Polska Marynarka w II Wojnie Światowej

Szwedzka epopeja polskich marynarzy

Ostatnia aktualizacja: 16.06.2017 13:10
25 października 1945 roku wróciły do kraju z internowania w Szwecji trzy polskie okręty podwodne. Ich załogi wybrały wolność - większość została w Skandynawii.
Podniesienie polskiej bandery na ORP Żbik
Podniesienie polskiej bandery na ORP ŻbikFoto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

W dniu wybuchu wojny polska Marynarka Wojenna dysponowała pięcioma okrętami wojennymi: ORP "Ryś", "Żbik", "Wilk", "Sęp" i "Orzeł". Gdy rozpoczęły się działania wojenne ich załogi przystąpiły do realizacji operacji "Worek". Polegała ona na blokowaniu dostępu do polskich portów wojennych. Każdy z okrętów miał operować w przydzielonym sektorze. Płytkie wody Bałtyku nie sprzyjały działaniom okrętów podwodnych, a przewaga niemiecka w lotnictwie i siłach nawodnych była miażdżąca, mimo to Kriegsmarine nie udało się zatopić żadnego z podwodnych drapieżników.

ORP "Orzeł" 14 września zawinął do neutralnego Tallinna, aby wyokrętować chorego dowódcę. Jednostka została internowana podstępnie przez Estończyków naciskanych przez Sowietów. Po spektakularnej ucieczce "Orzeł" dotarł 14 października do Wielkiej Brytanii. ORP "Wilk" również przedostał się na Wyspy (dotarł 20 września). Mniej szczęścia miały załogi pozostałych okrętów.

Kierunek: Szwecja

ORP "Sęp" został uszkodzony w pierwszym tygodniu kampanii wrześniowej. Jego załoga wytrwała na Bałtyku do 17 września, kiedy okręt zawinął do szwedzkiego portu. Dzień później w Szwecji znalazł się również ORP "Ryś".  Nieco dłużej, bo do 25 września, walczył  ORP "Żbik", ale jego załoga również była zmuszona skierować okręt do neutralnego portu. Wybór padł również na Szwecję.

Decyzje dowódców polskich okrętów wynikały z braku możliwości przedostania się do Wielkiej Brytanii. Wszystkie internowane okręty zostały poważnie uszkodzone w wyniku walk, a przejście na Morze Północne przez cieśniny duńskie było niemożliwe – Niemcy po ucieczce z Bałtyku ORP "Wilk" skierowali w ten rejon znaczne siły, praktycznie uniemożliwiając skryte przedostanie się na otwarte wody. Można było "z honorem lec" lub dać się internować.

Internowani, gotowi do walki

Szwedzi skierowali wszystkie jednostki do Vaxholm w pobliżu Sztokholmu, gdzie zdemontowano z nich uzbrojenie. Zacumowano je obok internowanego w Sztokholmie 1 września 1939 roku żaglowca "Dar Pomorza". Pieniądze z kas okrętowych zdeponowano w banku Handelsbanken, w którym były również pieniądze przelane przez polski rząd tuż przed wojną jako przedpłata za działa firmy Bofors, które miały być zakupione dla Wojska Polskiego. Załogi nadal stacjonowały na okrętach, jednak po ucieczce "Orła" z Tallinna zostały wyokrętowane i umieszczone na lądzie. Marynarzy zakwaterowano w pilnie strzeżonych koszarach. Szwedzi obawiali się powtórki wyczynu załogi "Orła".

Gdy Niemcy zaatakowały Danię i Norwegię sytuacja uległa diametralnej zmianie. Załogi skierowano ponownie na okręty, które naprawiono, uzbrojono i załadowano zapasami amunicji. Załogi miały być gotowe w każdej chwili do boju. Brakowało jedynie… paliwa. Miało być uzupełnione w wypadku niemieckiego ataku na Szwecję.

ORP
ORP "Sęp" w Szwecji

Trudne początki

Gdy stało się jasne, że Szwecja jest bezpieczna, ponownie zdemontowano uzbrojenie i przeprowadzono okręty na jezioro Mälaren, a załogi zakwaterowano w miejscowości Mariefred – początkowo na zacumowanych przy brzegu statkach i barkach, a potem w barakach. Warunki bytowania – szczególnie w początkowym okresie – były fatalne. Zimą temperatura spadała do -35 stopni, brak było ogrzewania. Kilku żołnierzy przypłaciło to życiem. Zmienne były również nastroje Szwedów. Pierwszy komendant polskiego obozu sympatyzował z faszystami i mocno uprzykrzał życie Polakom. Również mieszkańcy Mariefred odnosili się do nich z dużą nieufnością, jednak gdy okazało się, że wojna nie skończy się szybko, co oznaczało, że Polacy zostaną na dłużej, a nasi marynarze są sympatyczni i cieszą się zainteresowaniem płci przeciwnej, stosunki szybko ociepliły się. Zmienił się również komendant obozu. W asymilacji pomagała praca. Internowani byli zatrudniani do robót w lesie, zbiorów i w okolicznych zakładach. Mieli również pewną swobodę w poruszaniu się. Nie stanowili obciążenia finansowego dla Szwedów, bo pieniądze na ich utrzymanie pochodziły z przedwojennego depozytu w Handelsbanken i dochodów z wykonywanych prac. Niektórzy z nich zaczęli wtapiać się w lokalna społeczność – przede wszystkim przez związki.

Trudny wybór

Tak zastał ich koniec wojny, jednak z obozu internowania zostali zwolnieni dopiero w sierpniu 1945 roku. Okręty ponownie trafiły do Sztokholmu, a marynarzom dano wybór: powrót do Polski, pozostanie, ale bez żadnych udogodnień, gwarancji i pomocy państwa w Szwecji lub wyjazd do innego kraju. Na decyzję sporej części marynarzy miała wpływ wizyta w obozie polskiej misji wojskowej, która odpowiadała za sprowadzenie okrętów do kraju. Kierujący nią oficer ledwo mówił po Polsku, za to z rosyjskim nie miał najmniejszych kłopotów. Uzmysłowiło to wielu, że kraj, do którego mieliby wrócić, nie jest tym, który opuścili blisko 6 lat temu. Z grupy liczącej ok. 200 marynarzy i oficerów do kraju wrócił tylko jeden oficer (z szesnastu) i kilku marynarzy. Większość postanowiła wyjechać do Anglii lub zostać w Szwecji. Skandynawię wybrało 71.

24 października 1945 roku do Gdyni zawinęły, obsadzone szczątkowymi załogami, trzy polskie okręty podwodne i "Dar Pomorza". Jednostki zostały wcielone do Marynarki Wojennej. "Ryś" i "Żbik" pływały do 1955 roku, a najmłodszy i najnowocześniejszy "Sęp" do 1969 roku. W 1959 roku okręt wcielił się w rolę legendarnego bliźniaka – ORP "Orzeł" w filmie Leonarda Buczkowskiego "Orzeł".

W Mariefred nie ma już śladu po polskim obozie, prawie wszyscy uczestnicy szwedzkiej epopei pełnią już wieczną wachtę, jednak pamięć o naszych marynarzach trwa. W 1980 roku otwarto w Muzeum Twierdzy Vaxholm stałą wystawę poświęcona losom polskich okrętów podwodnych w Szwecji i ich załóg, ukazały się również wspomnienia Władka Słomy – marynarza ORP "Ryś". Potomkowie bohaterów września również dbają o pamięć o nich. Znany szwedzki fotograf Håkan Pieniowski, syn Zdzisława, marynarza z ORP "Sęp", zorganizował w Szwecji kilkanaście wystaw, poświęconych ojcu i jego towarzyszom.