Yvonne Harder na co dzień pracuje przy tworzeniu rozmaitych scenografii, gdzie świat śrubokrętów i wielu innych narzędzi jest dla niej nieodłącznym elementem życia. Choć jak podkreśla Yvonne najważniejsza jest współpraca z ukochanymi osobami. Potwierdzeniem tych słów jest to, co dostajemy od Alice, muzykę nad wyraz szczerą, symbiotyczną, pachnącą emocjami i radością płynąca z współtworzenia dźwiękowej enklawy.
Alice
Pięć lat temu ukazała się ich pierwsza płyta w formie kasety „Alice partout”, którą to wywołały zaciekawienie wśród odbiorców, krytyków. Myślę, że przede wszystkim tym, w jaki sposób wykorzystały swój śpiew, tkając polifoniczne serpentyny zaledwie z trzech głosów. Coś jak mikro-chór. Czerpiąc z doświadczenia intuicyjnego śpiewania w domu oraz z przyjaciółmi i rodziną. A wszystko w towarzystwie minimalistycznych aranży przy użyciu oldschoolowych syntezatorów. Debiutancki materiał rodził się przy piciu wielu herbat ziołowych, jedzeniu mango i paleniu papierosów gdzieś na terenie siłowni. Na kolejny album Alice trzeba było poczekać trzy lata, „L'Oiseau Magnifique” opublikowała szwajcarska wytwórnia Bongo Joe Records. Tym wydawnictwem przypieczętowały swoiste obalenie francuskiej i oksytańskiej muzyki ludowej, tworząc własne unikalne brzmienie, które nasyciły art-popem, wokalizami ludowymi oraz eksperymentami syntezatorowymi.
Alice pozostaje w objęciach Bongo Joe. Nagrania na „Châteaux Faibles” z kolei powstawały w samochodach, kuchniach i „po prostu przez wspólne życie” – jak podkreślają artystki. - „Staramy się tworzyć coś, co pomaga nam być odpornymi i dzielić się tym z ludźmi, którzy słuchają naszej muzyki... To jak siostrzeństwo. Tworzymy piosenki siostrzeństwa, do którego zapraszamy publiczność” – Alice.
„Châteaux Faibles”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Słabe zamki”, jest swego rodzaju zabawą etymologiczną z pochodzeniem słowa „forteca”, aby finalnie stworzyć alternatywną „słabą twierdzę” wrażliwości, w której Alice broni potrzeby schronienia w połączeniu z radością, dając do zrozumienia, że nigdy nie traktuje życia zbyt poważnie. Muzycznie „Châteaux Faibles” jest na pewno w duchu poprzedniego krążka „L'Oiseau Magnifique”, co nie oznacza, że mamy hochsztaplerskie powtórzenia. Wśród licznych inspiracji przy tworzeniu nowych kompozycji członkinie Alice wymieniają rytuały amerykańskiego eksperymentalnego poety Jerome'a Rothenberga (1931-2024). Według artystek otwierający płytę utwór „Les fleurs” bezpośrednio czerpie z rytualnych koncepcji Rothenberga, w szczególności odnosząc się do jego książki „Technicians of the Sacred” z 1969 roku. A w jednej ze zwrotek tej pięknej piosenki słyszymy takie słowa:
Tworzę wisiorek
z zapachem,
Wącham je.
Zmuszam kogoś do powąchania zapachu,
Zmuszam go do powąchania.
Oferuję komuś kwiaty
Daję komuś
Naszyjnik z kwiatów.
Daję komuś naszyjnik z kwiatów
Umieszczam wokół kogoś girlandę.
Zapewniam komuś girlandę.
Ubieram kogoś w kwiaty.
Ubieram kogoś w kwiaty
Okrywam kogoś kwiatami,
Okrywam kogoś kwiatami.
Niszczę kogoś kwiatami
Niesamowita energia, współbrzmienie głosów i ta wspaniała przewrotność słów kumuluje się w kompozycji „Les châteaux faibles” stanowiącej niejako wizytówkę tego longplaya. A co tam przemyka w śród wyśpiewany fraz? Abstrakcyjne, bajkowe fantasmagorie mknące w nakładkowych opowieściach:
W ścianie jest dziura
A w dziurze w ścianie
Jest małe zwierzątko
A w małym zwierzątku
Jest jeszcze jedno małe zwierzątko
A w tym małym zwierzątku
Jest kamień
A w tym kamieniu
Jest zamek
A w tym zamku
A w nim małe okno
A w tym okienku
Jest dziura
A w tej dziurze
Jest dziewczyna
A w tej dziewczynie
Jest serce
A w tym sercu
Jest góra
A w tej górze
Jest jaskinia
A w tej jaskini
Jest bęben
A w tym bębnie
Jest krzyk
A w tym krzyku
Jest las
A w tym lesie
Jest drzewo
A w tym drzewie
Jest zamek
A w tym zamku
Jest dziura
A w tej dziurze
Jest dziewczyna
A w tej dziewczynie
Jest serce
A w tym sercu
Jest płacz
A w tym płaczu
Jest góra
A w tej górze
Jest zamek
A w tym zamku
Jest dziura
A w tej dziurze
Jest las
A w tym lesie
Jest tam małe zwierzątko
A w tym zwierzątku
Jest dziewczynka
A w tej dziewczynce
A w niej serce
A w tym sercu
Jest bęben
A w tym bębnie
Jest zamek
A w tym zamku
Jest krzyk
A w tym krzyku
Jest płacz
A w tym płaczu
Jest płacz
I w tym płaczu
Jest płacz
Alice fot. Caterina Franci
Totalna spontaniczność uchwycona w „T’aimerais avoir” sprawia wrażenie uczestniczenia w emocjach „tu i teraz”, a nie obcowania z jakimś studyjnym produktem. I do tego Alice ma tu niezwykle afrykańskie flow! Erudycja na poziomie nieleksykalnych wokaliz miesza się z rytmicznymi wzorami gaelickiej muzyki ustnej. W „Les hommes” pulsuje elektroniczny drone jednocześnie machający z przymrużeniem oka w stronę świata zdominowanego przez mężczyzn.
Cóż za smutna konferencja
Mężczyzny, który rozmawia z mężczyznami, którzy rozmawiają z mężczyznami
Przed mężczyznami, za mężczyznami wśród mężczyzn
Którzy rozmawiają z mężczyznami o mężczyznach.
Skoczny, uśmiechnięty „Roches” zaśpiewany w języku angielskim szybko przechodzi w chmurzasty, zamyślony, ejtisowy taniec w stylu „Piccolo” na balu, który mógł się wydarzyć w zakątkach wyobraźni. Brzmią tu trochę jak hauntologoczny soundtrack The Caretakera. Są też fragmenty kiedy doświadczamy nagiej mocy trzech głosów, najlepiej słyszalnych w momentach a cappella, chociażby przy „Un petit oiseau dans le ciel”, „Il y a du rouge”, „Les amis” czy w jeszcze inaczej intonowanym „C est l histoire de quelqu un”. Minorowy grymas owinięty w sarkastyczny splot słów na zrębie horroru w „5 mille ans” mówi sam za siebie:
- „Nic już nie widzę, wyłupiłem sobie oczy, nic już nie czuję, przebiłem sobie serce” - intonują.
Alice na całym albumie oscylują między światłem i ciemnością, dniem i nocą, a świetnym tego przykładem jest poruszający utwór „Noir foncé”, gdzie mamy „Ciemniejszy niż czarny”, a za chwilę słyszymy, że „Podpalili ogień / Podłożyli ogień pod ogień”. „Planète terre” zabiera nas w świat inscenizacji wyobrażonej bitwy planet, w której Ziemia wychodzi na szczyt: „To starcie innych planet w odniesieniu do naszej planety, Ziemi, która jest o wiele bardziej popularna niż inne planety; nie ma na nich tyle życia i innych fajnych rzeczy”. W przepięknej ponurej tragikomedii „Il n'ya plus rien à vivre” („Tutaj nie ma już po co żyć") dochodzą nas słuchy:
Tutaj nie ma już po co żyć
Tutaj nie ma już po co żyć
Nie ma już po co żyć
Tutaj nie ma już po co żyć
Czy powinniśmy się złościć?
Czy powinniśmy płakać?
Czy powinniśmy się ukryć?
Powinniśmy krzyczeć
Nie ma tu już nic do zrobienia
Nie ma tu już nic do zrobienia
Nie ma tu już nic do zrobienia
Nie ma tu już nic do zrobienia
Czy powinniśmy się złościć?
Czy powinniśmy płakać?
Czy powinniśmy się nawzajem zjeść?
Czy powinniśmy się nawzajem wypluć?
Czy powinniśmy się złościć?
Czy powinniśmy się złościć?
Czy powinniśmy się złościć?
Czy powinniśmy się złościć?
W podobnym molowym tonie utrzymano ujmujący „Tout ce que tu aimais”. W najdłuższym fragmencie „L eau sans citron” do głosu doszła także melodeklamacja rozciągnięta na rozwibrowanych liniach syntezatora. „Par dessous ta peau” to Alice w pełnej krasie, gdzie wokalne zawijasy krosują się w ten niepowtarzalny sposób znany tylko dla Sary, Lisy i Yvonne. W „Quand je serai morte” żarty się skończyły i dostajemy kolejny wciągający, tekst w minimalistycznym aranżu, który niczego nie zagłusza, nie zagarnia, a doskonale balansuje. Całość wieńczy „Le restaurant” jeszcze inaczej ulepiony muzycznie niż poprzednie nagrania.
Nie można „Châteaux Faibles” inaczej nazwać jak outsiderskim folkiem z domieszką odczynnika DIY i punkowego wyrażania siebie. Alice kontestują, chichoczą, płaczą, dzielą się odartą ze wszystkich łat sztuczności autentycznością czyniąc z tego swoistą przypowieść do naszej rzeczywistości. – „(…) nie mamy czasu na powstrzymywanie się - głupie, polityczne, zabawne, emocjonalne, jesteśmy tymi wszystkimi rzeczami w tym samym czasie i lubimy się nimi dzielić!” – komentują artystki. Alice łagodzą surowość realiów świata tworząc przy tym unikalną całość, wcale nie odciętą od przeszłości, wręcz przeciwnie – czerpiącą garściami z historii, a też patrzącą głęboko w oczy nieznanej przyszłości. „Châteaux Faibles” to lingwistyczna alchemia, wokalna wirtuozeria i muzyka z epoki hipisowskiego punka przybrana w ejtisowy folklor!
Łukasz Komła
Alice
Châteaux Faibles
Bongo Joe Records 2025
***
Więcej recenzji - w naszym dziale Słuchamy.