Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Hohner, Turcja i Czerkiesi

Ostatnia aktualizacja: 26.05.2020 08:00
Kaukaskie wydawnictwo Ored Recordings nie dało mi zapomnieć o sobie i bardzo dobrze. Kolejna ich płyta, która ukazała się kilka dni temu, jest szczególnym dokumentem. Tym razem ekipa Bulata Khalilova udała się do północnej Turcji, gdzie w czarnomorskim mieście Samsun i jego okolicach mieszka diaspora czerkieska, liczniejsza od populacji w stronach ojczystych. Jak się tam znaleźli?
Okładka płyty
Okładka płyty Foto: mat. promocyjne

Premiera płyty nieprzypadkowo miała miejsce 21 maja. To dzień pamięci ofiar wojny kaukaskiej, trwającej na całym północnym Kaukazie od 1817 do 1864 r. Po podbiciu Czeczenii i Dagestanu jej ostatnim akordem było wyparcie górali czerkieskich z rodowych siedzib i przesiedlenie ich na równiny kubańskie lub do Turcji. W tym czasie u nas dogorywało powstanie styczniowe. Opuszczone pogórza Kaukazu kolonizowali rosyjscy kozacy.

Tureccy Czerkiesi prawie nie zwracają uwagi na jedzenie w czasie wesela, koncentrują się na tańcu i muzyce. Dlatego muzyk musi być w stanie grać wiele różnych melodii przez dłuższy czas. (…) jeśli na Kaukazie muzyk weselny jest dość dochodowym zawodem, w Turcji muzycy czerkiescy grali za darmo. Dzięki temu wesela czerkieskie zachowały tradycyjny styl muzyczny i uniknęły popowych koncertów dla krewnych, drugiej strony nie powstał etniczny przemysł muzyczny. Prawie żaden z informatorów nie uważał się za muzyka w sensie zawodowym.

Jak pisze Khalilov "postanowiliśmy nie tylko przypomnieć sobie tę smutną datę jako historyczną traumę, ale zobaczyć, jak kultura czerkieska zaakceptowała te nowe dla niej warunki i co z tego pozostało dziś". Zwłaszcza, że nowa ojczyzna nie była dla Czerkiesów łaskawa. Turcy na siłę ich asymilowali, na co z kolei reakcją była samoizolacja kulturowa i społeczna "kaukaskich muhajirów", którzy pielęgnowali swoją tożsamość m.in. poprzez trwanie przy tradycyjnych obrzędach rodzinnych, a wśród nich oczywiście weselach.

I właśnie trzej muzycy weselni grają na płycie, a jako że to harmoniści - grają po kolei. Kiedy jeden sięga po harmonię dwóch pozostałych akompaniuje mu rytmicznie na grzechotko-kołatkach zwanych pkhachich (пхачи́ч), znacie je z płyty Sonii Szaftikowej, o które pisałem dwa miesiące temu. Grają na diatonicznej harmonii Hohnera, która jest właściwie tradycyjnym instrumentem tureckich Czerkiesów.

W drugiej połowie sesji nagraniowej wystrzeliły pistolety i strzały można było usłyszeć na nagraniach, a pchacziczi rzeczywiście trzeba było kilka razy wymieniać, ponieważ z pierwszych kawałków drewna nic nie zostało.

Choć główną wartość płyty należałoby określić jako dokumentacyjno-etnozykologiczną, to są na niej artystycznie świetne fragmenty, a całe nagranie, bez względu na to jak sobie radzą muzycy po latach niegrania, ma swój niepowtarzalny klimat. Jest oczywiście "granie do wspomnień", ale też cała sytuacja jest naturalna i spontaniczna, Dzieje się się właśnie "w tej chwili" i ma coraz raz chyba rzadszy już walor (przynajmniej w Polsce) nie grania jako zadania, ale wspólnego, niezobowiązującego spędzania czasu, który płynie sobie wraz z muzyką. Udziela się to słuchaczowi. Dziś przecież często podświadomie włączając płytę oczekujemy "występu" - tu go nie ma. Występ, scena, to poza specyficznymi tylko sytuacjami rzecz obca tradycjom ludowym. Notabene tak też było długo-długo również w tzw. muzyce klasycznej, może dotąd aż nie stała się "poważną"? Można to nazwać bardzo szeroko rozumianą użytkowością, w której zawiera się i piszczba, i gędźba.

Z własnej praktyki terenowej wiem jakie znaczenie ma w sytuacjach takich nagrań-spotkań taktowna i czuła obecność etnografa, dlatego chylę czoła przed ekipą Ored Recordins, tym bardziej, że całość zarejestrowana i zmiksowana jest fachowo, z dobrym rozłożeniem w panoramie. A w przypadku harmonii to istotne, bo dzięki temu możemy docenić jej możliwości, zwłaszcza w rękach. Yashara Hatho, który w drugim swoim utworze świetną koordynacją i umiejętnym snuciem muzycznej opowieści skutecznie mnie zaczarował. Czuć tam wręcz fizycznie jak z kolejnymi dźwiękami dociera do swojej niegdysiejszej muzykanckiej formy. W ogóle na płycie słychać wspólnotę grania, komunikację między muzykami, naturalną dramaturgię spotkania.

Dwaj pozostali muzykanci ze wsi Koprubashi k/Samsun - Memet Akezh i Nihat Pasht - grają za to na płycie mniej lirycznie (chociaż tak też potrafią), raczej w szybszych tempach, z większym zadziorem do tanecznych transów, mimo że pierwszy z nich praktycznie nie używa basów. Słucha się tego. Sama harmonia Hohnera ma miłe dla ucha, żywe, choć spokojne, barwy dojrzałych owoców, ze światłem popołudnia.

"Tureccy Czerkiesi prawie nie zwracają uwagi na jedzenie w czasie wesela, koncentrują się na tańcu i muzyce. Dlatego muzyk musi być w stanie grać wiele różnych melodii przez dłuższy czas. (…) jeśli na Kaukazie muzyk weselny jest dość dochodowym zawodem, w Turcji muzycy czerkiescy grali za darmo. Dzięki temu wesela czerkieskie zachowały tradycyjny styl muzyczny i uniknęły popowych koncertów dla krewnych, drugiej strony nie powstał etniczny przemysł muzyczny. Prawie żaden z informatorów nie uważał się za muzyka w sensie zawodowym."

W opisie płyty możemy też przeczytać jak to w czasie spotkania z ekipą Ored Recordings trzej muzyczni przyjaciele wspominali swoje najlepsze wesela, kiedy z drewnianych perkusyjnych pchaczichi został ino pył, a tancerze przez całą noc strzelali do nieba z pistoletów i strzelb. "W drugiej połowie sesji nagraniowej wystrzeliły pistolety i strzały można było usłyszeć na nagraniach, a pchacziczi rzeczywiście trzeba było kilka razy wymieniać, ponieważ z pierwszych kawałków drewna nic nie zostało."

Remek Hanaj

Xexes

Xexes: Circassian and Abkhasian Music from Turkey - Koprubashi / Samsun Djegu

Ored Recordings 2020

Ocena 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Remastered: Lwia część

Ostatnia aktualizacja: 02.07.2019 10:11
Co ma wspólnego zuluska piosenka „Mbube” z Kaczorem Donaldem, Myszką Miki i Charlesem Dickensem? Jeśli nie wiecie i podpowiedź: 16 milionów dolarów - niewiele pomaga, zachęcam do obejrzenia pełnometrażowego dokumentu, który miał premierę w maju na platformie Netflix. To może być bardzo pouczający seans: o czarnych i białych, o biednych i bogatych, o muzyce i pieniądzach.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zabity za pieśń

Ostatnia aktualizacja: 06.08.2019 10:42
Imię: Lounès. Nazwisko: Matoub. W alfabecie tifinagh - ⵍⵡⴻⵏⵏⴰⵙ ⵎⴻⵄⵟⵓⴱ. Bard jakich mało. Od 40 lat rozpala żar w sercach „Amazigh people”, czyli Berberów, choć od 21 lat już nie żyje.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Andrey Vinogradov - lirnik

Ostatnia aktualizacja: 28.01.2020 08:57
Jest najbardziej rozpoznawalnym w Europie lirnikiem „ze Wschodu”, tymczasem w Polsce mało kto o nim słyszał. Warto więc przybliżyć jego sylwetkę, tym bardziej że dosłownie wczoraj ukazała się właśnie kolejna płyta Vinogradova pt. „Distant Calls”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Średniowiecznie, ale z duchem czasu

Ostatnia aktualizacja: 02.03.2020 17:26
Nie będę wnikał, kto pierwszy wpadł na pomysł, by na modłę romantyków sięgnąć po wątki średniowieczne, uwspółcześnić je i wpleść na powrót w naszą kulturę. W każdym razie, gdy na scenie pojawia się kataloński Els Barros de la Cort, działa już wiele zespołów kierujących naszą uwagę na wieki średnie i ówczesną praktykę muzyczną.
rozwiń zwiń