Redakcja Programów Katolickich

Czytelnictwo i polityka

Ostatnia aktualizacja: 05.12.2011 10:00
Na miano absurdu tygodnia zasługuje donos obywatela Niemiec do policji, że Benedykt XVI podczas wizyty w ojczyźnie nie używał w papamobile pasów bezpieczeństwa.
Audio

Papież przyjął to ponoć z rozbawieniem, a watykańskie biuro prasowe wyjaśniło, że „papamobile nie pokonuje zazwyczaj długich tras przy wielkiej prędkości ani nie jest narażony na zbyt duże ryzyko zderzenia z innymi pojazdami”. Tylko nieznacznie w kategorii absurdu ustępuje temu tropienie agentów Kościoła w rządzie przez Janusza Palikota. Jak ogłosił on w poniedziałek na konferencji prasowej, są tam „osoby związane z wywiadem Kościoła katolickiego, który jest formatowany przez jezuitów i który się nazywa Opus Dei.” Zapowiedział też powołanie komisji celem wyjaśnienia sprawy. Wszystko wskazuje na to, że poseł oraz jego zwolennicy, miast zajmować się światem realnym i pracą opłacaną przez podatników, zaczytują się literaturą science fiction, zgłębiając spiskową teorię dziejów, a ich ostatnią lekturą mógł być „Cmentarz w Pradze” Umberto Eco.

Tymczasem pouczająca dla zwolenników zastępczych tematów ideologicznej wojny może być lektura badań CBOS-u z listopada (4-13.11.2011). 88 proc. ankietowanych nie przeszkadza krzyż zawieszony w klasie szkolnej lub w urzędzie, razi to jedynie 10 proc. badanych. Nie dziwi fakt, że obecność krzyża w miejscach publicznych razi przede wszystkim identyfikujących się z lewicą. W elektoratach partyjnych sprzeciw wyraziło 35 % zwolenników Ruchu Palikota oraz 25% wyborców SLD. A więc oznacza to, że większości badanych wyborców Ruchu Palikota i SLD krzyże w budynkach publicznych nie rażą.

Skoro politycy wygłaszanymi opiniami zdradzają raczej skłonność do obcowania z literaturą science fiction, można by domniemywać, że podobnie rzecz się ma z ogółem społeczeństwa, które reprezentują. Nic bardziej mylącego. Polacy w ogóle nie czytają książek. Raport zamieszczony na portalu „Biblioteka w szkole” ukazuje, że w badaniu Biblioteki Narodowej z 2008 roku aż 62 proc. potencjalnych czytelników nie ubrudziło sobie rąk książkowym drukiem. Gdyby nie przymus szkolny, po książki nie sięgnęłoby kolejne 25 proc. społeczeństwa. Tak więc największą grupą czytelniczą w Polsce są dzieci i młodzież, które czytają, bo muszą. Dobrowolne czytanie jest coraz mniej popularne. Dlatego Irena Koźmińska i Elżbieta Olszewska, inicjatorki akcji „Cała Polska czyta dzieciom”, napisały książkę „Wychowanie przez czytanie”. Powołują się na obserwacje z USA: „Amerykańska Akademia Pediatrów zaleca rodzicom, by czytali swoim dzieciom od urodzenia i aby do drugiego roku życia dzieci nie miały kontaktu z telewizją. Dla nastolatków rekomendowany jest łączny limit dwóch godzin dziennie przed ekranem telewizora i/lub komputera. Amerykańskie szkoły, przedszkola i lokalne centra kultury prowadzą szkolenia na temat czytania, wpływu mediów na dzieci, warunków zdrowego rozwoju psychicznego i intelektualnego, a rodzice tłumnie biorą w nich udział”. W Anglii, gdzie młodzież ma ogromne problemy z czytaniem i liczeniem, stopniowo, ale regularnie wzrasta czytelnictwo wśród najmłodszych dzieci. Z dziećmi czytają rodzice.

Polskie badania czytelnictwa licealistów dowodzą, że skupiają się oni na książkach fantastycznych, młodzieżowych i szkolnych. Poszukują tam emocji: strachu, śmiechu, wzruszenia. Wszystkie te potrzeby zaspokaja cykl o Harrym Potterze. Na szczęście ujawnia się także indywidualizacja wyborów czytelniczych wśród sięgających po książki trudniejsze w odbiorze, wychodzące poza kanon literatury popularnej. Prym pod tym względem wiodą zdecydowanie bardziej dziewczęta niż chłopcy, a wśród wymienianych przez nie autorów są: W. Goethe, William’a Blake, F. Nietzsche, M. Białoszewski, A. Saint – Exupéry, W. Shakespeare. Chłopcy podawali: P. Coelho, M. Hłasko i … H. Sienkiewicza. Może więc spośród tych czytelniczych rodzynków wyłoni się w przyszłości kilku polityków wczytujących się z uwagą i zrozumieniem w społeczne realia?

o. Grzegorz Dobroczyński SI