tematykę historyczną to odwrócenie się Sienkiewicza od problemów współczesności. O tym, jak bardzo mylili się krytycy świadczy, że arcydzieło, jak żadne inne, stało się odpowiedzią na potrzebę wzniecenia podupadającej w narodzie idei odzyskania niepodległości. Najlepiej ujął to sam Sienkiewicz w ostatnim zdaniu "Trylogii": "Na tym kończy się ten szereg książek pisanych w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie – dla pokrzepienia serc".
bm