Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Paraska

Ostatnia aktualizacja: 10.11.2022 10:00
Był koniec lat 90. XX wieku. Orkiestra Świętego Mikołaja z Lublina przygarnęła mnie – wówczas studentkę – do swojej kompanii. Dzięki nim zaczęłam odkrywać nowe obszary tradycji, inne niż te znane z rodzinnego domu na świętokrzyskiej wsi.
Rekonstrukcja oczepin, w środku śpiewaczka Bronisława Jargieło. Fot. Arkadiusz Szałata
Rekonstrukcja oczepin, w środku śpiewaczka Bronisława Jargieło. Fot. Arkadiusz SzałataFoto: Arkadiusz Szałata

Wychowałam się nad Wisłą i żywioł wody przez pierwszych kilkanaście lat życia miałam na wyciągnięcie ręki. Majestat wielkiej i groźnej rzeki czuć było wyraźnie każdej wiosny, kiedy wzbierała woda po zimowych roztopach.

Widok zaśnieżonych wierzchołków gór, stromych stoków, wsi i przysiółków leżących w dolinach był dla mnie czymś nowym. Wyobrażałam sobie, jak bardzo surowe i wymagające jest tam życie.


Paraska Płytka-Horycwit – huculska malarka i pisarka, mieszkała we wsi Kryworównia Paraska Płytka-Horycwit – huculska malarka i pisarka, mieszkała we wsi Kryworównia

Pewnego razu pojechaliśmy z Orkiestrą na Wielkanoc do wsi Werchowyna na Huculszczyźnie, gdzie mieszkał skrzypek Roman Kumłyk, dziś już nieżyjący. Przypadkiem trafiliśmy na pogrzeb w jednej z sąsiednich wsi. Uroczystość odbywała się w bogatej oprawie miejscowych tradycji. Zanim odprowadzono ciało na cmentarz, trumnę postawiono przed cerkwią na drewnianym podeście, w rogach umieszone były chleby z powtykanymi w środek każdego z nich świecami.

Było to pożegnanie niezwykłej kobiety - Paraski. Batiuszka powiedział o niej kilkanaście zdań, z których wynikało, że miała wiele talentów i zainteresowań, była autorytetem dla miejscowych, osobą łączącą w sobie rożne światy: wiejskiego życia i wiedzy o tak zwanym „szerokim świecie”, pracy, twórczości.

„Czy ktoś chciałby coś dodać?” - zapytał na koniec batiuszka.
Z tłumu wyszedł mężczyzna, miał najwyżej trzydzieści lat. W skromnym, wymiętym garniturze, zniszczonych butach.
„Byłem sierotą” – zaczął. „Paraska przygarnęła mnie, nauczyła czytać i pisać”. Dalej nastąpiła pochwała jej wielkiego serca, lista przeczytanych drżącym głosem dobrodziejstw, jakich od niej doświadczył.


Zatarły mi się już w pamięci detale wszystkich opowieści, a te jak z rękawa posypały się z ust obecnych na pogrzebie ludzi już po zakończeniu uroczystości. Paraska mieszkała samotnie za wsią, w górach. Gospodarzyła na małym, wyrwanym skalistej ziemi polu. Zbierała zioła, leczyła ludzi i zwierzęta. Pisała i tworzyła książki, fotografowała, robiła wycinanki. Malowała ikony. Jedna z jej książek z rysunkami - przypominająca komiks - nosiła tytuł „Żywot Hucułki”.


Śpiewaczka Maria Kowalik z Sędka. Fot. Piotr Baczewski Śpiewaczka Maria Kowalik z Sędka. Fot. Piotr Baczewski

Spotkałam kobiety, których nieszablonowe życie było na wsi przedmiotem podziwu jednych i lekceważenia, a czasem nawet szyderstwa innych. Często niezrozumienia i pytań, po co matkom, babkom i gospodyniom pisanie wierszy, jeżdżenie na występy, chodzenie do sąsiadek, żeby posiedzieć i pośpiewać. Ale również takie, których talenty i pasje docenia rodzina i otoczenie, przyjeżdżają do nich ludzie z różnych stron, żeby porozmawiać, pouczyć się, udokumentować dorobek.


Harmonistka Wiesława Gromadzka. Fot. Piotr Baczewski Harmonistka Wiesława Gromadzka. Fot. Piotr Baczewski

Z wieloma takimi kobietami łączą mnie serdeczne więzi. Czasem było to tylko jedno spotkanie, które pozostawiło ważny i trwały ślad.

Anna Andruszkiewicz z Wiżajn, Marianna Kowalska z Przystałowic Małych, Zofia Kucharczyk z Gałek Rusinowskich, Janina Chmiel z Lubelszczyzny. A także ciepła i życzliwa żona Franciszka Racisa, skrzypka z Suwalszczyzny - w jego cieniu wiodła pracowite życie. Maria Gaca, która znała każdą nutę oberków granych przez męża Jana. Anna Meto z Gliny – jej przedwczesne odejście zabolało nie tylko członków rodziny. Mieszkająca samotnie na skraju wsi Bronisława Jargieło. Gawędziarka i śpiewaczka Maria Aleksandrowicz z Suwalszczyzny, siostry Zofia i Józefa Sordyl z Korbielowa, Gienia Lenarcik, Maria Kowalik, Karolina Demianiuk czy wreszcie legendarna Dania Czekun z ukraińskiego Polesia.

Oraz grupa starych kobiet ze wsi Terabień na Białorusi, które pewnego popołudnia zeszły się na podwórko naszej znajomej. Szły wolniutko, o laskach, okutane w swetry i rajstopy, mimo, że było wczesne lato. Zaczęły śpiewać i rozjaśnił się na chwilę świat.


I wiele, wiele innych.


Śpiewaczka Dominika Czekun ze wsi Stari Koni na Ukrainie. Fot. Oleksyj Nahornyuk Śpiewaczka Dominika Czekun ze wsi Stari Koni na Ukrainie. Fot. Oleksyj Nahornyuk

Zwyczajne kobiety, które posiadły moce ogarniania drobnych, a tak uciążliwych chwil codzienności, uprawiania ziemi, wychowywania dzieci, przygarniania wszystkiego, co żyje i potrzebuje troski, uwagi, czułości i pomocy. Mądre i służące radą. Wielkie artystki, wybitne twórczynie.

Ewa Grochowska

CZYTAJ TEŻ: Wspomnienie Mychaiły Chaja i Paraski Płytki-Horycwit 


***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Bliscy

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2021 09:00
Zapomniałam, że znam kilka takich opowieści. Odżyły mi w głowie podczas przeglądania zdjęć po zmarłej cioci. Niektóre uwiecznione na nich sceny należą do mojej ulubionej kategorii zdjęć rodzinnych. Zatem najpierw o tym.
rozwiń zwiń