Okładka albumu "Cyjanotypia" zespołu T/Aboret.
Dobrych kilka lat czekaliśmy na debiutancką płytę zespołu T/Aboret. Jak się jednak okazuje warto czasami zachować cierpliwość, poczekać aż muzyka dojrzeje, aż urośnie w artystach wyraźne przekonanie, że warto, że trzeba, że to już ten moment. Dowodem tego jest omawiana tu płyta. Jak sami artyści przyznawali w rozmowie z Aleksandrą Tykarską dla Polskiego Radia, przez jakiś czas zespół był w zawieszeniu. Paradoksalnie, gdy przyszedł moment decyzji o wydaniu albumu nadeszła pandemia ze swoimi rozlicznymi niedogodnościami. Materiał został jednak zrealizowany i wbrew okolicznościom wydany. Warto, naprawdę warto nie przeoczyć tego wydawnictwa, o którym jest z pewnością zbyt cicho, jak na jego artystyczną rangę.
ZOBACZ:
Natalia Czekała, Karolina Matuszkiewicz, Krzysztof Guzewicz i Maciej Szczyciński, czyli T/Aboret.
Otrzymaliśmy oto dojrzały, absorbujący, spójny materiał, świetnie zagrany – i nagrany tak, by uwypuklić wszystkie (liczne) zalety grupy. Mamy tu bowiem krążek potwierdzający, że oryginalność pomysłu na brzmienie zespołu nie jest ekscentrycznym ekscesem, ale przemyślaną, świadomą i mądrą (a do tego bardzo przekonującą) kreacja artystyczną. Na czym polega ów oryginalny pomysł? Otóż zarówno na tym by jedną z głównych ról dać fortepianowi, co, przyznajmy, nie jest na folkowej scenie częste. Ale też dźwięki fortepianu zostają tu zderzone – a może raczej splecione – z brzmieniem polskich fideli kolanowych (fideli płockiej, suki biłgorajskiej) oraz instrumentów orientalnych (takich jak kemenche czy kobyz) czy wreszcie skrzypiec. Oczywiście, istotny pozostaje fakt, że obie artystki grające na wspomnianych instrumentach (pianistka Natalia Czekała i obsługująca wspomniane chordofony smyczkowe Karolina Matuszkiewicz) są absolwentkami wyższych szkół muzycznych, ale to przecież tylko punkt wyjścia. Istotą jest ów pomysł, ale też wrażliwość i umiejętność jego subtelnej realizacji. Zresztą wspomnieć trzeba i o dwóch kolejnych członkach kwartetu. Na równych prawach współtworzą brzmienie zespołu Krzysztof Guzewicz na licznych instrumentach perkusyjnych i Maciej Szczyciński na kontrabasie.
Oczywiście, jak wspomniałem T/Aboret nie jest nowym zespołem na horyzoncie polskiej muzyki folkowej (czy okołofolkowej) i publiczność ma prawo (powinna?) pamiętać grupę z udanych koncertów na prestiżowych festiwalach przed kilkoma laty. W 2015 roku zdobyła pierwszą nagrodę (oraz nagrodę publiczności) na Mikołajkach Folkowych. Występ rok później na Nowej Tradycji nie przyniósł nagród, ale artyści zostali z pewnością dostrzeżeni i zapamiętani przez słuchaczy. W kolejnych latach członkowie zespołu podejmowali wiele artystycznych przedsięwzięć w różnych obszarach: od folku (Matuszkiewicz grywa m.in. w zespołach Marii Pomianowskij czy Karoliny Cichej), przez okolice jazzu i muzykę klasyczną po muzykę teatralną i projekt angażujący osoby z niepełnosprawnościami. Wszystkie te dokonania w jakimś sensie odbijają się w twórczości kwartetu.
To muzyka nieco powściąganych emocji, oferująca za to mnóstwo brzmieniowych wykonawczych niuansów. Muzyka inteligentna, która o tyle spełnia fundamentalną cechę folku, że pozostając w kręgu szerokich fascynacji tradycją (w tym przypadku wieloma różnymi tradycjami) pozostaje przede wszystkim własną, autorską, autonomiczną wypowiedzią. Wypływa zatem gdzieś z głównego nurtu folkowego, pojawiają się odwołania do polskiej muzyki tradycyjnej, ale i do tradycji orientu, zagarnia i muzykę klasyczną, i szeroko rozumiane jazzujące improwizacje To twórczość świadoma celu, nie epatująca efektownymi rozwiązaniami, pastelowa, pejzażowa, zarazem wyrafinowana i pełna podskórnego pulsu, kontrolowanych emocji, bowiem istotą jest tu precyzja i głębia, a nie dynamizm interpretacji.
Jest to też muzyka w znacznej mierze instrumentalna, ewentualnie z towarzyszącymi instrumentom wokalizami. Owszem, pojawiają się też utwory ze śpiewanym tekstem, ale daleko im do formuły konwencjonalnej piosenki. Artyści mają zaufanie nie tylko do własnych umiejętności instrumentalnych, nie tylko do własnych autorskich kompozycji i opracowań, ale też do tego, że ta niewerbalna i niekoniecznie popularnie brzmiąca formuła potrafi unieść narrację całości, potrafi skupić zainteresowanie słuchacza – i nie mylą się. Nie ma tu pogoni i popisów instrumentalnych, jest raczej dbałość o harmonię całości – często ujmująco liryczną, czasami niemal medytacyjną. Swoją drogą ciekawe są tu też owe utwory z tekstem autorstwa Natalii Czekały. Pod koniec płyty słyszymy zaplecione w siebie dwie tradycyjne pieśni „Uśnijże mi uśnij” i „Matulu moja”. Zrazu nieoczekiwane połączenie okazuje się jednak zaskakująco przeradzać w przejmującą pieśń o tęsknocie i samotności.
Wspomnieć wreszcie trzeba koniecznie o zarówno o graficznym opracowaniu płyty, jak i całej jego formalnej koncepcji. Nie przypadkiem rzecz bowiem zatytułowana jest „Cyjanotypia” i nie przypadkiem artyści mówią, że to ich „cyjanotypowy zielnik” wykorzystujący „czułość na światło, na symbol, na emocję”. Ten rodzaj autokomentarza mówi właściwie, metaforycznym językiem, wszystko o płycie. O tym jak ważny jest tu każdy detal, jak krucha i finezyjna to struktura, a zarazem jak bardzo umiejętnie skomponowana. Cyjanotypowym obrazkom (na okładce i wewnątrz) towarzyszą zatem utwory o tytułach odwołujących się do świata roślin, które w książeczce zyskują ważne i niezwykle trafne opisy, dotyczące ich znaczenia w ludowej mitologii – niepokojących i niosących nadzieję – pojawiające się zazwyczaj w miejscach granicznych, łączących ziemskie bytowanie z zaświatami.
Piękna to i niebanalna to muzyka, której można słuchać na wielu poziomach – od uznania estetycznego wdzięku po analizowanie poszczególnych elementów jej wyrafinowanej struktury. Za każdym słuchaniem oferujące nowe, ciekawe doznania.
Tomasz Janas
T/Aboret
„Cyjanotypia”
T/Aboret 2021
Ocena: 4 / 5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.