KRZYSZTOF DZIUBA
PŁYTA ROKU
Idjah Hadidjah & Jugala Jaipongan – Jaipongan Music of West Java (Hive Mind Records)
Jedno z najlepiej zrealizowanych nagrań muzyki Jawy zachodniej. Podwójny album, przy którym trudno się znudzić. Na pierwszej płycie Idjah Hadidjah i zespół Jugala Jaipongan odkrywają przed nami fascynujący świat tańca jaipong; na drugiej artyści z całego świata przedstawiają zbiór eksperymentalnych wariacji na temat płyty pierwszej. Pochłaniający i różnorodny materiał przedstawiający w nowym świetle mało znaną poza Indonezją tradycję.
Bonus* REEDYCJA ROKU
Yanti Bersaudara – Yanti Bersaudara (Polydor 1971 / La Munai 2020)
Wyjątkowe dzieło w pejzażu indonezyjskiej muzyki rozrywkowej przełomu lat 60. i 70., w którym sundajskie melodie w zdumiewający sposób mieszają się z rockandrollowym instrumentarium. Płyta była do tej pory znana jedynie kolekcjonerom i bywalcom antykwariatów Azji Południowo-Wschodniej. Fonograficzny skarb z otchłani niepamięci wydobyła oficyna La Munai. Oby więcej takich odkryć i powrotów!
OSOBOWOŚĆ ROKU
Rabih Beaini – libański muzyk, kurator i producent od lat przybliża nam i zbliża do siebie muzyczne podziemia takich miejsc jak Berlin, Bejrut, czy Yogyakarta. W tym roku jego berlińska oficyna Morphine opublikowała kilka świetnych albumów (z Praed Orchestra! „Live in Sharjah” na czele) oraz zainicjowała jedno z ciekawszych wydarzeń ostatnich miesięcy, a więc maraton koncertowy, podczas którego zebrano pieniądze na wsparcie dla muzyków z Bejrutu. Artysta udowodnił, co oznacza solidarność w trudnych czasach.
Rabih Beaini i Mikołaj Trzaska zagrali wspólny koncert w Warszawie 11 grudnia 2017 w ramach cyklu Mózg Powszechny.
WYDARZENIE ROKU
MorphinexBeirut (MARATHON on the day of the REVOLUTION) – 17-godzinny maraton koncertowy online, którego celem była zbiórka pieniędzy dla muzyków z Bejrutu – miasta od lat targanego konfliktami, przestępczością i zamieszkami, które „dobiła” sierpniowa eksplozja w porcie. Program wydarzenia ukazał szerokie spektrum muzyki eksperymentalnej z całego świata z elementami lokalnymi. Wystąpili m.in.: Antonina Nowacka, Wacław Zimpel, Terry Riley, Fadi Tabbal i zespół Senyawa. Wydarzenie odbyło się przy wsparciu m.in. Unsoundu oraz CTM Festival.
*****
TOMASZ JANAS
PŁYTY ROKU
Całe morze znakomitych płyt ukazało się na świecie. W tym miejscu pozwolę sobie wspomnieć ledwie o kilku z nich, nagranych przez wielkich mistrzów, potwierdzających ich klasę. Po kilku latach bardzo udanie wróciła Garmarna (choć śpiewającą w niej Emmę Härdelin wciąż wolę w grupie Triakel). Świetny akustyczny krążek wydała Oumou Sangare. Niezwykłe było spotkanie na szczycie dwóch dziś już nieżyjących klasyków: Tony’ego Allena i Hugh Masekeli (których doskonała płyta „Rejoice” ukazała się wiosną). Niemniej porywającą płytę, co ubiegłoroczny debiut, wydał Ustad Saami. I na koniec zespół pozornie z zupełnie innych rejonów. Kronos Quartet jednak, bo tę grupę mam na myśli, od wielu lat z temperamentem pasjonatów i odkrywców, a do tego niezwykłą wrażliwością i muzykalnością poszukuje natchnień w kulturach tradycyjnych. Po wspaniałych płytach z poprzednich lat, nagranych z Trio Da Kali czy Mahsą i Marjan Vahdat, w tym roku członkowie kwartetu wraz z gośćmi pięknie przypomnieli twórczość Pete’a Seegera. A to tylko przykłady. Zły rok przyniósł mnóstwo świetnej muzyki.
WYDARZENIA ROKU
Niełatwo wskazać jedną, najważniejszą płytę czy wydarzenie mijającego roku. Również dlatego, że jednym z pierwszych fonograficznych objawień była płyta zespołu Wędrowiec, która ukazała się na przełomie 2019/2020 i na przykład w konkursie na Folkowy Fonogram Roku znalazła się wśród wydawnictw z 2019 r. Jednak mi udało się ją kupić dopiero w lutym, więc trudno o niej tutaj nie wspomnieć. Czekałem na ukazanie się tego krążka wiele lat i jest on moim zdaniem tyleż wybitny, ile niedoceniony. Zdecydowanie zbyt mały rozgłos towarzyszył ukazaniu się tej wspaniałej płyty.
Emocjonujący był ten rok zresztą do samego końca, bo to przecież dosłownie w ostatnich tygodniach ukazały się albumy, o których na pewno trzeba mówić w kategorii fonograficznych zjawisk. Albumy, które nagrali Fanfara Awantura, Kapela ze Wsi Warszawa, Bester Quartet, ale też w tym czasie pojawił się nowy krążek Marii Pomianowskiej. Pomiędzy styczniem a grudniem wydano jeszcze m.in. płyty Sutari, Bastardy, Lumpeksu, Wowakin. Pojawił się świetny album, który nagrał Buba Badjie Kuyateh. Biorąc pod uwagę okoliczności tego roku, już samo ukazanie się każdej z tych płyt może być uznane za wydarzenie. Zwłaszcza, że reprezentują one świetny poziom artystyczny.
Za wydarzenie wolno uznać również każdy z festiwali, które w tym złym i trudnym roku się odbyły, a więc m.in. Z wiejskiego podwórza, Folkowisko, Rozstaje Etno Kraków, Ethno Port Poznań, Mikołajki Folkowe. Spośród licznych koncertów, które podczas nich usłyszałem – na żywo lub online – szczególnie zapadł mi w pamięć świetny występ Macieja i Mateusza Rychłych wraz z Elisabeth Seitz, którzy podczas Ethno Portu zaprezentowali swój program „Muzyka świętych jezior”.
*****
JAKUB KNERA
PŁYTA ROKU
Nate Wooley - „Seven Storey Mountain VI”
Peggy Seeger jest folkową wokalistką ze Stanów Zjednoczonych, zajmuje się też wykonywaniem pieśni tradycyjnych. Wiele z jej utworów dotyczyło tematów kobiet w społeczeństwie, czego najlepszym przykładem jest album „Different Therefore Equal” z kompozycjami „I’m gonna be an Engineer”, której treści nietrudno się domyślić albo „Reclaim The Night”, potępiającą przemoc na tle seksualnym. Tą drugą zainteresował się amerykański trębacz Nate Wooley, który traktując utwór Seeger jako punkt wyjścia, stworzył szóstą odsłonę projektu Seven Storey Mountain. Zaprasza do niego różnych muzyków – tym razem ponad tuzin osób (w składzie z m.in. Samara Lubelski, C. Spencer Yeh, Susan Alcorn czy Ava Mendoza) krótki utwór przełożyło na 45-minutową epopeję, w której przeplatają się chóralne XIX-wieczne śpiewy, reichowski minimalizm, drone-music, folk i noise. Efektem jest emocjonalna, wciągająca kompozycja, której wydźwięk i aktualność wywołują dreszcze. Napięcie rośnie stopniowo, kompozycja kumuluje się w pozornym chaosie, a w finale trójka wokalistek śpiewa zwrotkę z tekstu Seeger, dla wymowy podkreśloną na okładce płyty. Wooley kapitalnie uwspółcześnił folkowy przekaz, czerpiąc z improwizacji i kolektywnej gry. Żadne nagranie w tym roku tak szybko mnie nie wciągnęło.
WYDARZENIE ROKU
Plakat festiwalu Dźwięki Północy 2020
Dźwięki Północy
W 2020 roku festiwali raczej nie było, a jeśli już to odbyły się w formule online albo ich organizatorom udało się wstrzelić w lukę pomiędzy kolejnymi obostrzeniami. Gdańskie Dźwięki Północy były tym drugim przypadkiem, a pandemiczne „zamknięcie” na artystów zza granicy, okazało się zaletą. Stało się bowiem otwarciem na zmianę podejścia do formuły, stawiając na oryginalnych polskich artystów, myślących w świeży sposób o muzyce ludowej, polskiej i okolicznej spuściźnie. Co najlepiej można było usłyszeć podczas dwóch koncertów. Radical Polish Ensemble wciągająco wykorzystali metodologię muzyków klasycznych i współczesnych do transmitowania elementów muzyki tradycyjnej – czasem w filmowej, a kiedy indziej pulsującej, tanecznej formie. Z kolei Lumpeks brawurowo zmierzył się z oberkami w transowej i free-jazzowej odsłonie. Baraban w kościele Św. Jana rezonował wespół z kontrabasem, a moment, w którym sekcja dęta podczas utworu „Weksel” postanowiła stanąć po przeciwległej stronie nawy głównej, kapitalnie wykorzystując akustykę przestrzeni, zapamiętam jako jeden z najlepszych momentów koncertów – nie tylko w minionym roku.
Lumpeks na festiwalu Dźwięki Północy 2020
OSOBOWOŚĆ ROKU
Ian Nagoski / Canary Records
Ian Nagoski z Baltimore jest badaczem i producentem. Założył Canary Records, która publikuje nagrania powstałe w kręgach amerykańskich imigrantów, wydane w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku, śpiewane w innych językach niż angielski. To, co w owym czasem wydawały takie kolosy jak Columbia czy Victor, które chciały trafić do zróżnicowanych grup etnicznych, Nagoski jako muzyczny antropolog wskrzesza i daje nowe życie teraz. W samym tylko 2020 roku wydał m.in. nowojorski folk grecki z lat 20., śpiewy armeńskich wokalistek sopranowych z lat 30., archiwalne nagrania saksofonisty Joe Maneriego, ukraińskiego skrzypka Pawło Humeniuka, muzykę z Anatolii, Maroka czy Charlesa Kellogga, który śpiewał ptasimi głosami. Nagoski zagląda w miejsca, o których wielu zapomniało albo by się nie odważyło. Stare nagrania przywraca w formie cyfrowej (czasem też analogowej) unaoczniając jak bogaty dorobek pozostawiły po sobie środowiska emigranckie w Stanach Zjednoczonych. Ale to też kopalnia europejskiej muzyki, bo większość z autorów trafiła do USA po tym jak musiała opuścić rodzimy kontynent.
*****
REMEK MAZUR-HANAJ
PŁYTA ROKU
La Nòvia – „Maintes fois”
Nowatorska i spektakularna, dopracowana forma – jeden długi utwór, stopniowo zagęszczający się i komplikujący. Do słuchania jednym tchem. Dzieło stworzone przez bardzo twórczy kolektyw francuskich (głównie okcytańskich) artystów. Choć muzykę "Narzeczonej" można nazwać minimalistyczną, to zdumiewająca jest ilość wrażeń i skojarzeń, jakie mamy w czasie jej trwania. Słychać świetnie spożytkowane szerokie horyzonty zespołu (w końcu oktetu), mnóstwo żywych linków prowadzi nas w różne strony: do muzyki ludowej albańskiej, litewskiej, gamelanu i oczywiście francuskiej muzyki ludowej (zwłaszcza okcytańskiej), do zachodnioeuropejskiej muzyki średniowiecznej ze śpiewem trubadurskim (Clément Gauthier śpiewa trochę jak Maurice Moncozet). Do muzyki minimalistów amerykańskich takich jak Steve Reich czy Terry Riley. Do legendy współczesnego rocka czyli kapeli The Swans, której ta płyta jest jak dla mnie bardzo twórczym rozwinięciem. Wreszcie do czasów antycznych – gdybym dostał za zadanie wyobrazić sobie widowisko dźwiękowe rodem z antycznego teatru to jakoś tak właśnie by to brzmiało. A czy nie jest to muzyka kosmiczna? No jest, zapis różnych parametrów dźwiękowych obiektu i fenomenu jaki stanowi Ziemia wraz z życiem na niej. Czyli dosłownie i w przenośni jest to muzyka wy*ebana w kosmos. "Narzeczona" uruchamia wyobraźnie wielokrotnie, na rożne sposoby. Za każdym razem inaczej. Ta muzyka jest jednocześnie architekturą, opowieścią i obrzędem. No i – nie zapominajmy – człowiekiem. Czy też jego sublimacją.
POLSKIE WYDARZENIE ROKU
Bastarda & João de Sousa // Fado
1 XII 2020, online z Lado Domku w Warszawie
Miniony rok był naznaczony dramatyzmem i odmiennością. Najbardziej emblematycze w tym dziwnym czasie było nie duże wydarzenie, lecz „małe”, specjalny koncert. Kameralny, intymny, a jednocześnie nie solowy. Kameralności i intymności, można powiedzieć w uproszczeniu, nie brakowało nam w pandemii, ale bliskości już bardzo tak. Tej intymnej, kameralnej, ale społecznej – przyjacielskiej i koleżeńskiej bliskości.. Bastarda jako trio realizuje się artystycznie świetnie, ale powiem szczerze, że czasami, jako wielkiemu wielbicielowi śpiewu, brakowało mi go tam. W innych projektach muzycznych Bastardów śpiew jest obecny, a w samej Bastardzie nie i nie. Tymczasem w pandemicznym roku, kiedy wszyscy ograniczali raczej składy, Bastarda swój powiększyła i to właśnie o wokalistę. Pozwoliłem sobie w ten sposób to ująć, bo João de Sousa tak się wpasował w trio i muzycznie, i osobowościowo jakby znali się i grali razem od dawna. Mamy zatem więcej odkrytych, niezamaskowanych emocji, jak to w śpiewie. Nostalgiczne fado piosenek Amalii Rodriguez w świetnej interpretacji de Sousy, któremu towarzyszy oddychające raz szybciej, raz wolniej dźwiękami zaklętymi w drewnie i metalu trio Szamburski/Pokrzywiński/Górczyński. Doskonała w czasach pandemii i onlajnów miara circa 20 minut wypełnionych co do sekundy muzyką. Ktoś wysłuchał w skupieniu online jakiegoś dłuższego koncertu bez publiczności, który byłby dłuższy i dobry?
OSOBOWOŚĆ ROKU
Paulina Kinaszewska – skrzypaczka, śpiewaczka, aktorka
Jest artystką, czyli kimś, kto ma do opowiedzenia własną, oryginalną opowieść o świecie i o sobie. I nie jest jej z tym łatwo. Robi to naturalnie, a jednocześnie świadomie używa do tego wypracowanego przez lata warsztatu. Jako artystce dojrzałej, warsztat nie przeszkadza jej, a pomaga. Wciąż umie się dziwić, a dokładniej: dziwi się. Ma szerokie horyzonty i zainteresowania.
Paula Kinaszewska
Muzyka jest aktualnie jej główną aktywnością, ale ma aktorski dyplom i nie porzuciła teatru. W tym pandemicznym roku udało jej się zagrać w przedstawieniu o przemocy domowej pt. „I że cię nie opuszczę” na deskach Teatru Dramatycznego. Jako trio WoWaKin z Bartłomiejem Woźniakiem i Mateuszem Wachowiakiem (docenione już poza Polską) wydała we wrześniu drugą, bardzo udaną wg mnie płytę „Wiązanka”. Gry na skrzypcach uczyła się od znakomitego ludowego, radomskiego mistrza skrzypiec, zmarłego w tym roku, Tadeusza Jedynaka. Kinaszewska gra bardzo blisko stylu mikrogionalnego (kajockiego), jaki reprezentował jej mistrz, który był jednak trochę osobny w swojej wrażliwości i manierze grania. Nieprzypadkowo został jej mistrzem, bo również Paulina Kinaszewska gra surowo, in crudo, ale zarazem od siebie. Sądzę, że to w tym roku najbardziej twórcze i temperamentne zarazem skrzypce w polskiej muzyce folk. Oryginalność całego zespołu bardzo podbija też wkład pozostałych muzyków – WoWaKin to kapela jedyna w swoim rodzaju.
Kinaszewska uczy też dzieci muzyki ludowej, razem z nimi czyli z zespołem „Wesołe Mazurki” oraz Justyną Piernik opublikowała w tym roku płytę kolędniczą. Udzielała się też skrzypcowo na płycie bardzo ciekawego awangardowego, jazzowo-folkowego Lumpeksu, wydanej niedawno.
Jakie ma jeszcze dokonania tegoroczne na koncie? Udział w projekcie SenJawaZabawa z nietuzinkowymi aranżacjami folkloru dziecięcego (płyta zapewne w niedalekiej przyszłości) zrealizowanym w kobiecym kwintecie pod wodzą Katarzyny Szurman. A także muzykę (z WoWaKin) do „Pieśni o Sobótce” Jana Kochanowskiego. Nie zapomniała też o swojej dawnej poetyckiej miłości do Maryny Cwietajewej, której poezje wciąż śpiewa jako „Maryna C.”. Poza tym kończy właśnie transkrypcje nutowe korpusu mazurkowych melodii m.in. Tadeusza Jedynaka. W styczniu opublikuje je wraz z lekcjami skrzypcowymi.
*****
MICHAŁ WIECZOREK
PŁYTA ROKU
Praed Orchestra! - Live in Sharjah
Praed to na co dzień duet Paeda Conki i Raeda Yassina, libańskich muzyków, którzy zajmują się graniem shaabi, muzyki rozbrzmiewającej na ulicach egipskich miast, ale z eksperymentalnymi ciągotami. Orkiestra dlatego, że w Szardży wystąpili w rozszerzonym, trzynastoosobowym składzie. Składzie pełnym gwiazd arabskiej alternatywy - od Nady el Shazly i tria Dwarves of East Agouza po Radwana Ghazniego Moumneh z Jerusalem in My Heart. 100 minut muzyki na trzech płytach winylowych, a tylko siedem, mocno improwizowanych utworów - to już świadczy o rozmachu tego przedsięwzięcia. Praed Orchestra! pokazują, jak można bawić się tradycja, jak można przenieść ją w świat muzyki komponowanej, poważnej, nie zatracając jej charakteru. Z podobnych przedsięwzięć na polskim gruncie do głowy przychodzi mi tylko “In C” odegrane na mazowiecką modłe przez Musiquette A pod wodzą Huberta Zemlera. I jest to równie fantastyczna rzecz.
WYDARZENIE ROKU
Nyege Nyege Festival
Wiem, że to oczywistość, ale to nie był dobry rok dla koncertów i festiwali. Przeniesienie się do świata online jest tylko namiastką rzeczywistej obecności pod sceną. Są tacy, którym udało się to bardziej - Nyege Nyege postawili na wielowątkowość i wielogatunkowość. Od transmisji z berlińskich klubów po przejęcie kanału państwowej telewizji ugandyjskiej. Od filmów dokumentujących różnorodne lokalne sceny po transmisje DJ-setów z brzegów Nilu. Od specjalnego cyklu poświęconego egipskiej muzyce elektronicznej po występy największych gwiazd ugandyjskiego popu. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
OSOBOWOŚĆ ROKU
Piotr Cichocki / 1000Hz
Pandemia nie zatrzymała działań 1000Hz jednego z najciekawszych polskich labeli, wręcz przeciwnie. Na początku roku po raz pierwszy sięgnęli po muzykę polską, wydając kompilację archiwalnych nagrań Dubin brakującego ogniwa w historii polskiej muzyki rozrywkowej, będącym chyba pierwszą zapowiedzią narodzin disco polo oraz ważnym, formacyjnym zespołem dla wielu polskich Białorusinów. Już za samo to należałyby się Piotrowi Cichockiemu laury, a przecież to był tylko początek tegorocznej aktywności. Zdecydowanie najciekawszy (i niesłusznie przez wielu niezauważony) jest Wild/Life, transkontynentalny zespół Cichockiego i Wojtka Kucharczyka oraz malawijskich wokalistów i producentów - Andy’ego One, Certifyda, Bonnie, Bravo Salum, Senge B, Lantany. Fantastyczne połączenie malawijskiej i polskiej wrażliwości muzycznej, a jednocześnie świeża jakość. Nie wolno też zapominać o konsekwentnym wydawaniu przez Cichockiego albumów z muzyką wiejską i tradycyjną z Malawi, co stawia 1000Hz obok takich zasłużonych labeli jak Sahel Sounds.
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.