Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Sprawiedliwość i pogrzeb z Mdou Moctar

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2024 09:00
Tuareski gitarzyta kontynuuje swoja antykolonialną krucjatę w rytm zadziornego, głośnego rocka, zanurzonego w tradycyjnych rytmach.
Grupa Mdou Moctar
Grupa Mdou MoctarFoto: mat. pras.

Gitara elektryczna to potężny symbol buntu i niezgody na zastany świat. Za jej pomocą świat chcieli zmieniać Jimi Hendrix czy Bob Dylan (choć on przecież jest bardziej kojarzony z akustycznym folkiem). Swój ból i nieszczęście Tuaregów za pomocą gitar elektrycznych wygrywają kolejne pokolenia muzyków. Wygrywający solówki gitarzysta staje się jednocześnie bardem, strażnikiem pamięci i rzecznikiem tuareskiej sprawy. Poważanym u siebie i słuchanym w świecie. Najwyżej ten sztandar od kilku lat niesie Mahamadou Souleymane, znany bardziej jako Mdou Moctar, lider zespołu o tej samej nazwie.
Tak, zespołu, bowiem od dwóch lat Mdou Moctar przedstawiają się jako kwartet. Jakby chcieli podkreślić kolektywność swojej muzyki. Że tylko wspólnie są w stanie ten świat choć trochę zmienić, że tylko wspólny głos może zostać usłyszany. A mają do powiedzenie wiele gorzkich słów i nie zostawiają miejsca na niedopowiedzenia. Ptak, który na okładce ich poprzedniej płyty niósł udręczoną Afrykę, teraz jest zakrwawiony, tryumfalnie leci nad morzem krwi i trumną Afryki.


Mdou Moctar - Afrique Victime 1200.jpg
Mdou Moctar i „Afrique Victime”. Tak wygląda przyszłość rocka!
Tego, że najlepsza muzyka gitarowa pochodzi z Afryki Zachodniej – Sahelu i Sahary, nie trzeba już chyba nikomu udowadniać. Jednak to, co robi na „Afrique Victime” tuareski gitarzysta Mdou Moctar powinno przekonać największych niedowiarków.

O ile na „Afrique Victime” czy „Ilana: The Creator” Mdou wplatał piosenki bardziej osobiste, tak „Funeral for Justice” w całości poświęcony jest polityce i sprawom społecznym. Zwyczajem swoich poprzedników Mdou uczy wartości własnego języka, nawołuje do wspólnoty Tuaregów rozsianych po trzech krajach – Mali, Nigrze i Algierii -ale jednocześnie nie pozostawia na nikim suchej nitki. Zajadle krytykuje nie tylko skłóconych ze sobą swoich rodaków, ale i liderów afrykańskich państw, dawnych kolonizatorów niechcących pozbyć się swoich wpływów czy zachodnie społeczeństwa. Tym razem – w przeciwieństwie do „Afrique Victime” – śpiewa tylko i wyłącznie w tamaszeku, swoim ojczystym języku.

W utworze tytułowym w towarzystwie iście hendriksowskich gitar, Moctar wzywa afrykańskich liderów do porzucenia zależności od Stanów i Francji, poszukiwania własnej ścieżki w zglobalizowanym świecie. Francuskie państwo – do dzisiaj eksploatujące nigerskie złoża uranu – pojawia się jako czarny charakter niejednokrotnie, w tym na „Oh France”, wyrażonemu wprost sprzeciwie wobec polityki dawnego kolonialnego mocarstwa. Najmocniej jednak oskarżenie wybrzmiewa w kończącym album „Modern Slaves”. Mdou wprost pyta świata – w domyśle zachodniego – dlaczego niektóre tragedie nie schodzą z nagłówków, a inne rozgrywają się w cieniu. „Nigdy nie byliśmy wolni / co innego piszą, co innego robią (…) Moi ludzie umierają, podczas gdy wy się śmiejecie” śpiewa.

Z każdym kolejnym albumem od wydanego w 2019 roku „Ilana: The Creator” muzyka Mdou Moctar staje się coraz intensywniejsza, coraz głośniejsza. Na „Funeral for Justice” nawet te nieliczne ballady są dużo głośniejsze niż wcześniejsze. Jednocześnie zespół gra coraz kreatywniej, rzecz jasna na miarę obranej przez siebie, mocno zarysowanej konwencji ishoumaren. Grania, które powstało w tuareskich obozach dla uchodźców ponad 40 lat temu. Mdou i jego zespół unowocześniają tę konwencję, tchną w nią nowego ducha. Wypracowali niepowtarzalny styl, a jednocześnie trzymają się blisko kanonu, większość piosenek opierają na rytmach takamby czy tende. Grają bez wytchnienia, Mdou wygrywa karkołomne solówki jedna po drugiej. Nie tylko jakby to była najprostsza rzecz pod słońcem, ale też jakby swoją siłą miały rozpalić umysły, niezależnie od bariery językowej. Nawet utwór „Afrique Victime”, ośmiominutowy potwór z poprzedniej płyty, wydaje się przy „Funeral for Justice” ledwie igraszką. Zespół gra dziś ciężej, agresywniej, gęściej i głośniej. „Sousoume Tamasheq”, które siedem lat temu było delikatną, ogniskową balladą, tutaj zmienia się w rozpędzony walec.

Nie wiem, czy to zwieńczenie trylogii, czy kolejny rozdział w antykolonialnej walce Mdou Moctara. Zespół wykrzykuje swój gniew jak najgłośniej się da, a jego głos niesie się szeroko. Oby tylko znalazł posłuch.



Michał Wieczorek

Mdou Moctar

Funeral for Justice

Matador Records 2024

Ocena: 4,5/5


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń