Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Jeden z trzech. Pieśni Butchulla na nowo

Ostatnia aktualizacja: 20.02.2024 12:00
Duet Yirinda na nowo wyobraża sobie pieśni społeczności Butchulla za sprawą mistycznie brzmiących wokali i nowoczesnej, elektroniczno-postklasycznej produkcji.
Duet Yirinda
Duet YirindaFoto: Mark Crannitch

Język czasem brzmi muzycznie, czasem niejasno. Ten najczęściej używany jest zrozumiały wzdłuż i wszerz, ale nawet ten, który nie jest czytelny, niesie za sobą przekaz, siłę, emocje. Stanowi o tożsamości, transmituje tradycję, gesty, historie, takie w które trzeba się wsłuchać. Jeśli wybrzmi wystarczająco wyraziście, prowokuje, uspokaja, a z czasem rezonuje. „Mówić językami” odnosi się do wypowiadania w stanie uniesienia niezrozumiałych słów, zdań – w zglobalizowanym świecie często trudno się porozumieć, ale muzyczny przekaz słów i towarzyszących im dźwięków potrafi spajać się w komunikatywną wypowiedź. Lokalne języki i dialekty giną na rzecz unifikacji i zglobalizowania. Dbałość o to, co zostało, jest konieczna, nawet jeśli którymś z nich porozumiewa się zaledwie garstka osób.


Yirinda Yirinda

Fred Leone jest jednym z ostatnich trzech mówiących w zagrożonym wyginięciem językiem ludu Butchulla, pochodzącego z regionu wybrzeża Fraser w Zachodniej Australii. Działa na rzecz jego zachowania języka. Udziela się też muzycznie – był członkiem Black Arm Band i założył Impossible Odd, pierwszą rdzenną wytwórnię hip-hopową w Queensland.

W duecie Yirinda spotyka się z kontrabasistą, kompozytorem i producentem, Samuelem Pankhurstem, multiinstrumentalistą, który grał na kontrabasie z Missy Higgins i Kate Miller-Heidke oraz produkował nagrania takich zespołów jak Hiatus Kaiyote i The Trouble With Templeton. Razem tworzą osobliwą opowieść, w której tradycyjny śpiew spotyka się z subtelnymi produkcjami z pogranicza elektroniki, jazzu i postklasyki, żeby opowiedzieć ponadczasową opowieść o lokalności i tożsamości.

Ich album zatytułowany po prostu Yirinda (słowo oznacza „teraz” w języku Butchulla) to opowieść i próba wyobrażenia sobie na nowo starożytnych pieśni tej społeczności, prowadzenie w zakamarki zwyczajów, rytuałów, historii stworzenia i zaśpiewów powitalnych. Leone deklamuje, jest trochę niczym gawędziarz, czasem śpiewa w urywany sposób, improwizuje wokalnie, kiedy indziej śpiewa dostojnie, niczym szaman. Muzyka Pankhursta łączy w sobie orkiestralne aranże smyczków, brzmienia syntezatorów czy elektroniczne eksperymenty.

W otwierającym „Yuangan” uwagę przykuwa szeptany wokal na tle pociągnięć na smykach, która przechodzi w mini orkiestrację, bardzo emocjonalną, która buduje niezwykle przejmujące tło do wokalu. To utwór, który pierwotnie był nagrany około 1960 roku, a następnie przechowywany w Muzeum Antropologii Uniwersytetu Queensland. „Njurunj (Emu)” cechuje bardziej rwany wokal na tle syntezatorów i szarpanych smyków; potem pojawia się perkusyjny łoskot i melodyjna plątanina; z kolei w „Dhangalim (Fly)” wokal wyłania się na tle pojedynczych akordów pianina. „Nyun (Brother)" wprowadza dostojne nuty basowe, a następnie pęcznieje dzięki wielowarstwowemu instrumentarium. Duet jazzowo pobudza w „Guyu (Fish)", w „Thurum Voi (Look There)" Leone skanduje, aby w „Yunma (Sleep)" całość zamyka się w burzliwej, połamanej bitami elektronice.

Dualizm tej płyty przyciąga najbardziej – z jednej strony to rdzenne pieśni, z drugiej świetna produkcja (album Abbey Road wyprodukował Alex Wharton odpowiedzialny m.in. za nagrania The Beatles czy My Bloody Valentine); z jednej strony wielowarstwowe, ale subtelne elektroniczne brzmienia, z drugiej smyki, dęciaki czy gęste pociągnięcia smykiem na kontrabasie. Muzyka nie narzuca się, doopowiada bogate tło do tekstów, te dwa elementy wzajemnie się uzupełniają. Płyta nie eskaluje, a raczej tli się, nie zalewa patosem, a delikatnie się rozwija: od subtelnie wybrzmiewających linii instrumentów, oddechów, gardłowych wokaliz, cedzonych słów czy punktowo rysowanych instrumentów po dostojne syntezatorowe pasma. Jest na tym albumie napięcie, ale i lekkość. Współczesne brzmienie, liryczne pieśni, pod którymi kryje się tajemnica przodków. Most między rdzennym życiem i współczesnością, klasycznym brzmieniem i eksperymentem.

To, co jednak kluczowe, to sposób w jaki Leone i Pankhurst zachowują język i historie Butchulla, pokazując jak wzbogacać krajobraz kultury i tożsamości. Czerpią z lokalności, przyrody i tradycji, co znajduje odzwierciedlenie w pieśniach, celebrujących dziedzictwo w oryginalny i przejmujący sposób. Brzmi współcześnie, pokazując jak skrzętne aranżacje świetnie uzupełniają się z językiem, który dziś wcale nie brzmi archaicznie – dlatego warto o niego dbać..

Yirinda

Yirinda

Chapter Music 2024

Ocena: 4/5


Jakub Knera


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń