Kardynał Franciszek Macharski dla jednych postać pomnikowa, dla innych „człowiek uśmiechu” Kościoła. Przez te wszystkie lata wpisał się on w krakowską historię. Kim był, wiedzą najlepiej mieszkańcy miasta i okolic - przyjaciele, rodzina i bliscy współpracownicy Kardynała.
Widoczny z okna papieskiego kościół franciszkański, był mu szczególnie drogi. Każdy rok zaczynał właśnie tam Mszą Świętą o północy, tam został wyświęcony, tam stanęła w końcu także jego trumna. - Odszedł człowiek, który uosabiał najlepsze cechy naszego miasta – powiedział kard. Stanisław Dziwisz podczas Mszy Świętej pogrzebowej, zaś w swojej ostatniej drodze, od sióstr albertynek do krypty biskupów na Wawelu, słychać było słowa: odszedł drugi brat Albert.
Zarażał radością i dobrą energią. Jego smukła postać przemierzająca ulicę franciszkańską, czy planty pozostanie w pamięci wielu.
- 2 kwietnia był moim świętem na franciszkańskiej. To dzień moich święceń kapłańskich. Nie miałem wtedy jeszcze 23 lat. Teraz wiem, że przygotowywałem się do kapłaństwa poprzez dzieciństwo i młode lata – powiedział kardynał.
Jak wspominał Leszek Sosnowski założyciel i właściciel wydawnictwa Biały Kruk, był on sceptyczny w stosunku do świata i swojego najbliższego otoczenia, ale potrafił również żartować z samego siebie. Był człowiekiem najwyższej kultury. Taki klasyczny „stary krakus”. Zdarzało mu się być czasem oschłym, szczególnie w stosunku do kleru, którego traktował surowo, ale miał cechę, która przydałaby się dziś wielu ludziom – potrafił rządzić, zarówno sferą duchową jak i materialną. Zawsze życzliwy i uśmiechnięty, ale parę razy pogroził palcem –dodał Leszek Sosnowski.
– Miał otwarte serce, był człowiekiem który umiał dostrzec innego koło siebie, przystanąć uścisnąć dłoń i zamienić kilka słów. Miał niepowtarzalny styl mówienia, co widać było w homiliach i przemówieniach – powiedział Hubert Wołącewicz, autor książki p.t.: „Kardynał Franciszek Macharski”.
Jan Paweł II powiedział o nim kiedyś „biedaczyna z Krakowa”, nie dlatego że był biedny, ale zawsze z boku. Jeśli pomagał to też po cichu. Jak wspominał ks. prał. Andrzej Fryźlewicz, który był przez 35 lat sekretarzem kard. Franciszka, każdy, kto potrzebował pomocy mógł przyjść do kardynała. Zwłaszcza dotyczyło to dzieci, którym ratował życie za granicą, o czym nikt nie wiedział - dodał sekretarz. - W pamięci ludzi zostanie obraz człowieka pobożnego, roztropnego, człowieka, który wszystkie oceny bierze z rozmowy z panem Bogiem, dobrego pasterza – dodał jego sekretarz.
- Teraz, kiedy słyszymy różne opinie o naszym wujku, to myślę że nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że mamy do czynienia z człowiekiem takiego formatu. Patrzyliśmy na niego przez pryzmat rodziny. Teraz widzimy różne znaki, które świadczą o jego wielkości – wspominali członkowie jego rodziny. - Ludzie lgnęli do niego, bo wiedzieli, że mu na nich zależy, że to nie było tylko przywództwo. Potrafił wytworzyć bliską relację z innymi. Ludzie go kochali, bo był autentyczny. Jego duchowość widać było zaś podczas Mszy Świętych, które odprawiał. W czasie podniesienia Najświętszego Sakramentu jakby lewitował, był w innym wymiarze – wspominali członkowie jego rodziny.
- Życie się zmienia, ale nie zostaje człowiekowi zabrane i może to jest właśnie takie trudne, żeby pozwolić wziąć się za rękę, więcej – podać tę dłoń Chrystusowi, ale nie po to żeby się przywitać czy pożegnać, ale wziąć za rękę i dać się poprowadzić. To się nazywa ufność – powiedział kiedyś kard. Franciszek Macharski, a na koniec lubił dodawać: do zobaczenia w niebie!
Na audycję „Familijna Jedynka" w Pierwszym Programie Polskiego Radia zapraszają: Mariola i Maciej Orłowscy.
Tytuł audycji: „Familijna Jedynka"
Prowadzili: Mariola i Maciej Orłowscy
Data emisji: 25.09.2016 r.
Godzina emisji: 06.00