Autor: Dzennet Poltorzycka
Zachecona do zwierzen Justyna opowiada ojcu o swoich sercowych problemach. Jak sie okazuje, decyzja Doroty dotyczaca mieszkania po cioci Karolinie powaznie odbila sie na relacjach Justyny ze swoim chlopakiem. Romek nie dosc, ze wyprowadzil sie z zajmowanego dotad lokum, to w dodatku praktycznie przestal sie do Justyny odzywac. Dziewczyna liczy, ze moze dzisiejsze wydzialowe andrzejki, na które Romek obiecal sie wybrac wraz z nia beda dobra okazja do szczerej rozmowy. Impreza ta jest zreszta powodem przegladu jej garderoby w celu znalezienia odpowiedniego stroju. Bluzka, jaka zaklada jest jednak zdaniem Gienka zbyt kusa, a dekolt zbyt duzy. Jego krytyka zostaje przerwana przez Wisie, która odwoluje Matysiaka do telefonu. Ona równiez nie jest zachwycona ubiorem Justyny, a slyszac o przygotowaniach do zabawy przypomina o zblizajacym sie adwencie. Jej slowa nie znajduja jednak zadnego zrozumienia u mlodej dziewczyny, która stanowczo oswiadcza, ze nie zamierza sie z tego powodu umartwiac. Urazona Matysiakowa wychodzi do pokoju obok, gdzie Gienek konczy wlasnie swoja telefoniczna rozmowe. Jak juz po chwili relacjonuje, dzwonil kolega Gienka z jego zakladu pracy, który przekazal mu wezwanie do szefostwa na rozmowe. Matysiak jest pelen zlych przeczuc. Uwaza bowiem, ze w jego sytuacji raczej musi sie liczyc z degradacja niz z awansem. Przysluchujaca sie Dorota stara sie za wszelka cene pocieszyc meza. Przy okazji zwierza mu sie ze swojej malej radosci, która spotkala ja kilka dni temu. Jak wyjasnia, dostala od swojej dobrej znajomej propozycje pracy na pól etatu. Mialaby to byc praca w charakterze pedagoga w policealnej szkole pracowników sluzb spolecznych. Dorota jest zachwycona ta perspektywa i swoja przyszlosc widzi w samych jasnych barwach. Tego hurraoptymizmu nie podziela jej malzonek, który ma watpliwosci co do tego, czy warto rezygnowac z posady dyrektorskiej dla jakiegos nowego niepewnego wyzwania. Matysiakowa kategorycznie oswiadcza, ze nie bierze pod uwage mozliwosci pozostania w jej dawnej szkole. Przeciez raz odwolana musialaby teraz na normalnych zasadach stawac do konkursu na to stanowisko, a na to naprawde nie ma ochoty. Dzwonek do drzwi zapowiada gosci – to Lusia i Piotrek, którzy wpadli w odwiedziny do rekonwalescenta. Sa w zasadzie tylko przejazdem, gdyz Lusia jest umówiona na popoludnie u znajomej pani fotograf, która ma zrobic jej profesjonalna sesje fotograficzna. Nie udaje sie wiec Gienkowi namówic ich ani na dzisiejszy, ani na niedzielny obiad, trzeba bowiem wybrac sie przeciez na cmentarz do mamy Lusi – wszak za dwa dni przypadaja jej imieniny. Dziewczyna w ogóle uskarza sie na totalny brak czasu i codzienna monotonie. Praca w aptece, studia farmaceutyczne, domowa krzatanina – oto na czym uplywaja jej mlode lata. Do tego jest jeszcze dom rodzinny w Pultusku, z którym cos nalezaloby zrobic, bo w chwili obecnej staje sie coraz wiekszym ciezarem. Pogawedke zaklóca dzwoniacy telefon. To Romek, który zapowiada Justynie, zeby nie liczyla na jego towarzystwo podczas dzisiejszego wieczoru. Rozgoryczona dziewczyna postanawia wiec zatelefonowac do Janka Bocianowskiego, który na pewno chetnie spedzi z nia wieczór. Poniewaz chlopak ma wylaczona komórke, zaproszenie na wspólne andrzejki zostawia mu na poczcie glosowej. Chwile zamieszania wykorzystuje Lusia, która w kuchni – na osobnosci chce porozmawiac z Dorota. Jak twierdzi usilnie mysli o adopcji dziecka i w tym celu chcialaby uzyskac namiary do dawnej przyjaciólki Doroty – p. Ireny, która jest dyrektorem podkaliskiego domu dziecka. Niespodziewanie wpada do kuchni Piotrek. Nie ukrywa, ze podsluchiwal pod drzwiami i stanowczo oswiadcza, ze o zadnym przysposobieniu nie moze byc nawet mowy. On chce miec wlasne dziecko i zadne inne rozwiazanie nie moze wchodzic w gre.