Dzisiejszy poniedziałek, tj. poniedziałek przed Środą Popielcową,
nazywany jest w Ameryce Łacińskiej poniedziałkiem karnawałowym. W
Brazylii i wielu innych krajach latynoskich okres karnawału jest
okresem szczególnym. Szkoły, urzędy, zakłady pracy są pozamykane, a
tłumy ludzi przebywają na placach i ulicach swoich miast, miasteczek i
wiosek. Jedni tańczą, inni przyglądają się tańczącym, jeszcze inni
zajmują się przenośnym handlem. Wszyscy wydają się być zadowoleni,
podekscytowani karnawałem. Każdy świętuje na tyle, na ile pozwalają mu
na to zasoby finansowe i zdrowie. Być członkiem liczącej się grupy
tanecznej, to przywilej, który jednak sporo kosztuje i wymaga
poświęcenia. Wszędzie króluje głośna muzyka, odczuwalne jest ogólne
podniecenie. Pośród współczesnej głośnej muzyki, ognistych choreografii
tanecznych, skąpych strojów brazylijskich tancerzy i tancerek trudno
dostrzec i uświadomić sobie, że karnawał miał kiedyś charakter
religijny.
Trochę inaczej jest w boliwijskich Andach. Uczestnicy andyjskich grup
karnawałowych pielęgnują do tej pory świadomość tego, że karnawał to
nie tylko muzyka, taniec, radość zabawy i zmęczenie, ale to coś więcej.
Nowenna do Matki Bożej Gromniczej, modlitwy i błogosławieństwo na
rozpoczęcie karnawału przypominają, że każdy tańczy nie tyle dla siebie
samego (dla własnej przyjemności), ale dla Maryi. Nie bez przyczyny
wszyscy tancerze andyjscy w Oruro po przebyciu długiego
(przetańczonego) odcinka drogi, kończą swoje występy w sanktuarium
Maryjnym. Tam przed wielkim, cudownym obrazem ‘la Virgen de Socavón’
dziękują za możliwość uczestniczenia w tańcu, w zabawie karnawałowej.
Jednocześnie przyrzekają Maryi, że będą się starać ze wszystkich sił,
aby w następnym roku również tańczyć i pokłonić się po raz kolejny
przed Jej wizerunkiem. Tak więc szał radości karnawałowej, rozmaitość
kolorowych strojów i różnorodność wykonywanych tańców przez ludzi
wszystkich warstw społecznych w Boliwii ma wspólny mianownik: tańczy
się dla Maryi, a karnawał zachowuje jeszcze charakter religijny.
Zachowanie wymiaru religijnego nie jest jednak we współczesnym,
zglobalizowanym świecie łatwe. Wzory agresywnej konsumpcji, dążenie do
wybicia się za wszelką cenę poszczególnych grup tanecznych (ich
liderów), bezkrytyczne wzorowanie się na innych (np. na brazylijskim
karnawale w Rio) prowadzi do spłycenia głębokiego sensu (tradycyjnego)
karnawału, jako okresu spontanicznej radości, wyrwania się z
codzienności, postawienia wszystkiego – jak się to potocznie mówi – na
głowie, ale z poszanowaniem swojej godności osobistej i zachowaniem
swojej własnej tożsamości kulturowo-religijnej.
To naprawdę wielkie przeżycie duchowe i estetyczne, kiedy ogląda się
zmęczonych, pięknie ubranych tancerzy (i tancerki), kiedy to suną w
modlitewnej zadumie na kolanach przez całą bazylikę, aż przed obraz w
prezbiterium, aby tam Bogu i Maryi wyrazić swoją wdzięczność i
zaufanie: że cały rok nie będzie ich opuszczać błogosławieństwo, nie
będzie im brakować sił i motywacji: do życia, do pracy, do stawiania
czoła najtrudniejszym życiowym sytuacjom. Tak więc wysiłek i radość
karnawału andyjskiego wpisują się w prozę codziennego życia i wywierają
na nim swoje piętno. Nie dziwi zatem, że tak wiele osób odczuwa
autentyczną potrzebę aktywnego uczestnictwa w karnawale, ponieważ z
jednej strony jest to wyrwanie się z codzienności i pogłębienie swojej
kulturowej tożsamości, a z drugiej strony swoistego rodzaju ‘otarcie
się’ o sacrum - o Boga, który wzmacnia ‘radość radujących się szczerze’
i który błogosławi wszystkim aspektom naszego ludzkiego życia, jeżeli
Go o to prosimy.
Życzę zatem wszystkim radiosłuchaczom radosnego i błogosławionego, przedostatniego dnia, tegorocznego karnawału.
Ks. Tomasz Szyszka SVD