Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Skazani na duet. Mamman Sani i Tropikal Camel

Ostatnia aktualizacja: 03.10.2024 09:00
Takie duety nie zdarzają się często. Jeden pochodzi z Nigru, drugi z Izraela, ale od lat mieszka w Berlinie. Jeden jest muzułmaninem, drugi żydem. Dzieli ich prawie 30 lat. Poznali się dwa lata temu, ale grają jakby nie mieli przed sobą tajemnic.
Mamman Sani Abdullaye to legendarne nazwisko wśród awangardy Nigru. Pionier wczesnej muzyki elektronicznej z Afryki Zachodniej, od ponad 30 lat jego instrumenty wypełniają fale radiowe.
Mamman Sani Abdullaye to legendarne nazwisko wśród awangardy Nigru. Pionier wczesnej muzyki elektronicznej z Afryki Zachodniej, od ponad 30 lat jego instrumenty wypełniają fale radiowe.Foto: Mat. pras.

Ten pierwszy to Mamman Sani, siedemdziesięciotrzyletni pionier nigerskiej muzyki elektronicznej. W kraju jest legendą, Zachód powoli go odkrywa dzięki reedycjom wydawanym w Sahel Sounds. Choć to bardzo powolny proces. Ten drugi to Matan Assayag, znany jako Tropikal Camel, producent i multiinstrumentalista o północnoafrykańskich korzeniach. Spotkali się w Ugandzie, na festiwalu Nyege Nyege, gdzie obaj byli rezydentami artystycznymi. I od słowa do słowa stwierdzili, że muszą nagrać wspólny album.


Okłądka płyty "Nijerusalem" Okłądka płyty "Nijerusalem"

Sani i Assayag sięgają do swoich wielokulturowych korzeni. Nigerczyk już w latach 70. przenosił w (retro)futurystyczny kosmos tradycyjne melodie Tuaregów z Agadezu i Hausańczyków z południa kraju. Nie zmieniał ich radykalnie, bez żadnych problemów można rozpoznać w jego organowych pasażach issawat, ze swoją charakterystyczną strukturą. Tak jest i na “Nijerusalem”, “Touareg Spaceship” wprost nawiązuje do syntezatorowej epopei “Tartitt”, którą Mamman nagrał w latach 80 w Paryżu. Darbuka i dubowa przestrzeń to zasługa Tropikal Camel. Te zabiegi kierują utwór w stronę Craiga Leona i jego poszukiwań “międzyplanetarnego folku” na podstawie muzyki malijskich Dogonów. Pod jego koniec to już Assayag przejmuje stery, wyciszając organy i przenosząc akcent na rytm. Zaraz po nim następuje “Fulani UFO”, rozpięte między dwoma krańcami Sahary (choć wcale tak nie odległymi kulturowo). Do melodii Fulańczyków, kolejnego narodu zamieszkującego Niger, wygrywanych ze swadą przez Saniego, Assayag dokłada guimbri, lutnię charakterystyczną dla marokańskiej gnawy i tunezyjskiego stambeli, ale przecież jak te rytualne, transowe gatunki, mającej swoje korzenie w Sahelu.

Żwawy, napędzany rytmem wziętym wprost z tuareskiego rocka “Sultan Umnaru’s Trip” jest w zasadzie syntezatorową odpowiedzią na gitarową ekwilibrystykę Mdou Moctara i Etran de l’Air. Aż szkoda, że kończy się ledwo po trzech minutach. Sani i Assayag potrafią też zwolnić, dają się porwać pięknie Sahary, które hipnotyzuje. Pustynia sama jest niczym kosmos, poprzetykany galaktykami oaz.

Rola Tropikal Camel na “Nijerusalem” to przede wszystkim rola aranżera. To on nadaje ciało kompozycjom Saniego, wzbogaca ich brzmienie. Wystarczy tylko porównać ten album z poprzednimi, archiwalnymi nagraniami Mammana. Były bardzo surowe, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że miały w sobie punkowego ducha. Nie znika on tutaj, ale nabiera nowych kolorów i wymiarów. Tym, czego Izraelczyk nie ruszał jest brzmienie organów Nigeryjczyka. Od 50 lat niezmienne, rozedrgane, świdrujące i hipnotyzujące. Nie to jest jednak największym zaskoczeniem na ich wspólnej płycie. Mamman wraca do jednej ze swoich kompozycji sprzed pół wieku i dopisuje do niej tekst, wymyśla wokal. Przyznaję, że przy pierwszych przesłuchaniach “Nijerusalem” uważałem, że “Venusian Lady” to jej najsłabszy moment… A jednak z każdym kolejnym ta zaśpiewana w hausa i po angielsku piosenka nabierała coraz więcej uroku.

“Nijerusalem” to tylko 27 minut, jakby Assayag trzymał w ryzach Saniego, który zwykle lubi improwizować, przedłużać kompozycje, zatracić się w nich. Trochę tego brakuje, ale jednocześnie krótkość albumu sprawia, że wracam do niego prawie codziennie od premiery.

Michał Wieczorek. Na Obrzeżach

Tropikal Camel, Mamman Sani

Nijerusalem

BATOV 2024

Gatunki: Nigerian Alté, New Age

Ocena: 3,5/5


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń