Może być pojedynczą jabłonią w starym sadzie. Jej kruche gałęzie łamią się od czasu do czasu pod ciężarem owoców – tradycje żydowska i chrześcijańska mówią o różnych ich rodzajach, także tych nienazwanych, przypisywanych odpowiednio drzewu życia i drzewu poznania dobra i zła.
Biblia, mity i legendy przyzwyczaiły nas do drzew okazałych, o gęstych, rozłożystych koronach, grubych gałęziach i rumianych owocach. Drzewo życia, rosnące w środku rajskiego ogrodu jest ogromne. Według żydowskich midraszy, żeby je obejść, potrzeba kilkuset lat. Daje cień rajskim stworzeniom, wypływają spod niego rzeki, dzięki którym możliwe jest życie na ziemi.
Tymczasem święte drzewa bywają również niepozorne, rachityczne, schowane w cieniu innych, dorodnych i strzelistych. W wierzeniach dawnych ludów szczególne miejsce zajmują te wyłamujące się z przewidzianego przez naturę porządku. Uderzone przez piorun, uschnięte, nieowocujące. Z ich drewna mogą powstać magiczne przedmioty i instrumenty muzyczne o cudownym dźwięku.
Miłek wiosenny. Rysunek ołówkiem, Erwin.Lichtenegger (1992).
Nigdy do końca nie wiadomo, co może kryć w sobie owoc. Dzielić się nim, czy nie? Wspólne zjedzenie jabłka ma w przekazach i mitach wielu kultur znaczenie symboliczne, pełne doniosłych konsekwencji, często tragicznych.
Jaki owoc wybrać? Z bajek wiemy, że w dorodnych i błyszczących może kryć się trucizna.
Te lekko przyczerniałe, pomarszczone i malutkie są raczej bezpieczne, w niepozornej postaci schowany jest smaczny miąższ. To, co brzydkie i ułomne może skrywać w sobie dobro i piękno – mówi ludowa mądrość.
Są też jabłka zielone, opadające na ziemię, zanim dojrzeją. Urodzone przez drzewo jakby przypadkiem lub za wcześnie zerwane. Opowiada się o nich i śpiewa ku przestrodze, żeby nie przyspieszać spraw, które muszą toczyć się właściwym torem i w odpowiednim czasie. Kiedy czytamy o dawnej wsi, wsłuchujemy się w przekazy rodzinne, wgłębiamy w znaczenie przekazywanych z pokolenia na pokolenie przypowieści – możemy odnieść wrażenie, że życie to próba cierpliwości, jedno wielkie czekanie.
Opakowanie zapałek.
Kulistość jabłka kojarzy się z nieskończonością. Jest tworem doskonałym, światem, z którego nasion powstaną kolejne światy. W kolędach życzących Jasieńko potrząsa jabłonią, owoce toczą się do jego ukochanej, wróżąc obydwojgu szczęście, dostatek i płodność.
W pieśni weselnej dziewczyna sadzi jabłoneczkę, po trzech latach pojawiają się pierwsze owoce. Jabłko toczy się po stole, do ojca, do matki, na końcu do ukochanego.
Gospodarz po wieczerzy wigilijnej idzie do sadu rozmawiać z jabłonią. Może ją tylko pokornie poprosić, żeby rodziła, chociaż przekazy etnograficzne mówią o tym, że grozi jej ścięciem za nieposłuszeństwo.
Pod jabłonią zakopywano łożysko – tajemniczy łącznik życia z życiem.
Wycinanka autorstwa Wincentego Staśkiewicza. Za: www.nagrodakolberg.pl
Jabłko może być żółte, blade i białe lub biało-cytrynowe (obudziły mi się kubki smakowe na wspomnienie jedzonych w dzieciństwie na kilogramy papierówek), ciemnobordowe, karminowe, żółto-pomarańczowe. Są też jabłka złote, królewskie, trzymane przez monarchów. Uzurpowanie sobie, że jest się przedstawicielem Boga na ziemi wymagało stosownej oprawy. Wielu z nich ślepo wierzyło, że ten symbol uprawnia ich do decydowania o życiu i śmierci tysięcy ludzi. Na oślep, bez zastanawiania się, czy prawo to rzeczywiście zostało im dane przez siłę wyższą, czy też przyznali je sobie sami, siejąc przemoc, zniszczenie i śmierć. Dlatego w ludowych opowieściach tak często spotkać można wiarę w rosnące gdzieś w odległej krainie „prawdziwe” złote jabłka, które dają szczęście, dostatek i nieśmiertelność. Wystarczy ich dotknąć, a nawet tylko zobaczyć, choćby z daleka.
Drzewo życia łączy dół i górę, ziemię i niebo, ludzi z ludźmi – w pary, grupy i wspólnoty.
W ten sposób powstaje świat, który czasem lubi zatrzymać się na chwilę, odpocząć. Jak w żydowskiej ludowej piosence:
W polu stoi drzewo. Na gałęzi śpi ptak, na drugiej wyrosło złote jabłuszko.
Śpij, dziecino, Bóg czuwa nad Twoją główką.
Drużki z rózgą weselną, Podegrodzie (1913). Fot. Eugeniusz Frankowski. Ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie
Wycinano je z papieru, nadając formę wysokiej, ozdobnej leluji o mocnych ramionach.
Tkano na kilimach: albo jedno duże, samotne albo wiele małych, połączonych korzeniami, obejmujących się gałęziami. Haftowano i wyszywano, malowano na drewnianych skrzyniach.
Czasem jest malutkie, prawie niewidoczne, kiedy indziej wielobarwne i fantazyjne.
Może wślizgnąć się na pudełko zapałek albo metkę modnych spodni.
Ukrywa się w rogu weselnej chusty. Dumnie rozpiera na ścianie drewnianego kościoła, obmalowanego ręką wiejskiego malarza: tak ogromne, że dopiero zrobienie kilku kroków w tył pozwala zobaczyć je w całości. Rozgałęzia się na dwoje, żeby połączyć zrobione ze szmatek postacie kobiety i mężczyzny. Przybiera postać trzymanej przez marszałka weselnego rózgi albo przysiada na korowaju. Bywa gaikiem niesionym przez wieś, żeby przywołać wiosnę.
Drzewo życia nie musi być żywe. Mogło już obumrzeć, nakarmiwszy wszystkich swoją życiodajną mocą. Kiedyś ciągnęło soki z ziemi, teraz je oddało. Stało się przytuliskiem, mieszkaniem dla owadów i zwierząt. Mijają lata, drzewo próchnieje i maleje, aż któregoś dnia całkiem zniknie.
Nie można go dokładnie opisać. To jakby próbować opowiedzieć przestrzeń, ogień, wodę, wiatr i inne nieuchwytne w swoich przeróżnych postaciach istnienie.
Drzewo genealogiczne, za: pinterest.com
Pewnego razu rysowaliśmy z grupą dzieci drzewa genealogiczne.
- Proszę pani, a jakie konkretnie to ma być drzewo? Owocowe, czy leśne? – zapytał jeden z chłopców.
Zachwyciło mnie to pytanie.
Wspólnie doszliśmy do wniosku, że jest ono z pewnością drzewem owocowym. Gruszą, jabłonią albo śliwą.
I rodzi dużo smacznych owoców.
Ewa Grochowska
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.