18 stycznia 1943 por. Jan Piwnik ps. "Ponury" dokonał śmiałego ataku na więzienie w Pińsku i odbił trzymanych tam żołnierzy AK.
Plan akcji
W listopadzie 1942 roku Niemcy aresztowali trzech oficerów AK. Jednym z nich był cichociemny - porucznik Mieczysław Eckhardt "Bocian”, który pełnił wówczas ważną funkcję w ramach szerokiej akcji dywersyjnej AK na wschodzie, noszącej kryptonim "Wachlarz".
Kiedy wiadomość ta dotarła do Warszawy Komendant Główny AK, gen. Stefan Grot-Rowecki wydał rozkaz uwolnienia aresztowanych. Wykonać to trudne zadanie miał kapitan Jan Piwnik "Ponury".
- Jasio był to człowiek odważny do szaleństwa, a ponadto mający szczęśliwą rękę. Trudno było wybrać lepszego kandydata do przeprowadzenia takiej akcji - wspominał kolega "Ponurego”, mjr Tadeusz Klimowski.
Aby nic nie zawiodło, akcję trzeba było dobrze i szczegółowo zaplanować. Z terenu nadszedł meldunek, że gestapo osadziło ich w więzieniu w Pińsku. Ludzie "Ponurego” zbadali na miejscu możliwości odbicia aresztowanych i nawiązali z nimi łączność.
Atak na więzienie w Pińsku
Por. Jan Piwnik zorganizował grupę bojową składającą się z kilkudziesięciu osób, uzbrojoną w granaty i pistolety maszynowe. 18 stycznia 1943 z Warszawy wyruszyły dwa samochody, które popołudniu dotarły do Pińska.
Jeden z samochodów podjechał wprost pod bramę i "Ponury” wraz z towarzyszem (obaj w mundurach SS) zażądali jej otwarcia. Ponieważ strażnik zwlekał, porucznik wydarł się i sklął go po niemiecku tak dosadnie, że brama natychmiast została otwarta. Po powaleniu strażnika i zamknięciu bramy reszta żołnierzy ruszyła do wykonania zadania. Opanowano kancelarię więzienia i zdobyto klucze do cel.
"Ponury" na czele kilku żołnierzy wpadł do budynku więzienia i otwierał cele, a w tych, których nie można było otworzyć wyłamywano drzwi. Więźniowie wybiegali na korytarz i kierowali się na podwórze. W niedługim czasie znaleziono dwóch oficerów AK i odprowadzono ich do czekającego samochodu.
Niestety dla porucznika Mieczysława Eckhardta ratunek przyszedł o kilkanaście godzin za późno. - Torturowany na śledztwie, czując, że może się załamać i wydać swych kolegów i podkomendnych, powiesił się w celi na sznurze sporządzonym z własnej koszuli. Stało się to ostatniej nocy, która poprzedzała akcję "Ponurego” i odbicie więźniów - mówił mjr Tadeusz Klimowski.
Gdy otwarto drzwi ostatniej celi i reszta więźniów przeszła na podwórze "Ponury" poinformował ich, że są wolni i że muszą sami poszukać sobie kryjówek. Przed opuszczeniem więzienia strażnikom zagrożono, że gdyby podnieśli alarm zostaną obrzuceni granatami.
Grupa bojowa "Ponurego” wraz z dwoma odbitymi więźniami ruszyła w stronę Brześcia nad Bugiem. Ledwo odjechali od więzienia, pękła opona w jednym z samochodów. Dalsza jazda bez zmiany opony była niemożliwa. Samochód został oblany benzyną i podpalony. Część żołnierzy musiała odbyć dalszą drogę piechotą.
Akcja piękna i brawurowa
Odbici oficerowie trafili do przygotowanej wcześniej kryjówki i tam odpoczywali przez dwa dni. Gdy największe zagrożenie minęło, odbitych oficerów przerzucono przez granicę. Zaopatrzeni w fałszywe dokumenty dojechali szczęśliwie do Warszawy i zameldowali się w komendzie głównej AK.
- Odbicie więźniów w odległym Pińsku, przeprowadzone tak małymi siłami, planowane i wykonane z Warszawy, stanowi jedną z pięknych i szczególnie brawurowych pozycji w bogatym rejestrze bojowych osiągnięć Armii Krajowej - oceniał historyk Józef Garliński.
Za organizację akcji "Ponury" został oznaczony orderem Virtuti Militari. Dekoracji osobiście dokonał gen. Stefan Grot-Rowecki. Na przykładzie akcji pod Pińskiem na szkoleniach dywersyjnych pokazywano, jak powinna wyglądać poprawna akcja.
Jan Piwnik zginął walce z Niemcami pod wsią Jewłasze na Nowogródczyźnie 16 czerwca 1944 roku. W październiku 2010 roku Bronisław Komorowski odznaczył "Ponurego" Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. 31 października 2012 został on pośmiertnie awansowany na stopień pułkownika Wojska Polskiego.
mk