Zobacz także serwis specjalny - Powstanie Warszawskie>>>
W stolicy po raz pierwszy Goliaty pojawiły się 8 sierpnia 1944 roku. Trzy dni później, dwa takie pojazdy, zaatakowały pozycję zgrupowania "Radosław" jednak powstańcom udało się unieszkodliwić jeden z nich.
Zdalnie sterowany
Sławomir Santorek, który zademonstrował bojowe możliwości Goliata, podkreśla, że to nic innego jak zdalnie sterowana mina samobieżna.
- Był to lekko opancerzony pojazd o napędzie gąsienicowym, w pierwszych modelach napędzany silnikami elektrycznymi, w późniejszych wersjach silnikiem spalinowym. W przedniej części Goliata znajdował się ładunek wybuchowy, w środkowej - napęd, a z tyłu bęben z trójżyłowym kablem, za pomocą którego sterowano pojazdem oraz detonowano go. Goliaty były wykorzystywane do precyzyjnego niszczenia umocnień nieprzyjaciela. Miały zasięg rażenia 800-1500 m. Na każdym z nich zamontowany był ładunek wybuchowy - od 75 do 100 kg trotylu. Dwa Goliaty były w stanie obrócić w gruzy pięciopiętrową kamienicę - powiedział Sławomir Santorek.
Groźny, ale...
Goliat, jak na ówczesne czasy, był bronią bardzo groźną, lecz dość łatwą do unieszkodliwienia.
- Podczas wojny ukazała się nawet specjalna instrukcja, która mówiła w jaki sposób należy niszczyć te maszyny. Można było tego dokonać poprzez przecięcie kabla ogniem karabinowym, granatem lub bezpośrednio siekierą lub saperką - wyjaśnia Edmund Baranowski, Wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Do końca wojny wyprodukowano prawie 3 tysiące Goliatów o napędzie elektrycznym i ponad 5 tysięcy o napędzie spalinowym. Mała popularność tej broni wynikała także z faktu, iż była ona bardzo kosztowna w produkcji.
Jednego z Goliatów będzie można oglądać od środy w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Zobacz także serwis specjalny poświęcony II wojnie światowej>>>
mr