Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Trancexpress. Niech żyje przyjaźń polsko-oksytańska

Ostatnia aktualizacja: 06.02.2025 08:00
Najważniejsza w tym dwunarodowym zespole jest radość z grania, słyszalna w każdym dźwięku, chęć słuchania się nawzajem, uczenia się od siebie, poszukiwania wspólnoty. To muzyka rozedrgana, w jednej chwili jesteśmy w Polsce Centralnej, by za sekundę przenieść się w Masyw Centralny. Regiony bardzo od siebie różne, ale z podobną, wiejską historią.
trancexpress
trancexpressFoto: Bobuk / Muzyka Zakorzeniona

A było to tak. Joanna Szaflik pojechała do Francji do pracy sezonowej. Długo w niej nie została i zaczęła zjeżdżać Oksytanię wzdłuż i wszerz. Trafiła na festiwal Fête des violons populaires, gdzie poznała Nicolasa Roche'a, tradycyjnego skrzypka, dyrektora imprezy i zakochała się w lokalnej muzyce tradycyjnej. Oksytania, kraina języka oksytańskiego obejmująca niegdyś całą południową Francję, dała światu przede wszystkim trubadurów. Dziś odżywa kultura muzyczna regionu. Oksytański jest wykorzystywany w muzyce eksperymentalnej, alternatywnej, stał się symbolem oporu wobec scentralizowanej Francji, rządów, które dzielą kraj na Paryż i całą resztę, niewiele wartą prowincję. Nie polityka zbliżyła do siebie Szaflik i Roche'a, ale basy, bliskie Francuzom, trójkowe rytmy łączące bourrée i oberki oraz owijoki. W kolejnym roku Joanna wróciła do Francji już z muzykującymi przyjaciółkami, Marią Stępień i Dominiką Oczepą. Tak narodził się Trancexpress, zderzający ze sobą dwie tradycje.


Najważniejsza w tym dwunarodowym zespole jest radość z grania, słyszalna w każdym dźwięku, chęć słuchania się nawzajem, uczenia się od siebie, poszukiwania wspólnoty. To muzyka rozedrgana, w jednej chwili jesteśmy w Polsce Centralnej, by za sekundę przenieść się w Masyw Centralny. Regiony bardzo od siebie różne, ale z podobną, wiejską historią. Czasem Trancexpres sięga po przegrywanie się, bitwę zespołów – każdy gra swoje, odbija się od siebie melodiami. Taka jest otwierająca album „Suite of marches”. Czasem do głosu dochodzi jedna tradycja, jak w „Piechocie” czy „Lo nostro ase”. Oksytańczycy więcej śpiewają, bardziej ozdobnie i po swojemu wykorzystują ciało jako instrument perkusyjny – klaskanie, tupanie to pełnoprawne elementy tamtejszej tradycji. Cieszy, że wykorzystują też jeden z moich ulubionych instrumentów, tambourin à cordes, który wspaniale uzupełnia się z basami.

Trancexpress Trancexpress, fot. Jan Piszczatowski

Wreszcie, są momenty, kiedy po prostu wspólnie grają, oddają się transowi, przenikają się nawzajem, jak w najbardziej przejmującym fragmencie albumu, kończącym go melancholijnym „Suite of waltzes”. W nim najmocniej łączy się smutek równin i wyżyn, a prażące południowofrancuskie słońce, przypalające krasowe zbocza, chowa się za środkowoeuropejską, wczesnojesienną mgłą. Ma się wtedy wrażenie, że nie dzieli tych regionów tysiące kilometrów, lecz że są jednością, pasują do siebie idealnie.

Trancexpress działają inaczej niż inny świetny polsko-francuski zespół, Lumpeks. Nie ma tu twórczej destrukcji i dekonstrukcji. Jest budowanie wspólnego muzycznego języka, opieranie się na podobieństwach, bliskości, a jednocześnie nie stapia się to w bezpłciową magmę. Sieradzkie i Oksytania nie tracą swojego charakteru, są splecione w tańcu, wirują wokół siebie, zbliżają i oddalają, nie spuszczając z siebie wzroku.


Michał Wieczorek

Trancexpress

Trancexpress

[Muzyka Zakorzeniona]

Ocena: 4/5


***

Więcej recenzji - w naszym dziale Słuchamy.

 


Czytaj także

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Tomasza Janasa

Ostatnia aktualizacja: 27.12.2024 14:19
Skrótowa próba podsumowania folkowej fonografii 2024
rozwiń zwiń
Czytaj także

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Łukasza Komły

Ostatnia aktualizacja: 28.12.2024 14:19
Wiele się wydarzyło w muzyce ze świata z niezliczonych pograniczy, ale na coś trzeba było się zdecydować, więc przestawiam destylat z tego, co mnie zachwyciło w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. 
rozwiń zwiń