Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Michał Wieczorek poleca: złota płyta Mariny Satti

Ostatnia aktualizacja: 23.08.2022 09:00
Marina Satti pojawiła się kilka lat temu prawie znikąd z doskonałym singlem „Mantissa”. Jak meteor równie szybko zniknęła z muzycznych radarów, by wrócić chwilę przed pandemią z zapowiedzią nowej muzyki.
Marina Satti
Marina SattiFoto: mat. pras.

Pandemia, jak można się domyślić, wszystkie plany odłożyła na kolejne dwa lata. Marina powoli odsłaniała kolejne karty ze swojej talii aż wreszcie późną wiosną wydała swój debiutancki album.


Jako córka Sudańczyka i Greczynki, Marina jest emanacją nowej, wielokulturowej Grecji. Grecji, która jest dumna ze swojej historii i tradycji, ale nie boi się wyzwań teraźniejszości, nie zamyka się na współczesność. Satti wychowała się w kreteńskim Iraklionie, otoczona muzyką tradycyjną, ale studiowała jazz, muzykę klasyczną, spędziła też rok na Berklee College of Music. Do tego angażuje się w rozmaite przedsięwzięcia – od stupięćdziesięcioosobowego żeńskiego chóru chóres po wykonywanie muzyki w antycznych amfiteatrach. Chyba nic dziwnego, że od pierwszego singla do albumu minęło ponad sześć lat.

Marina otwarcie przyznaje się fascynacji M.I.A., Kendrickiem Lamarem czy Rosalią. Ta ostatnia artystka miała – jak się wydaje – największy wpływ na kształt „Yenny”. Przełomowy album Hiszpanki „El mal querer” łączący tradycję flamenco z kultura i muzyką uliczną, odwaga i bezczelność Rosalii odcisnęły piętno na muzyce i wizerunku Greczynki na tyle mocne, że lokalne media zaczęły nazywać Satti „grecką odpowiedzią na Rosalią”.

Jest w tym określeniu ziarno prawdy, wystarczy posłuchać „Pali”, a jeszcze lepiej obejrzeć do niego teledysk. Inspiracje są oczywiste, jednak to tylko jedna piosenka, jeden singiel. Tak, Marina wychodzi z tych samych założeń, co Rosalia – jak dać wybrzmieć tradycji w XXI wieku, jak sprawić, by nie była tylko muzealnym eksponatem, by nie traciła na aktualności. Czasem Satti i Rosalia korzystają z podobnych rozwiązań, szukają inspiracji w podobnych obszarach popkuktury, ale Greczynka idzie konsekwentnie własną drogą. Czerpie z folkloru całej Grecji, od Krety po Trację. Śpiewa o wykorzenieniu słowami piosenki odnoszącej się do upadku Konstantynopola, sięga po kołysanki, cytuje popularne piosenki, a całość kończy tradycyjnym, pogrzebowym lamentem przechodzącym w transowy lot klarnetów, bębnów i dud.

Satti śmiało łączy dźwięki syntetyzowane z tradycyjnymi instrumentami, cześć dźwięków to po prosu nagrania terenowe, jakieś odgłosy codzienności, uderzanie w stół, hałas ateńskich ulic. Wpuszcza w muzykę bardzo dużo przestrzeni i powietrza, aranżacje są skromne, ale efektowne. Nie boi się autotune'a, procesowania własnego głosu, który jest na „Yennie” najważniejszy. Marina czaruje zmysłowością, barwą, pomysłowością wykorzystania głosu. Jest w tym wszystkim bardzo oszczędna, nie ma potrzeby pokazywania od razu, na co ją stać. A stać na wiele, taki głos to skarb – najlepiej słychać to w „Yiati pouli m' (den kelaidis), polifonicznym, z niektórymi partiami wokalu przetworzonymi, ale bardzo surowym i uduchowionym. Kontrastuje to bardzo zmysłowymi „Spirto ke venzini” i „pali”. Znów, trochę jak Rosalia gra subwersywnym wykorzystaniem parareligijnej estetyki.

„Yenna” to po grecku początek i narodziny. Długo Marina Satti nosiła się z pomysłami, które zawarła na swoim debiucie i choć nie ma tu takiego oczywistego przeboju jak „Mantissa”, to właśnie w tym upatrywałbym największej zalety „Yenny”. To muzyka, która odwdzięcza się za każdą chwilę uwagi.

Michał Wieczorek

Marina Satti

"Yenna"

Walnut Entertainment 2022

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Muzyka Zakorzeniona w Radomskiem i Biskupiźnie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2021 06:00
Fundacja Muzyka Zakorzeniona w ubiegłym roku rozpoczęła działalność wydawniczą. Pod fundacyjnym szyldem ukazały się cztery płyty, a o dwóch ostatnich, “Biskupizna” oraz “Muzyka spod Radomia” w szczegółach opowiedział w audycji Piotr Baczewski. W rozmowie również o współczesnych możliwościach nagrywania muzyki wiejskiej na wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kkismettin" i odczarowanie Nikozji

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 08:00
Antonis Antoniou jest niespokojnym duchem. Gra w dwóch odnoszących sukcesy zespołach – Monsieur Doumani i Trio Tekke, z którymi eksploruje różne aspekty greckiego folku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżerpedżeż czyli echo

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2021 09:00
Polskie słowo oznaczające echo jest krótkie, sekundowe wręcz, efemeryczne, indywidualne, mało waży, z powietrzem się kojarzy i z nimfą. Czerkieskie (czy też adygejskie) dżerpedżeż jest dłuższym, bardziej złożonym słowem, twardszym, cięższym, konkretnym, mocnym, tworzy szerszą wspólnotę liter i kojarzy się bardziej z ziemią. Tak przynajmniej to wygląda, czy też brzmi, z polskiej perspektywy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mistyka Baulów w kosmicznych obłokach

Ostatnia aktualizacja: 18.04.2022 21:00
Znów piszę o międzykulturowym spotkaniu, ale tym razem okoliczności były dużo dramatyczniejsze. “Matir Gaan” jest w zasadzie pokłosiem kryzysu uchodźczego z 2015 roku i albumem terapeutycznym.
rozwiń zwiń