Dowodzący załogą kapitan Zygmunt Pawlaczyk i drugi pilot, major Leopold Karcher, do końca wykazali się najwyższym profesjonalizmem. Ostatnie słowa kapitana Pawlaczyka, które słyszeli kontrolerzy lotów na Okęciu o godzinie 11.12 brzmiały: "Cześć!!! Giniemy!!!". Dzień po tragedii, Polskie Radio w specjalnej audycji informowało o katastrofie:
"Tadeusz Kościuszko" rozbił się na skraju lasu, 6 kilometrów od lotniska. Wpadając między drzewa z prędkością 480. kilometrów na godzinę samolot rozpadł się na kawałki. Dziennikarze Polskiego Radia natychmiast przyjechali na miejsce katastrofy:
Kapitan Zygmunt Pawlaczyk, kierujący maszyną, był jednym z najbardziej doświadczonych pilotów Polskich Linii Lotniczych. W opinii warszawiaków, właśnie jemu mieszkańcy dzielnicy Ursynów zawdzięczają, że w ostatniej chwili skierował maszynę w stronę lasu. Kilka godzin po tragedii, opowiadali o tym świadkowie.
Do awarii samolotu doszło w 23. minucie lotu, na wysokości 8200. metrów. Wybuch jednego z silników wywołał zniszczenie sąsiedniego i pożar na pokładzie samolotu. Kapitan Pawlaczyk postanowił zawrócić na lotnisko Okęcie. Świadkowie zdarzenia mówili, że widać było, że w trakcie manewru samolot zaczął spadać w dół.
Po katastrofie ogłoszono dwudniową żałobę w stolicy i województwie warszawskim. Wyrazy współczucia i kondolencje przysłali prezydenci i przywódcy wielu państw, a także papież Jan Paweł II. W Lesie Kabackim, w pobliżu miejsca katastrofy ustawiono krzyż upamiętniający tragedię oraz kamienny pomnik z wyrytymi nazwiskami ofiar lotu numer 5055. Mieszkańcy Ursynowa w szczególny sposób uhonorowali załogę samolotu i kapitana Zygmunta Pawlaczyka, nadając jego imię jednej z ulic, a drugą nazwali - Aleją Załogi Samolotu Kościuszko.
Do zbadania przyczyn katastrofy powołano specjalną komisję rządową, która w raporcie opublikowanym w lipcu 1987 roku stwierdziła, że powodem awarii samolotu było "zmęczeniowe zniszczenie" materiałów. Dopiero po latach do opinii publicznej dotarły szczegóły ekspertyzy, z których wynikało, że do katastrofy doszło z winy radzieckiego producenta - łożysko jednego z silników miało poważny błąd konstrukcyjny.
Eksperci ze Związku Radzieckiego dowodzili natomiast, że polscy piloci popełnili błędy, z kolei uszkodzenia silników powstały w wyniku zderzenia maszyny z ziemią. Wspólny dokument uwzględniający polskie wnioski został podpisany dopiero po rozmowach na Kremlu, w listopadzie 1987 roku.