Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Afryka w sercu Japonii

Ostatnia aktualizacja: 05.05.2020 00:31
Jak daleko położone są od siebie Afryka Zachodnia i Japonia? Co najmniej 10 tysięcy kilometrów. Jednak muzycy grupy Ajate znacznie skracają ten dystans, pokazując, że kultury muzyczne obu miejsc mają wspólny mianownik. 
Ajate, Ajo
Ajate, AjoFoto: mat. pras.

Ajate jest formacją na japońskiej scenie wyjątkową. Działający od kilku lat zespół prezentuje twórczość nawiązującą do afrobeatu, jednocześnie nie zapominając o rodzimych tradycjach. Na czele 10-osobowego składu stoi John Imaeda – muzyk, wokalista i kompozytor zakochany w Afryce Zachodniej. To właśnie stamtąd przywiózł mnóstwo inspiracji – w tym pomysły na instrumenty własnej konstrukcji, wzorowane na afrykańskich.

Znajdziemy wśród nich: piechiku (bambusowa gitara inspirowana zachodnioafrykańskim ngoni lub marokańskim guembri, choć wykorzystująca struny japońskiego shamisenu), jahte (ksylofon podobny do balafonu) oraz take (bambusowa perkusja o cylindrycznym kształcie). Autorskie konstrukcje są podstawą brzmienia zespołu Ajate, ale znajdziemy w jego obsadzie także japońskie instrumenty tradycyjne, takie jak bębny shine-taiko i ohdo.

Trzy lata po ciepło przyjętej płycie „Abrada” muzycy formacji Ajate wydali swój trzeci album zatytułowany „Alo”. Czas, który upłynął między dwoma wydawnictwami, pozwolił artystom urozmaicić swoje brzmienie. Stało się ono jeszcze bogatsze, barwniejsze. To zasługa m.in. pojawienia się w obsadzie japońskiego fletu shinofue (którego barwa może kojarzyć się z shakuhachi).

Już pierwsze dźwięki rozpędzonej kompozycji „Uka” dają nam sygnał, że oto znaleźliśmy się gdzieś w Afryce Zachodniej. Chwilę później wkraczają jednak elementy w afrobeacie dotąd niespotykane – odzywa się wspomniany flet, aż wreszcie pojawia się język japoński. Śpiewane (niemal wykrzykiwane) przez Johna Imaedę i wtórujących mu muzyków teksty dotyczą głównie natury i żywiołów. Traktują o morzu, niebie, górach – repertuar obejmuje m.in. pieśni łowców i rolników. Afryka Zachodnia, do której trafiliśmy na początku zaczyna przypominać coś w rodzaju wyimaginowanej krainy – japońskiej prowincji rozbrzmiewającej afrobeatem z domieszką Ohayashi, czyli muzyki towarzyszącej tradycyjnym świętom obchodzonym w Kraju Kwitnącej Wiśni.

To, w jaki sposób muzycy odtworzyli brzmienie, energię i puls, którym bije afrobeat zasługuje na uznanie, ale największe brawa należą się im za bardzo zręczną fuzję afrykańskiego funku i wspomnianej japońskiej muzyki Ohayashi. Brak tu wyraźnych szwów, które pokazywałyby gdzie kończy się Afryka, a zaczyna Japonia.

Próżno szukać zespołów, które tak przekonująco potrafiłyby odtwarzać brzmienia afrobeatu z jednej strony, a z drugiej w zupełnie naturalny sposób mieszać je z rodzimymi tradycjami. Dlatego warto przekonać się, jak brzmi afrobeat made in Japan.

Krzysztof Dziuba

Ajate

„Alo” (180g 2020)

Ocena: 4,5/5

Muzykę zespołu odnajdą Państwo też na playliście Spotify „Japonia”.

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Wielokrotna narzeczona

Ostatnia aktualizacja: 28.04.2020 08:00
To jedna z lepszych płyt avant-folkowych jakie w ostatnich latach słyszałem. Firmuje ją kapela, a właściwie kolektyw artystyczny, składający się z zamieszkujących różne regiony Francji muzyków, których łączą podobne gusta muzyczne i pasja związana zarazem z muzyką tradycyjną jak i eksperymentami wokół niej. Kolektyw nazywa się La Nòvia czyli "narzeczona".
rozwiń zwiń