Ofiara ich życia przez lata inspirowała innych do walki o Polskę – napisał prezydent Andrzej Duda do uczestników sobotnich uroczystości, upamiętniających 36. rocznicę śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek, którzy zginęli od milicyjnych kul w pierwszych dniach stanu wojennego.
Andrzej Duda ocenił, że brutalna pacyfikacja kopalni Wujek była jedną z najtragiczniejszych kart w powojennej historii Polski, a nazwiska poległych górników zapisały się na trwałe w historii Polski. - Wspominamy dziś z wdzięcznością ich męstwo i poświęcenie, ale mamy zarazem świadomość, że ta tragedia nie miała prawa się wydarzyć. Stan wojenny był jawnym złamaniem umowy zawartej przez władze z Polakami. Był zdradą i aktem agresji przeciwko własnemu społeczeństwu – napisał prezydent.
- W kopalni Wujek atak ten przybrał najbrutalniejszą formę i przyniósł najtragiczniejsze żniwo, ale dramatyczne wydarzenia rozgrywały się też w innych kopalniach. Dzień wcześniej dokonano brutalnej interwencji w kopalni Manifest Lipcowy, a w całej Polsce spacyfikowano ogółem 40 zakładów, z czego znaczną część stanowiły kopalnie i zakłady na Śląsku. To tu opór przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego był największy – czytamy w liście głowy państwa.
- Komunistyczna władza uznała, że więzi łączące Polaków są dla niej zagrożeniem, że Polaków można zastraszyć i podzielić. Wiemy dziś, że to niemożliwe, że duch wolności jest tym, co określa naszą narodową tożsamość, że idea Solidarności, łączące nas poczucie wspólnoty, są silniejsze niż jakiekolwiek formy represji i terroru – wskazał Duda, oceniając, iż ofiara górników z "Wujka" to dla nas wielka lekcja solidarności.
"Sprawa nie została do końca rozwiązana"
List Andrzeja Dudy odczytał podczas popołudniowych uroczystości przed Krzyżem-Pomnikiem przy kopalni prezydencki minister Andrzej Dera. Rząd reprezentowała podczas obchodów m.in. wicepremier Beata Szydło.
Zamordowanych górników uczczono Apelem Pamięci. Przed Krzyżem-Pomnikiem złożono wieńce i zapalono znicze. Przybyły rodziny zamordowanych, związkowcy, parlamentarzyści, przedstawiciele władz i licznych instytucji.
"Nasi koledzy ginęli, gdy chcieli podnosić rannych. Wtedy strzelała milicja"
Przed katowicką kopalnią "Wujek" jak co roku, kwiaty i znicze złożyli przedstawiciele Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80". Przewodniczący "Sierpień 80" - Bogusław Ziętek - podkreślił, że w tym dniu trzeba przypominać, że sprawa tej tragedii nie została do końca rozwiązana. Przypomniał, że nigdy do końca nie udało się ukarać winnych pacyfikacji, a także, już po upadku komunizmu, zrealizować postulatów Solidarności. - Chcemy wierzyć, że teraz nadszedł czas, by godnie uczcić pamięć poległych górników z kopalni "Wujek" - dodał przewodniczący "Sierpnia 80".
Lekcja miłości
Główną część obchodów rozpoczęła uroczysta msza św. w katowickim kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. - Z ofiary życia dziewięciu górników z katowickiej kopalni Wujek, którzy 36 lat temu zginęli od milicyjnych kul, wyrosła wolna i niepodległa ojczyzna, w której dziś żyjemy z dumą i poczuciem chrześcijańskiej oraz narodowej godności – mówił w homilii katowicki biskup Adam Wodarczyk.
- Pomordowani górnicy udzielają nam również dzisiaj lekcji miłości do Boga, ojczyzny i rodziny; nauki ludzkiej dumy i godności (…). Oni uczą nas także tej najbardziej wymagającej miłości, która umie przebaczać, która modli się za nieprzyjaciół (…). Ta lekcja jest nam dzisiaj bardzo w Polsce potrzebna; lekcja, by nie patrzeć z nienawiścią na człowieka, który myśli inaczej niż ja, aby jako pierwsi podawać rękę do zgody, aby z szacunkiem patrzeć na innego człowieka, który zawsze jest moim bliźnim, nawet jeśli myśli inaczej niż ja – powiedział katowicki biskup.
Represje za pomoc medyczną
Kwiaty i podziękowania pod tablicą upamiętniającą wspaniałą postawę lekarzy i pielęgniarek podczas pacyfikacji kopani Wujek złożono w Uniwersyteckim Centrum Klinicznego im. prof. K. Gibińskiego w Katowicach.
"Użyto broni". Reportaż o masakrze w kopalni Wujek
16 grudnia 1981 za pomoc rannym górnikom przedstawicielom służby zdrowia groziły represje. Kilkoro z nich podczas udzielania pomocy pod kopalnią zostało ciężko pobitych przez ZOMO. - Władze nie pozwalały nam pomagać, dlatego musieliśmy działać w konspiracji - mówiła Urszula Wenda, ówczesny lekarz Wojewódzkiej Przychodni Górniczej.
Tablica znajdująca się w holu szpitala jest symbolem pamięci o wszystkich pracownikach służby zdrowia nie tylko w czasie pacyfikacji KWK "Wujek", ale w całym okresie stanu wojennego. W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym im. prof. K. Gibińskiego w Katowicach, mimo usilnych prób ratunku, 16 grudnia 1981 zmarł najmłodszy uczestnik tamtych wydarzeń - 19-letni Andrzej Pełka.
W ramach obchodów rocznicy blisko 500 uczniów z ponad 40 szkół z całego województwa śląskiego pobiegło w Biegu Dziewięciu Górników. Uczniowie podkreślali, że jest to dobry sposób na uczczenie pamięci zamordowanych, także młodych ludzi, którzy pracowali w kopalni.
Pacyfikacja kopalni
36 lat temu, 16 grudnia 1981 roku doszło do krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek". Kilka minut po godzinie 8.00 teren "Wujka” szczelnie otoczyła milicja, do której później dołączyło wojsko. Po wezwaniu strajkujących do rozejścia się, użyciu armatek wodnych i wyrzutni gazu, rozpoczął się szturm na kopalnię. Na teren zakładu wjechały czołgi i wozy bojowe, taranując ogrodzenie. Strajkujący próbowali się bronić między innymi przy użyciu metalowych prętów. Stawiali też pośpiesznie barykady.
Stan wojenny - serwis specjalny
Największy dramat rozegrał się około 12.30, gdy do akcji pacyfikacyjnej skierowano pluton specjalny ZOMO. Funkcjonariusze wyposażeni w pistolety maszynowe zabili sześciu górników. Bilans ofiar śmiertelnych wzrósł potem do dziewięciu - trzech rannych zmarło w szpitalu.
Sądowy finał
Proces przeciwko sprawcom masakry ruszył dopiero w latach 90. Ostatecznie w 2008 roku zapadł prawomocny wyrok skazujący 14 byłych zomowców z plutonu specjalnego, którzy brali udział w pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Sąd uznał wszystkich oskarżonych za winnych zbrodni komunistycznej. Otrzymali od 3,5 do 6 lat więzienia. W 2009 roku, po 28. latach od masakry, Sąd Najwyższy ostatecznie utrzymał wyrok w mocy.
Szef MSW generał Czesław Kiszczak, obciążany odpowiedzialnością za śmierć 9 górników z "Wujka" nie został osądzony. Po kilku procesach, ostatecznie w 2013 roku Sąd Apelacyjny bezterminowo zawiesił jego sprawę. Dwa lata później Kiszczak zmarł.
fc