Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Portugalia po francusku

Ostatnia aktualizacja: 09.04.2024 09:00
Tradycyjne pieśni z północno-wschodniej Portugalii zyskują nowe życie, kiedy biorą je na warsztat dwie francuskie wokalistki, łącząc polifoniczne śpiewy z abstrakcyjną elektroniką.
Marion Cousin  lose Decazes
Marion Cousin & Éloïse DecazesFoto: mat. pras.

Jestem absolutnym fanem wszystkiego co robi Marion Cousin. Przede wszystkim za sprawą jej wyjątkowego i uwodzącego głosu, ale też tego, jaką buduje wokół niego muzyczną aurę: tajemniczą, trochę enigmatyczną, bazującą na subtelnej i delikatnej elektronice. Przed czterema laty zachwycił mnie jej album z duetem Kaumwald „Tu Rabo Par’abanico” – sięgnęli na nim po iberyjskie pieśni zachowane w tradycji mówionej, a opowiadające o sytuacji kobiet uwięzionych w toksycznych relacjach patriarchalnego społeczeństwa. Wcześniej, w 2016 roku razem z Gasparem Clausem nagrała album „Jo Estava Que M’Abrasava”, gdzie na warsztat wzięła romanse i pieśni o pracy z Majorki i Minorki.

Bez wątpienia ważnym momentem na jej drodze było odkrycie kolekcji Ocora we Francuskim Radio – zbioru tradycyjnej muzyki z różnych regionów, trochę czegoś podobnego na co zwraca uwagę Radiowe Centrum Kultury Ludowej. Znalezione tam nagrania artystki Violeta Parra zainspirowały ją do nagrania płyty Noche Primera w duecie jako Jine and Jin.

Za każdym razem Cousin wpisuje swoją twórczość w szerszy kontekst. Sięga po teksty i tradycję z określonego regionu, ale proponuje słuchaczom osobliwą grę: przy pomocy współczesnej muzyki pozbawia je historycznego kontekstu, stawiając na ich uniwersalność. Teraz zafascynowały ją pieśni z Tras-O-Montes, północno-wschodniej Portugalii. Ale nim o muzyce, trzeba odkreślić obecność drugiej artystki współtworzącej ten album.

Éloïse Decazes to wokalistka i instrumentalistka, znana ze współpracy z takimi twórcami jak Arlt, Delphine Dora czy gitarzysta Eric Chenaux; nagrała także przepiękne solowe albumy. Obie od ponad dekady pojawiają się w różnych wcieleniach. W przypadku każdego projektu zarówno Cousin jak i Decazes poszukują nowych środków i możliwości rozwoju swojego języka, muzycznego temperamentu, rozpychając się w nurcie francuskiej chanson d’auter, a w zasadzie definiując ją na nowo.

Jak Cousin sama przyznaje, teraz w końcyuchciała współpracować z kobietą, żeby śpiewając interpretować melodie w podobnych skalach. Chciała też złamać dychotomię wokalistka-instrumentalista. Niemniej ważne na tej płycie jest to, że nie są to dwa zupełnie odmienne głosy (jak chociażby w przypadku muzyki duetu Tarta Relena). Wprost przeciwnie – głosy Cousin i Decazes łatwo pomylić…

„Com a lanceta na mão” pokazuje, że nie trzeba się różnić, ale w podobieństwach znaleźć siłę. Obie wokalistki mają podobne barwy głosów, bawią się nimi, polifonicznie czarując ucho i dodając do muzyki czasem zwartą, a czasem bardziej psychodeliczną elektronikę. Snują pieśni pracy, pieśni świąteczne, ale też pieśni złości, zaśpiewane w portugalskim dialekcie Mirandese. Bawią się możliwościami języka, głosami, bliźniaczo prześpiewując, zmieniając dynamikę i rejestry, snując opowieść swobodnie i plastycznie meandrując wokół wybranych muzycznych wątków.

Towarzyszą im przyjemne i uwodzące melodie, czasem dźwięki są zgrzytliwe, pojawiają się automaty perkusyjne, miniaturki grane na syntezatorach. Czasem wzajemnie się prześpiewują („Mineta”), ich głosy delikatnie wybrzmiewają na tle oszczędnych dźwięków i ciszy („Dona Inês”), pokracznie splatają jak w krzywym zwierciadle („La sarandihlera”), wybrzmiewają na tle rytmicznych loopów („O Conde de Alemanha”) albo polifonicznie urzekają („Dona Filomena”). Cousin i Decazes sięgają po tradycję w nietradycyjny sposób – nie trzymają się rytmu, piosenkowych struktur, nie tworzą prostego akompaniamentu. Robią co chcą z oryginalnymi tekstami, językiem, wplatają inny muzyczny kontekst. Współczesne instrumenty wprowadzają inny posmak do ich etnograficznych poszukiwań, tworząc z nich bujną współczesną opowieść. Cousin gra na gitarze, syntezatorze, efektach i fortepianie, Decazes sięga po bulbul tarang, rodzaj indyjskiego banjo, concertinę, flet czy magnetofon.

Polifoniczny repertuar to efekt niemal dwóch lat nauki języka i jego właściwości, który ostatecznie zyskuje udźwiękowienie, stając się kolejnym instrumentem, czasem lekko surrealistycznym. Momentami zyskują najbardziej z folkowych wariantów – jak „Juliana” – jednak przez dźwiękowe smugi w tle, portugalska opowieść snuta przez dwie Francuzki staje się baśnią o współczesności, mimo że z dawnymi tekstami. Folkowe pieśni codzienności czasem przyjmują formę kołysanek, kojących współczesnych pieśni. Dzięki temu „Com a lanceta na mão” pokazuje, że muzyka tradycyjna cały czas ma moc by być współczesną. Jest żywa, trzeba tylko umieć ją uchwycić i spojrzeć na nią na nowo. A to Cousin I Decazes robią fantastycznie.

Marion Cousin & Éloïse Decazes

Com a lanceta na mão - Chants du Trás-os-montes

Pagans 2024

Ocena: 4/5


Jakub Knera


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń