Niemniej wiadomo już także, że to żołnierze. Uczestniczący w strukturze, podporządkowani hierarchii, uznający dyscyplinę. Gdy Polskę zalała bezkresna, wzbierająca fala sowietyzmu, stali się siłami zbrojnymi bez państwa i bez szansy na zewnętrzną pomoc.
Żołnierze wyklęci pojawili się – jako hasło – w 1992 roku, sześć lat później wydawca Adam Borowski rozwinął tę inicjatywę, przygotowując album "Żołnierze wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku".
Gdy 1 marca 2011 Polska po raz pierwszy obchodziła Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" – jako doroczne święto państwowe – wielu reagowało zdziwieniem: "Jak to narodowa pamięć, tym bandytom?" Dla pogodzonych z komunizmem i ofiar peerelowskiej propagandy, żołnierze ci pozostali wyklętymi bez cudzysłowu.
"Nil", "Zapora", "Inka", "Łupaszka", "Ogień", "Lalek" - żołnierze i działacze podziemia antykomunistycznego. Walczyli o wolną Polskę. Władza ludowa potraktowała ich jak zdrajców.