Transowość zawsze jest pociągająca – zarówno kiedy mamy z nią do czynienia w muzyce tradycyjnej, ale klubowej, tej zaprogramowanej i tej bardziej frywolnej, studyjnie dopracowanej, ale też prymitywnej odsłonie. W Zvanai, zespole zainicjowanym przez trębacza Kamila Szuszkiewicza, trzy osoby odpowiadają za sekcję rytmiczną, z czego dwie za grę na perkusji i ten układ jest bardzo mocno odczuwalny. „Eastplanning”, ich debiutancki album jest hołdem dla rytmu, wyciągniętego z wschodnioeuropejskiego krajobrazu muzycznego.
Otwierające „Easternization” ma rytm uszyty bardzo gęsto – muzyczne interwały odmierzają zarówno powtarzalne partie perkusyjne Huberta Zemlera i Wiktorii Jakubowskiej, ale też basowe brzmienie syntezatora, na którym gra Igor Nikiforow, kontrapunktowane trąbką lidera. „Eastning, Northing” jeszcze bardziej pogłębia folkowy kierunek, kiedy na tle marszowej perkusji Szuszkiewicz gra donośne frazy, punktowane zgrabnie grą Wojtka Traczyka na kontrabasie.
Jest trochę skocznie, trochę jazzowo. Przypomina mi się Lumpeks ze swoim niestandardowym podejściem do tradycji i muzyki współczesnej (jego członkinią jest z resztą grająca w Zvanai Olga Kozieł). Tutaj ten medytacyjny element rozbuchanego grania, przypominającego momentami wiejską orkiestrę („Coexeastence”) przypomina jakąś wariację na temat tego, jak jej przemarsz przez wieś wyglądałby dziś, gdyby zestawić ją z miejskim, zelektryfikowaym brzmieniem. Niewątpliwym atutem tej płyty jest kontemplowanie transowego wymiaru utworów, gubienie się w zapętlonym patternie, miarowo wygrywanych połamańcach, które ciągną się w nieskończoność. Z jednej strony podkreślają rytualne brzmienie bębnów, z drugiej ich barwę. Spośród tych muzycznych warstw, czasem zarysowanych bardzo konkretnie, czasem trochę onirycznie, wyłaniają się też polifoniczne wokalizy w stylu litewskich sutarines – wielogłos Olgi Kozieł i Wiktorii Jakubowskiej zabarwiają syntezatorowe pasaże. Kiedy indziej artystki tajemniczo mamroczą. Rytm staje się tłem do kontekstualnej gry między współczesnością a tradycją.
Zvanai brzmią jakby spekulowali na temat tradycji, żonglowali kontekstami, badali jak transowy potencjał obalać, wzmacniać dęciakami, kontrastować przy użyciu elektroniki. Jak grać, żeby był odczuwalny ten tradycyjny charakter, a jednocześnie nie trącił myszką, a jednocześnie oddawał współczesny puls wielkomiejskiego zycia (druga część „Main Theme from Laumes”, w którym kontrabas brzmi wręcz elektronicznie). Efektem często jest materiał taneczny, trochę elektroniczny i niekończące się polifonie.
Trochę przypomina mi to album „Syphon” Wojciecha Rusina, który poddawał pod wątpliwość rodowody instrumentarium, brzmień i estetyk wschodnioeuropejskich, łącząc futurystyczne brzmienia z quasi-folkowymi wpływami. Zvanai snuje liryczne melodie, grywa orkiestralnie, sięga po polifoniczne wokalizy, bawi się elementami elektroniki, repetycjami, zręcznie żonglując możliwościami sześciosoobowego składu. Więcej tu pytań niż odpowiedzi: czy to jeszcze granie tradycyjne czy współczesny miejski szamanizm, czy folk peryferiów czy ścieżka dźwiękowa, z którą mknie się przez metropolię. Inne skojarzenie: francuski Sourdure, który również czerpie z instrumentarium tradycyjnego, które zestawia z elektroniką, aby wysnuć współczesną opowieść.
Efektem jest rytuał współczesnych nomadów, zawieszonych pomiędzy ludowością, a rytmem miejskim, migrujących pomiędzy krainami i estetykami w myśl transowych, marszowych kompozycji. Ich rodowód środkowo-europejski, nawet jeśli przyjmuje się go za punkt wyjścia, gubi się pomiędzy tradycją, a nowoczesnością. Gubi nie w sensie nieznanego i niejasnego kierunku, ale nieoczywistości wpływów i lawirowania w labiryncie złożoności tutejszych kultur. Czerpie z motywów, drobnych elementów, z których zespół buduje szersze spektrum dorobku kultury środka kontynentu, w którym w szamańskich oparach poszukuje się tożsamości. Nie tłumaczy, a raczej ciągle szuka.
Jakub Knera
Zvanai
"Eastplanning"
[Fundacja Badania Możliwości]
Ocena: 3,5/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.