Kilka lat temu Witold Broda poświęcił się badaniu poloneza. Taniec ma swoje odzwierciedlenie w kulturze tradycyjnej, gdzie znany jest jako chodzony, wolny, pieszy, okrągły czy chmielowy. Z Witoldem Brodą zastanawialiśmy się, czy źródeł tego tańca warto upatrywać właśnie na wsi, czy przeciwnie – jest to opad kulturowy z polskiego dworu.
- Co to jest polonez? To kompletnie nieoczywiste! Wszyscy muzykolodzy od wielu lat kruszą kopię o to, skąd wyniknął polonez? Z ludu? Z pańskiego dworu? Klasztoru? Później rozwijało się to równolegle, ale przecież ktoś musiał być pierwszy! Pierwsze zapiski z XVI w. mówią o chorea polonica, tańcu polskim z rytmem 4/4. Kiedy myślimy o polonezie, jest to rytm trójdzielny. Choć wcale tak nie było… na początku ten taniec polski był właśnie na 4/4! W wieku XVII zaczęło się to krystalizować: taniec powoli zaczął nabierać rytmu trójkowego. Ale zostawała jeszcze wieś, gdzie był chodzony, te melodie zachowały się w repertuarze archaicznym, weselnym, nie ma tam adnotacji o rytmie, ale jesteśmy w stanie wyczytać go z tekstu. Proweniencja jest jednak nierozstrzygnięta. W romantyzmie Brwiński uważał, że cała twórczość ludowa to opad kulturowy ze sfer wyższych, że lud nic nie tworzył, tylko przetwarzał… Zapewne jest i w tym ziarenko prawdy. Kapele wiejskie ogrywały zabawy na dworach, musieli znać repertuar. A przecież oni równolegle ze sobą żyli! Możemy być pewni tylko tego, że polonez to nazwa francuska, która zagościła w XVIII w. w Polsce, taniec jest ugruntowaną formą w metrum 3/4. A z drugiej strony mamy wiejski chodzony, który miał różne nazwy. Na przykład u Kolberga, w tomie Kieleckie spotkałem się z nazwą polinos.
Polski? Chodzony? Między innymi tak był określany „wiejski odpowiednik” poloneza. Według Witolda Brody, chodzony zdecydowanie wskazuje na wiejskie pochodzenie tańca, z kolei polski może wskazywać na pewne dworskie wpływy. Ciężko jednak wskazać klarowne różnice między tymi dwoma, oba są trójdzielne, z charakterystycznym rytmem. Rytmem, który ewoluował, akcenty nie rozkładają się za każdym razem tak samo. Jednak wciąż usłyszeć można różnice między chodzonym a oberkiem
- Z kolei w tomie „Kujawy” Kolberga mamy do czynienia z suitami. Zaczyna się chodzonym, przeradza się w kujawiaka a kończy szybkim oberem. To była maniera, forma już teraz nie do usłyszenia. Ja teraz nie dostrzegam już różnic, które być może dostrzegał Kolberg. Bo dlaczego gdzieniegdzie notował „polski”, a gdzie indziej „chodzony”?
Na płycie „Polski, polonez, chodzony” Witold Broda chciał pokazać zróżnicowane oblicza tańca. Ale chodzony czy polonez to nie tylko tańca, lecz również pieśni, w których do tej pory usłyszeć można „polonezową” rytmikę. Są to nie tylko pieśni weselne, ale i ballady czy pieśni pogrzebowe.
- Przy pracy nad płytą oczywiście słuchałem i Chopina – przyznał Witold Broda – Ten, co ciekawe, napisał swojego pierwszego poloneza w wieku 7 lat! Na początku pojawiły się te polonezy! Nie mazurki, które poznał później już z autopsji. Nie chciałbym jednak wpychać Chopina „pod wierzbę”. Był to czas romantyzmu, Chopin był sąsiadem z Kolbergiem i Brodzińskim, do którego zresztą chodził na wykłady przed wyjazdem z Polski, był nasiąknięty ideą narodowości. Paradoksem jest i to, że tworzenie w stylu narodowym było na tyle oryginalne, że stawało się kosmopolityczne… Właściwie, jedyny cytat, jaki jest u Chopina, to znajdujący się w Fantazji na tematy polskie mazurek, który dostał od Nowakowskiego.
Zanim wydane zostały tomy „Ludu”, Kolberg wydawał zeszyty z kilkoma utworami, do których robił akompaniament, by panna na dworze mogła zagrać i zaśpiewać ludowe pieśni. Zdarzyło się, że jeden czy dwa z nich trafiły w ręce Chopina. Napisał o nich: „Dostałem «Pieśni Kolberga». Dobre chęci, wąskie plecy. Czasami, widząc takie rzeczy, myślę że lepiej nic nie robić. Gdyż będzie większym mozołem dla geniusza, który kiedyś prawdę odwikła. Do tego czasu wszystkie te piękności zostaną różowane, z przyprawionymi nosami, na szczudłach i pośmiewiskiem będą tym, co lekko na nie spojrzą”, cytował Witold Broda.
Muzyka tradycyjna to nieustanna wymiana informacji między dworem a wsią.
- Powiem taką anegdotę. Śp. Jan Marek, skrzypek z rzeszowskiego, słuchając radia, jak mu się jakaś melodia spodobała, mówił: „ta melodia musi być moją”. Zaczynał grać, tak owijał i wywijał tą melodię, że myślę, iż nie jeden etnograf miałby problem ze stwierdzeniem, że to popowa melodia zasłyszana w radiu. Była tak po rzeszowsku zagrana! – wspominał Broda.
Słuchaliśmy także polonezów Chopina, m.in.: Poloneza fis-moll op. 44 w wykonaniu Szymona Nehringa.
***
Tytuł audycji: Chopin na ludowo
Prowadził: Kuba Borysiak
Gość: Witold Broda
Data emisji: 7.09.2021
Godzina emisji: 20.00