Dzień dobry.
Dziś to będzie felieton z intencją prywatną. Moją prywatną. Otóż w nadchodzącym tygodniu są moje urodziny, i choć ich nie świętuję – bo co tu świętować, człowiek niechętnie liczy, że już ma tyle lat, ale po pierwsze liczą się wspomnienia, w po drugie - prezenty. I takim prezentem tym razem był list od Pana Dariusza z Hiszpanii. Państwo go już znają z moich felietonów. Jest w wieku moich dzieci, więc ani mnie, ani jemu już nic nie grozi. No i pisze tak:
„Trochę musiała Pani poczekać na mój list. Ale dobrze się składa, bo zdążyłem zrobić parę zdjęć, którymi pragnę się z Panią podzielić. Wybrałem się na taką małą przejażdżkę motorem i dlaczego nie, trzeba było popstrykać trochę. Może z przyjemnością Pani sobie poogląda, gdzie chodzimy na mszę św. Czuję się tutaj tak bardzo inaczej. Zdjęcie - to właśnie tu znajduje się zakon Karmelitanek Bosych. One nie kontaktują się ze światem zewnętrznym.
A na końcu mój motor. Jak Pani przyjedzie do Madrytu, to przewiozę Panią.”
Piękny prezent - taki list i takie zdjęcia. Motor faktycznie „wypasiony”, może nawet by udźwignął i mój ciężar… Ale też zaraz sobie przypomniałam, że już kiedyś na podobnym jechałam, po nocnej Warszawie, gdy całą gromadą przemieszczaliśmy się po znanym Szlaku od Hopfera, i mnie przypadł do transportu ten motor z kierowcą, bratem koleżanki. Na obecnym rondzie De Gaulle’ a, gdzie jest teraz sławna palma, zrobiliśmy kilka kółek, i dziw, że milicja nas nie zatrzymała. Potem okazało się dlaczego - motor był na numerach milicyjnych. Grzechy młodości nie zawsze są niewinne.
A wracając do tego Pana Dariusza i do Madrytu, to obecnie moim idolem jest św. Josemaria Escriva, właśnie z Hiszpanii, bo to On wymyślił, z Bożą pomocą, że człowiek może uświęcać się także przez swoją codzienną pracę. Wreszcie odkryłam dzięki Niemu, że nawet obieranie zwykłych ziemniaków może być drogą do świętości. Nie mówiąc już o zamiataniu, sprzątaniu i takich tam przykrych sprawach.
Oj, ciągnie mnie ta Hiszpania, ciągnie! No i ten motor…
Elżbieta Nowak